Sam resort rodziny i polityki społecznej w wypowiedzi przesłanej redakcji money.pl podkreśla, że temat oskładkowania umów cywilnoprawnych to nie żadna nowość.
Informujemy, że temat oskładkowania umów cywilnoprawnych, w tym kolejnych umów-zleceń, jest dyskutowany już od wielu lat i był ujęty w różnych dokumentach, m.in. w Przeglądzie systemu emerytalnego – Informacji Rady Ministrów dla Sejmu RP o skutkach obowiązywania ustawy z dnia 11 maja 2012 r. o zmianie ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (Dz. U. poz. 637) wraz z propozycjami zmian. Temat ten wielokrotnie też był poruszany na forum Rady Dialogu Społecznego (RDS) – podano w stanowisku dla naszej redakcji.
Prace analityczne
Sprawę miało przyspieszyć zobowiązanie się do konkretnych terminów w Krajowym Planie Odbudowy, gdzie wprost wskazano, że reforma ma być wdrożona do 31 marca 2023 r. Jednak, jak dotąd, ani środków z KPO, ani też konkretnych planów w tej kwestii – nie ma.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Obecnie trwają prace analityczne w zakresie ewentualnego oskładkowania umów cywilnoprawnych, w tym kolejnych umów-zleceń. Określenie zakresu zmian oraz przyjęcie konkretnych rozwiązań dotyczących umów cywilnoprawnych będzie możliwe dopiero po zakończeniu tych prac" – mówi nam przedstawiciel wydziału prasowego Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej.
Co to w praktyce oznacza? Na to pytanie trudno jednoznacznie odpowiedzieć, choć ekonomiści raczej mówią o grze na czas. – Myślę, że rząd robi wszystko w tej chwili, aby nie narazić się żadnej grupie, ale z drugiej strony widać rosnący fiskalizm, aby sfinansować coraz to nowe wydatki – mówi w rozmowie z money.pl profesor Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.
Zapowiedzi opodatkowania nadmiarowych zysków to dowód na to, że sytuacja budżetu jest coraz gorsza, wydatki są coraz większe, a rząd nie ustaje w tym, aby przypodobać się swoim wyborcom. Przyjęcie takiego rozwiązania nie mieści mi się głowie, ale już sama dyskusja wywołana takimi zapowiedziami jest niebezpieczna i nieodpowiedzialna. Myślę, że rząd nie wróci też przed wyborami do tematu oskładkowania umów cywilnoprawnych – jest to kontrowersyjne dla najniżej zarabiających i dla osób mniej wykwalifikowanych, a to jest potencjalny elektorat – ocenia porf. Jacek Męcina.
O odwlekaniu mówi również Jolanta Gałuszka, specjalistka z zakresu prawa podatkowego krajowego i międzynarodowego, wykładowca na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach.
– Na razie pod dużym znakiem zapytania jest to, czy my dostaniemy pieniądze z KPO. Być może w ramach obietnic rządowych resort będzie próbował wyciągnąć rękę do pracodawców i jeszcze o rok odwlecze wprowadzenie reformy – uzupełnia nasza rozmówczyni.
Jak nie teraz, to kiedy?
O to pytamy między innymi profesora Jacka Męcinę. – Im bliżej wyborów tym rządowi będzie trudniej wprowadzić takie działanie, jeśli rezygnuje z tego w tej chwili, co jest istotne w kontekście ułożenia budżetu na 2023 r. Myślę, że jedynie nadzwyczajne okoliczności zmusiłyby rząd do nadzwyczajnych działań. Najprawdopodobniej rząd będzie robił wszystko, aby przed wyborami nie oskładkować umów-zleceń – komentuje w rozmowie z money.pl.
O możliwych terminach wprowadzenia oskładkowania umów mówi nam Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich. – Do końca I kwartału 2023 r. możliwe byłoby uchwalenie samej ustawy, ale z całą pewnością nie wejście w życie przepisów mówiących o oskładkowaniu umów-zleceń. Jest to projekt mający bardzo duży wpływ na przedsiębiorców i funkcjonowanie rynku, dlatego nie może on być wdrażany w pospiesznym tempie – wyjaśnia Marek Kowalski.
