Ministerstwo Klimatu chce nowelizować prawo energetyczne, w którym likwiduje opusty na nowe panele słoneczne. W praktyce oznacza to dodatkowy koszt rzędu tysiąca złotych rocznie dla przeciętnego gospodarstwa domowego.
Do tej pory było prosto. Korzystanie z fotowoltaiki oznaczało, że oddajemy nadwyżki wyprodukowanej energii elektrycznej. Kiedy panele nie działają, na przykład w nocy, i gospodarstwu brakuje prądu, może ono za darmo odebrać do 80 proc. oddanej wcześniej energii. Teraz rząd chce nałożyć na ten proces opłatę.
Panele słoneczne, które rozpoczną pracę od stycznia 2022 r., zaczną funkcjonować na wolnym rynku producentów energii. Wyprodukowaną będą zużywać od razu, nadwyżkę będą odsprzedawać, a brakującą kupować.
Rzecz jednak w tym, że dostaną za nadwyżkę wyprodukowaną w słoneczny dzień mniej, niż będą musieli zapłacić za prąd w nocy i wieczorem, kiedy panele już nie będą produkować energii.
W projekcie zmian zapisano, że nadwyżki energii będą skupowane po średniej cenie energii na rynku z poprzedniego kwartału, którą publikuje Urząd Regulacji Energetyki. Obecnie jest to 256,22 zł/MWh, ale na rynku za energię płaci się obecnie po zachodzie słońca 667 zł/MWh.
Paneli na dachach nie będzie przybywać już tak szybko, ale chętnych brakować nie będzie - zwiastują eksperci. Czy słusznie? Przekonamy się już po wejściu w życie przepisów.