W rozmowie z TVN24 Mączyński ocenił, że sytuacja całej branży jest dramatyczna. Przedsiębiorcy często nie mają już środków, które pozwolą im opłacić rachunki i przetrwać kolejny miesiąc z zaciągniętym ręcznym.
- Mam świadomość, że to dramatyczne położenie wielu przedsiębiorców, nie tylko z branży hotelowej, skłania ich do podjęcia tak trudnej decyzji o ponownym otwieraniu biznesów, mimo zakazów i możliwych konsekwencji finansowych. Z jednej strony mogą to być kary od GIS-u, z drugiej pozbawienie się szansy na wsparcie z tarcz pomocowych, o ile oczywiście takie obejmują tych przedsiębiorców - tłumaczy przedstawiciel Izby.
Szczególnie że wsparcie finansowe do wielu poszkodowanych przez pandemię nadal do nich nie trafiło. I to pomimo tego, że rząd zapowiada je już od dłuższego czasu.
- Już to mówiłem i powiem raz jeszcze, że w obliczu zatrzymania działalności gospodarczej decyzją administracyjną, obowiązkiem państwa jest zagwarantowanie przetrwania firm, a bez realnego wsparcia to się nie wydarzy - podkreślił w rozmowie z TVN24.
Tarcza 6.0 do rozszerzenia
Mączyński zgłosił również swoje uwagi do nowej - szóstej już - odsłony tzw. tarczy antykryzysowej, którą rząd zamiennie nazywa "branżową". Ograniczona liczba przedsiębiorstw ujętych w wykazie kodów PKD, które mogą liczyć na wsparcie, nie uwzględnia hotelarzy. Rząd dostrzegł ten brak i już zapowiedział skorygowanie i rozszerzenie tarczy 6.0.
Cieplejsze słowa ze strony przedstawiciela Izby uzyskała tzw. tarcza finansowa 2.0. Mączyński podkreślił, że branża hotelarska już ubiega się o wsparcie z tego mechanizmu.
Sprawdź: Widmo bankructwa zajrzało im w oczy. Błyskawiczny zryw klientów. 30 tys. zł w niecałą dobę
- Pomagamy im w tej procedurze, mamy już nawet informacje o pierwszych pozytywnie rozpatrzonych decyzjach. Liczę, że pieniądze szybko pojawią się na kontach hotelarzy. Bo tak naprawdę to jest na dzisiaj jedyna realna pomoc, na jaką mogą oni liczyć - wyjaśnił.
Jaka pomoc z tarcz?
Czym jest tarcza 6.0? Tarcza branżowa to pakiet dla firm, które zostały najbardziej dotknięte obostrzeniami podczas drugiej fali pandemii. Głównie dotyczy to branż handlowej, restauracyjnej czy turystycznej.
W jej ramach można skorzystać ze zwolnienia z ZUS, dodatkowego świadczenia postojowego, tzw. małej dotacji do 5 tys. zł, czy dofinansowania miejsc pracy z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych na poziomie 2 tys. zł w przeliczeniu na cały etat - zarówno dla osób zatrudnionych na podstawie umowy o pracę, jak i ozusowanego zlecenia. Przewidziano też rekompensaty dla gmin w związku z utraconymi dochodami z tytułu opłaty targowej.
Z kolei z tzw. tarczy finansowej 2.0 firmy mogą liczyć na 13 mld zł (6,5 mld zł trafi do mikroprzedsiębiorców, drugie tyle do małych i średnich firm).
Kto może wnioskować o subwencję? Przedsiębiorcy z 45 branż najbardziej dotkniętych skutkami pandemii, w tym m.in. hotele i inne obiekty zakwaterowania; restauracje; agencje reklamowe; fotograficy; organizatorzy, pośrednicy i agenci turystyczni; organizatorzy targów, wystaw i kongresów oraz właściciele siłowni i klubów fitness. Pełną listę uprawnionych można znaleźć na stronie PFR.
Drugi warunek to spadek obrotów o min. 30 proc. w okresie od kwietnia do grudnia lub w czwartym kwartale 2020 roku w porównaniu z analogicznym okresem w 2019 roku.
Bunt przedsiębiorców
Chociaż rząd na początku listopada przedstawił wskaźniki dotyczące liczby zakażeń, w ramach których będą wprowadzane bądź luzowane restrykcje, to jednak zdecydował się na wprowadzenie lockdownu - nazwanego przez rządzących "kwarantanną narodową" - na okres poświąteczno-noworoczny.
Obostrzenia miały działać od 28 grudnia do 17 stycznia, jednak minister zdrowia Adam Niedzielski ogłosił wydłużenie ich do 31 stycznia. Po tej decyzji w przedsiębiorcach coś pękło i część z nich zdecydowała się zignorować restrykcje.
Otwarciu biznesów towarzyszą często wizyty policji i sanepidu, ale właściciele firm argumentują, że jeżeli pozostaną zamknięci dłużej, to po ich firmach zostanie za chwilę wspomnienie. O kolejnych otwieranych biznesach i przyczynach takich decyzji informujemy w money.pl regularnie.
Przedsiębiorców do buntu zachęcają również sądy, które seryjnie unieważniają decyzje o drakońskich karach nałożonych przez inspektorów sanitarnych na osoby, które nie przestrzegały obostrzeń. Według prawników obostrzenia zostały wprowadzone bez odpowiedniej podstawy prawnej.