Cezary Stypułkowski został wybrany przez radę nadzorczą na prezesa Banku Pekao w lipcu. Stanowisko objął natomiast 5 października. To człowiek dobrze znający branżę, bo wcześniej przez 14 lat był prezesem mBanku. Jak podaje "Parkiet", Stypułkowski po objęciu stanowiska wysłał pracownikom obszerny, liczący 12 stron list.
Pisze w nim, że ma on być "pierwszą okazją do wskazania wstępnej analizy wyzwań i szans, przed którymi stoi bank, a przede wszystkim otwarciem pola do dyskusji". Stypułkowski twierdzi, że w ciągu ostatnich lat bank utracił wiele ze swoich wcześniejszych przewag z powodu gwałtownych zmian technologicznych i zaostrzającej się konkurencji. I teraz trzeba odbudować wcześniejszą pozycję firmy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdaniem nowego prezesa zbyt wolno rosną przychody z tytułu opłat i prowizji - w ciągu 10 lat zwiększyły się zaledwie o 25 procent, podczas gdy u konkurencji nawet się podwoiły. