Pandemia koronawirusa powoduje szereg negatywnych dla nas konsekwencji. Obawiamy się o swoje zdrowie, żyjemy z dala od innych w izolacji, ale też w wyniku bezprecedensowego kryzysu gospodarczego obawiamy się o prace i nasze dochody. W tej sytuacji przekazywanie zmyślonych, czy zmanipulowanych informacji celem zastraszenia społeczeństwa i wywołania destabilizacji jest czymś szczególnie niebezpiecznym i szkodliwym. Tymczasem codziennie atakują nas „fakenews”. Niestety nieważne jak czasami absurdalna jest informacja, potrafi się ona roznieść w sposób błyskawiczny, wywołując czasami fatalne skutki.
W ostatnim miesiącu przykładem takiego „fakenews” były informacje o rzekomym zamknięciu Warszawy, którym żyły też media społecznościowe, rozgrzane informacjami „z pewnych źródeł”. Mogło to wywoływać panikę w sklepach i może na to było obliczone, ale szczęśliwie się nie udało.
Ale uważam, że inny „fakenews” rozpowszechniany od kilku tygodni w różny sposób jest groźniejszy i pośrednio odczułem to sam na własnej skórze podczas tegorocznych Świąt. Chodzi o pojawiającą się co kilka dni fałszywą informację, że nasze oszczędności w bankach nie są bezpieczne lub że Rząd po nie sięgnie. Trzy tygodnie temu wystarczył jeden artykuł o zamknięciu kilku oddziałów jednego z banków w połączeniu z dyskusją „w sieci” o tym, czy ktoś nie sięgnie po nasze depozyty, aby wywołać kolejki przed bankomatami przez 3 dni. Oczywiście, wszystkie te informacje były nieprawdziwe i już po kilku dniach klienci wracali z pieniędzmi z powrotem do banków, ale wywoływanie takiej gospodarczej i społecznej paniki jest skrajnie nieodpowiedzialne.
Kilka lat temu pracując w PKO Banku Polskim byłem odpowiedzialny m.in. za nasz bank na Ukrainie. Obserwowałem jak prowadzona jest tam wojna hybrydowa, w tym poprzez działania dezinformacyjne w sieci i na mediach społecznościowych, ponieważ przedmiotem ataku był także bank. Wymyślano najróżniejsze informacje od utraty wypłacalności banku, poprzez rzekome oszustwa podatkowe, po fikcyjne informacje o wycofaniu się ukraińskiego rynku. Działania te miały jeden cel w postaci destabilizacji sektora bankowego, który jest krwioobiegiem gospodarki, a w przypadku naszego banku jego przejęcie.
Mechanizm zawsze był bardzo prosty. Jeden z opłaconych portali lub kont na mediach społecznościowych podawał „fakenews”, a następnie farma trolli, opłaconych „influencerów” lub po prostu pożytecznych idiotów rozpowszechniała fałszywe informacje. PKO Bank Polski umiał sobie z tym radzić, a od kilku lat ukraiński bank ma rekordowe wyniki. Natomiast destabilizacja w dużej mierze się udała, ponieważ od czasu „Majdanu” na Ukrainie upadło kilkadziesiąt banków, a gospodarka pogrążona jest stale w kryzysie. Niestety obecnie w Polsce widać te same metody przy okazji kryzysu wywołanego koronawirusem, ale nie można pozwolić na dezinformacje.
Podczas trwających Świąt zostałem wplątany w tego typu akcję dezinformacyjną poprzez zmanipulowanie mojej wypowiedzi z jednego z wywiadów. Stworzono klasycznego „fakenewsa” i rozpoczęto rozpowszechnianie informacji, które nie miały kompletnie nic wspólnego z treścią mojego wywiadu. Obserwowałem to uważnie, ponieważ chyba rzadko aż tak czarno na białym może być widać tak bardzo jednoznaczny przypadek manipulacji opinią społeczną poprzez gospodarczy „fakenews” i można było zaobserwować, ten mechanizm krok po kroku.
Oto jak się tworzy „fakenewsa”!
W ubiegły czwartek miałem jeden z wielu obecnie wywiadów poświęconych Tarczy Finansowej z Polskiego Funduszu Rozwoju, która jest programem wsparcia finansowego dla przedsiębiorców i pracowników w związku ze kryzysem wywołanym koronawirusem. Aby sfinansować program PFR będzie emitował obligacje na rynku o wartości 100 mld zł. Dziennikarz zadał pytanie czy nie można zaoferować Polakom oszczędzającym w bankach korzystnego oprocentowania, ponieważ obecne oprocentowanie lokat jest na bardzo niskim poziomie, a jest tam zgromadzone 900 mld zł depozytów.
Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że myślimy także o emisji takich obligacji i że potencjalnie mogłaby to być atrakcyjna forma gromadzenia oszczędności dla Polaków. Innymi słowy normalna rozmowa o pomyśle zaoferowania Polakom atrakcyjnie oprocentowanych obligacji Polskiego Funduszu Rozwoju, aby zmobilizować środki na walkę ze skutkami gospodarczymi koronawirusa. Jest to praktycznie tym samym co inwestowanie w obligacje Skarbu Państwa. Niby proste i nie kontrowersyjne.
