Według wyliczeń Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar w styczniu średnia ważona cena sprzedaży nowego samochodu osobowego na polskim rynku sięgnęła 129,1 tys. zł - informuje dziennik "Rzeczpospolita".
To o prawie 12 proc. więcej niż w tym samym miesiącu rok wcześniej. Trzy lata wystarczyły, by średni wzrost sięgnął 30 proc. Co to oznacza dla rodzimych fanów motoryzacji?
Jedno jest pewne - nie zanosi się na stabilizację cen, bo te nadal będą rosły. Przy obecnym tempie podwyżek widać wyraźnie, że już wkrótce można się spodziewać pobicia cenowego rekordu z kwietnia 2020 r., gdy po raz pierwszy średnia ważona cena sprzedaży nowego samochodu osobowego przebiła poziom 130 tys. zł.
Eksperci wskazują zgodnie, że jednym z powodów tego stanu rzeczy jest rosnąca popularność samochodów segmentu premium, kupowanych głównie przez firmy.
Średnia cena aut z tego "pułapu" to blisko ćwierć miliona złotych (234,4 tys. zł) - udział w rynku aut premium wzrósł o blisko 6 proc. w ciągu ostatnich dwóch lat.
Kolejnym, nie mniej ważnym powodem wzrostu cen są droższe koszty produkcji pojazdów.
- Jest to związane z rosnącymi wyzwaniami dotyczącymi dostosowania do norm emisji CO2 i spalin, ale też rosnącymi wymaganiami dotyczącymi bezpieczeństwa nowych samochodów – tłumaczy Łukasz Paździor, dyrektor zarządzający Mazda Motor Poland, w rozmowie z "Rz".
Skoro kupujemy więcej aut z wyższych segmentów lub z bogatszym wyposażeniem, to ich tzw. średnia ważona cena rośnie. Z tej perspektywy droższe zakupy oznaczają, że rosną również wymagania nabywców wobec nowych aut i dlatego są oni w stanie ponieść wyższe koszty.
Czy to oznacza, że polscy konsumenci opływają w luksusy? Eksperci kontrują, że wręcz przeciwnie. Ten stan rzeczy udowadnia, że przeciętny Polak nadal korzystają z aut używanych, kiedy najbogatsi "nabijają" statystyki sprzedaży znanych marek.