I dodaje, że minimalny okres vacatio legis powinien wynosić 12 miesięcy, a zmiany powinny wchodzić wraz z początkiem danego roku. – Oznacza to, że najwcześniejszy racjonalny termin na wprowadzenie w życie tych rozwiązań to 1 stycznia 2024 r. Przykład ustawy, która od 2016 r. wprowadziła oskładkowanie umów-zleceń do kwoty płacy minimalnej, pokazała, że długi okres vacatio legis sprzyja sprawnemu wdrożeniu zmian po stronie przedsiębiorców i jest korzystne również z perspektywy finansów publicznych – uzupełnia w rozmowie z money.pl przewodniczący FPP.
O perspektywie nawet późniejszej mówi z kolei Krzysztof Inglot, ekspert rynku pracy i założyciel Personnel Service. – Trudno szacować, kiedy niepewność się skończy, ale doświadczenia związane z Polskim Ładem pokazują, że takie nagle wprowadzanie ważnych zmian nie przynosi dobrych efektów. Wydaje się, że aktualnie z punktu widzenia różnych prognoz ekonomicznych dobrym momentem mogłoby być wdrożenie zmian od 2025 r. – mówi naszej redakcji.
Konsekwencje
Podczas rozmów z ekspertami rynku pracy pojawiają się liczne wątpliwości związane z czasem wdrażania tej reformy.
Nie jestem pewna, czy te działania rządu są z ekonomicznego i socjalnego punktu widzenia przemyślane. Przedsiębiorcy w obliczu rosnących kosztów – nie tylko wzrostu płacy minimalnej, ale też cen prądu, paliw i przy dodatkowym obciążeniu fiskalnym w postaci oskładkowania umów cywilnoprawnych, mogą redukować zatrudnienie – komentuje Jolanta Gałuszka.
Prof. Jacek Męcina uważa z kolei, że odroczenie wprowadzenia tego rozwiązania nie jest złą wiadomością, z uwagi też na mocne podniesienie płacy minimalnej. – Trudno dziś planować działalność gospodarczą, mając tak rozedrgane pomysły – z jednej strony prawie pewną nowelizację, a z drugiej szereg innych decyzji, powodujących szok dla firm – mówi ekspert.
Sposób na ratowanie budżetu?
Podczas gdy rząd desperacko szuka sposobów na ratowanie budżetu, pewnym sposobem mogłoby być oskładkowanie umów-zleceń, co wiązałoby się z mniejszymi dotacjami do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (FUS), którego dysponentem jest ZUS. W tym przypadku jednak, jak wynika z wypowiedzi ekspertów, ryzyko byłoby wyższe od potencjalnych korzyści.
– Może być tak, że wprowadzenie oskładkowania umów cywilnoprawnych nie tylko nie zwiększy wpływów do budżetu, a spowoduje zwiększone wydatki państwa. W przypadku osób, które zdecydują się na przejście z umów-zleceń na kontrakty B2B (w ramach ryczałtu ewidencjonowanego), gdzie stawka zdrowotna nie stanowi procentu dochodu, zmniejszą się wpływy do ZUS-u, co oznacza również zwiększenie dotacji państwa do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych – mówi nam Jolanta Gałuszka.
Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP, w rozmowie z money.pl komentuje, że nie można byłoby zmniejszonych dotacji do FUS-u traktować jako zastępnika podatku. – Nawet jeśli miałoby to "połatać" braki płynnościowe w krótkim okresie, bo zmniejszałoby dotację budżetu do FUS-u, to siłą rzeczy oznaczałoby w przyszłości, że zwaloryzowane składki po pewnym czasie będą wypłacane z bieżących wówczas dochodów ZUS-u lub dotacji budżetu – wyjaśnia.
Weronika Szkwarek, dziennikarka money.pl