A tu nagle w niedziele świąteczną powstaje „fakenews”. W ciągu kilku dni ktoś przeanalizował tą wypowiedź i stwierdził, że nadaje się do dezinformacji. I co się okazuje, że to nie plan emisji obligacji przez PFR i wsparcia gospodarki, tylko plan kradzieży oszczędności Polaków.
Zaczyna na Twitter niejaki Andy Letkiewicz, który na poziomie stwierdza, że „Towarzysz Paweł Borys .. wyszczekał ‘myślimy o tym’. Czyżby Złodzieje PiS rozważali zerżniecie kasy z prywatnych kont Polaków”. To zwykły hejt, ale „fakenews” idzie dalej.
Chwilę potem na Twitter niejaki T Stanisławski lub inaczej FanTomas Szary podaje dalej i pisze: „Moja żona ciągle mi mówiła, że mafia dobierze się do naszych oszczędności! Nie wierzyłem!”.
Po czym Waldemar Kuczyński podaje dalej z komentarzem: „Uwaga! Po głowie chodzi im sięgnięcie po oszczędności ludzi. Gość nie mówi normalne obligacje, nie przymusowe, a są przypadki grabieży pieniędzy ludzi, jak na przykład PRL-owska Narodowa Pożyczka Rozwoju Sił Polski. Czuj Duch!”.
W tym samym czasie portal „wieści24” anonimowo daje informacje na czołówce z dopiskiem: „Jeśli rząd ma plan by dobrać się do oszczędności swojego narodu, to mamy do czynienia z bardzo poważnym skandalem”. Wystarczyło około 30 minut w świąteczny wieczór, żeby był już skandal i plan kradzieży oszczędności z kont Polek i Polaków, którym żyją media społecznościowe.
Jednocześnie portal „przekazdnia” daje informacje: „Pilne. Prezes Kaczyński planuje zarekwirować oszczędności obywateli w celu ratowania budżetu”. Przekaz dnia podaje dalej główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu Janusz Jankowiak na Linkedin. Wygląda więc to już poważne.
Ale poniedziałek robi się ciekawiej. Poseł Artur Dziambor z KORWIN pisze na mediach społecznościowych w nawiązaniu do wieści24: „Jutro banki będą otwarte. Warto zastanowić się nad wypłaceniem swoich oszczędności i ulokowaniem ich, nie wiem, w ogródku. W każdym razie gdzieś, gdzie rząd ich nie dorwie.”. W kategoriach gospodarczych to podżeganie do zabójstwa i po fali krytyki, Poseł tłumaczy, że to był żart. Jasne!
Następnie redaktor Rafał Badowski portal „natemat” też nie rozczarowuje, widać, że „poczuł krew” i publikuje tekst zatytułowany złowieszczo: „Masz oszczędności w banku? Szef PFR wyjawił, co może zrobić Rząd” oraz stawiając pytanie: „Czyżby wszyscy, którzy mają zgromadzone oszczędności w bankach, powinni się zacząć obawiać”.
Temat dobrze się klika, więc Rafał Badowski ciągnie temat i wkręca w to głównego ekonomistę Polskiej Rady Biznesu Janusza Jankowiaka, który manipuluje i daje wypowiedź, że moje słowa „…na temat oszczędności Polaków w bankach są skrajnie nieodpowiedzialne”. Dalej o tym, że „Słowa o tym, że rząd może sięgnąć po oszczędności Polaków wywołały duże poruszenie”. Po czym Janusz Jankowiak, który dobrze rozumie o co chodzi, twierdzi, że w sumie w obligacjach detalicznych emitowanych przez PFR nie byłoby nic złego. Kurtyna.
Skontaktowałem się z Januszem Jankowiakiem, który przekazał mi, że nie zna mojej źródłowej wypowiedzi, tylko bazował na „przekaziednia”. Poprosił, żebym mu przesłał co faktycznie powiedziałem. Ale komentarze w mediach już poszły.
W tym tekście nie chodzi o to, że zmanipulowano moją wypowiedź, bo temat jest absurdalny. Oczywiście żaden z portali nie zadał mi pytania o co chodzi, jeżeli wypowiedź była nieprecyzyjna. Dziękuję także bardzo wielu osobom, które to prostowały i wskazywały na manipulacje. Dostałem też dużo wspierających komentarzy. Ale to tylko jeden z wielu przykładów i prawdziwy problem w tym, jak bardzo łatwo wykreowano w sposób absolutnie świadomy całkowity „fakenews” po to, aby wprowadzić w błąd opinię publiczną.
Dlatego trzeba jasno powiedzieć. Polski sektor bankowy należy do jednego z najsilniejszych na świecie. Ma wysoką płynności oraz kapitały na poziomie, którym może pozazdrościć nam większość krajów Europy. Nasze oszczędności są tam bezpieczne i gwarantowane przez Państwo. Państwo więc nie tylko, że nie planuje żadnego rzekomego „skoku” na oszczędności, ale daje ich pełne bezpieczeństwo. I choć zdarzają się słabsze instytucje finansowe i warto zwracać uwagę, gdzie lokujemy nasze środki, to absolutnie możemy czuć się bezpiecznie.
I najważniejsze ostrożnie czytajmy informacje, nie dajmy się manipulować i wprowadzać w błąd, nie słuchajmy „fakenews”! Stop „fakenews”!
Paweł Borys, prezes PFR