Tuż za popytem na pracownika rosną też płace. Według danych ONS brytyjskie firmy zgłaszają gwałtowny wzrost presji płacowej. Ostatnie dane z lipca pokazują, że średnie tygodniowe zarobki są wyższe o 8,3 proc. niż przed rokiem.
Braki szczególnie w hotelarstwie, gastronomii, transporcie i spedycji są na tyle dotkliwe, że brytyjskie media od tygodni żyją pustymi półkami w sklepach i ograniczonym menu w restauracjach.
Jak już informowaliśmy w money.pl, korzystają na tym właściciele polskich małych sklepów, którzy sprowadzają produkty bezpośrednio z Polski. Paradoksalnie łatwiej w ten sposób zapewnić sobie towary, niż liczyć na brytyjskich dostawców i transport. Pytanie tylko, czy skorzystają też Polacy szukający tam pracy?
Trudny dostęp
Sytuacja jest już na tyle trudna, że Konfederacja Przemysłu Brytyjskiego i inne organizacje pracodawców apelują do rządu o tymczasowe złagodzenia nowych przepisów imigracyjnych wprowadzonych po brexicie. Mogłyby wiele zmienić, na razie to jednak tylko apele i formalności wizowe mogą być najpoważniejszą przeszkodą dotarcia na ten obecnie bardzo chłonny rynek.
- Trzeba dostać pozwolenie na prace, wizę, przedstawić gwarancję dochodów, by zdobyć dodatkowe punkty. Dlatego ta bariera może być silniejsza niż wysokie zarobki na Wyspach. Zatem to nie jest już tak atrakcyjny rynek dla wszystkich pracowników. Może nim pozostać głównie dla specjalistów - mówi Andrzej Kubisiak.
Przypomnijmy, od pierwszego dnia 2021 r. zaczął obowiązywać system punktowy, jednakowy dla chętnych ze wszystkich krajów, który szczegółowo opisywaliśmy już w money.pl. Czasy wyjazdów, by pracy poszukać, już się skończyły.
Jak ocenia Monika Fedorczuk, ekspert rynku pracy Konfederacji Lewiatan, liczba wakatów w Wielkiej Brytanii wpływa na wzrost tamtejszych zarobków, o których informuje ONS, ale przecież i u nas nie stoją one w miejscu.
Europejska konkurencja
- Wzrost przeciętnego wynagrodzenia w Polsce w porównaniu z zeszłym rokiem wynosi przecież 8,7 proc. Poza tym na rynku pracy konkurują też pracodawcy z Niemiec i krajów Beneluxu. Szczególnie poszukiwani są informatycy, biotechnolodzy, chemicy, inżynierowie - mówi Fedorczuk.
Jej zdaniem jest mało prawdopodobne, by oferty z Wielkiej Brytanii połączone z barierą związaną z brexitem, trudnościami z przekraczaniem granicy, ostatecznie łatwo przebijały te z Polski i Europy.
Pokazują to też doświadczenia agencji rekrutacyjnej Antal. Jak przekonuje jej ekspertka Agnieszka Grzegorczyk, obecne oferty mogą być atrakcyjne głównie dla młodych specjalistów, którzy szukają doświadczenia w firmach za granicą. Jednak wśród ludzi z rodzinami, którzy musieliby się przenosić do Wielkiej Brytanii, zainteresowanie jest znikome.
- W przypadku stanowisk produkcyjnych i nisko wykwalifikowanych innych zawodów odczuwalny jest problem ze skompletowaniem oferty dla brytyjskich pracodawców. Przed brexitem na 20 poszukiwanych kandydatów - zgłaszało się 18 pracowników z Europy Środkowowschodniej, w większości Polaków. Dziś takiego zainteresowania już nie widzimy - mówi Grzegorczyk.
Są też i powroty
Wszystko to mimo ciągle znaczącej różnicy w wynagrodzeniach. Według ostatnich danych ONS z lipca tego roku średnia miesięczna płaca w Wielkiej Brytanii wyniosła 2675 funtów, czyli ponad 14 tys. zł. W Polsce w tym samym czasie, według danych GUS, średnia pensja w przedsiębiorstwach wyniosła 5,9 tys. zł.
Ciągle też kuszące oferty czekają na pracowników branży IT, którzy już na wstępie kariery mogą liczyć nawet na 3 tys. funtów, czyli 16 tys. zł. W wyjątkowej sytuacji są też inżynierowie. Tutaj zarobki kształtują się w przedziale 3,5 - 4,2 tys. funtów, czyli od 18 do 22 tys. zł.
IT jest tu szczególne, bo pandemia pozwala na pracę zdalną. Można zatem otrzymywać wynagrodzenie w funtach i mieszkać w Polsce. Pieniądze to jednak nie wszystko.
- Zarobki w Wielkiej Brytanii są nadal bardzo atrakcyjne, ale widzimy teraz, że Polacy na Wyspach nie przechodzą już z firmy do firmy z powodu drobnej podwyżki. Są bardziej zachowawczy i ostrożni w wyborze miejsca pracy - mówi ekspertka Antal.
Ostatnio nasza rozmówczyni współpracowała z kandydatem, który był inżynierem do spraw automatyki, ale nie skusił się na kolejną angielską ofertę i po dwóch latach wrócił do Polski. Wzrosły koszty życia na Wyspach i to też jest czynnikiem, który sprawia, że zainteresowanie pracą w Wielkiej Brytanii nie jest już tak duże.
- Inny z kandydatów, specjalista branży produkcyjnej, powiedział mi, że tylko podwojenie jego obecnych zarobków mogłoby go zmobilizować do przeprowadzki. W Polsce zarabia 10 tys. zł. brutto. To jego wymaganie może nawet dla firm brytyjskich być teraz trudne do spełnienia - mówi Grzegorczyk.