W Wirtualnej Polsce w wakacje ruszamy z akcją #pokażparagon. Wysyłajcie nam swoje "paragony grozy" lub "paragony łagodności". Piszcie do nas przez dziejesie.wp.pl
Wysokie ceny w nadmorskich kurortach mogą wzbudzać frustrację. Obiad z rybą dla jednej osoby w cenie 60 zł stał się już normą, podobnie zresztą jak drogie desery, o czym pisaliśmy już w money.pl niejednokrotnie. Wielu te stawki zaskakują, ale - co ciekawe - część czytelników staje w obronie restauratorów.
"To nie jest ich wina" - pisze na naszym facebookowym profilu pani Grażyna, zdaniem której drogie posiłki to przede wszystkim efekt wyższych kosztów wywozu śmieci, prądu czy gazu. "Usługi biorą pod uwagę zwiększone koszty. Ryby na całym świecie podrożały o 100 procent!" - wylicza nasza czytelniczka.
W sukurs przychodzi jej pan Robert, który zwraca uwagę na proste prawo ekonomii. Co pokazuje zresztą, że wielu Polaków na kosztowne posiłki po prostu stać - przynajmniej na wakacjach. "Popyt rodzi podaż. Każdy chce więcej. A jeśli ludzie są skłonni tyle zapłacić, to dlaczego restauratorzy mają nie korzystać?" - pyta mężczyzna.
Są też i tacy, którzy mówią wprost: wakacje są raz w roku, więc czemu mielibyśmy nie zaszaleć? "My to lubimy narzekać! Ludzie, raz na rok to chyba można poszaleć i zjeść coś dobrego, a nie sobie żałować" - pisze pani Wiktoria. Bo skoro ceny idą w górę, restauratorzy też będą je podnosili, co zdaniem czytelniczki nie powinno przecież dziwić.
W tym roku dostaliśmy już szereg "paragonów grozy" znad polskiego morza. Syty obiad z dorszem, frytkami i surówką kosztuje nawet ponad 70 zł.
Alternatywa dla wysokich cen? Rybę na wakacjach można przecież kupić samemu - instruuje inny czytelnik money.pl. "Kilogram szczupaka na Mazurach kupimy za 20 zł, do tego frytki i już mamy dwa obiady za 25 zł" - wylicza. Ceny w stawach rybnych to potwierdzają. Kilogram lina kupimy już za 22 zł, a karasia czy karpia za odpowiednio 7 i 9 zł.
Pod jednym z naszych artykułów pojawiła się też sugestia, że nawet jeśli zrobimy taki obiad sami, wiele nie zaoszczędzimy. Pół kilograma dorsza świeżego lub mrożonego stanowi porcja w smażalniach - tłumaczy internauta. Do usmażenia ryby potrzebny jest też olej, do tego frytki i trzy rodzaje surówek, jak podają w smażalniach - wylicza. I wtedy - podsumowuje - można dopiero policzyć, ile na tym naprawdę zaoszczędziliśmy.
"Paragony grozy". Nie wszyscy są tak wyrozumiali
Część czytelników zwraca też uwagę na inną prostą prawdę. Za drogo? Nie kupuj! Takie komentarze pod artykułami o paragonach znad morza stały się już normą. Część internautów nie zamierza przymykać oczu na wysokie ceny i już teraz zapowiada "bojkot" wakacyjnych kurortów. "Ludzie nie nauczą się nigdy, że wakacje w Polsce są 2-3 razy droższe niż w Turcji czy Egipcie, więc niech płacą" - ironizuje jeden z nich.
"Jak nie stać, to nie kupuj. Ceny wysokie, ale ludzie kupują, czyli są w zasięgu możliwości" - czytamy dalej.
W money.pl o wysokich cenach na paragonach pisaliśmy już nie raz. W tym roku jednak ekspresowo poszybowały one do góry. Ceny w maju były średnio o 4,7 proc. wyższe niż rok wcześniej. Odczuwają to już turyści w popularnych i często odwiedzanych miejscowościach.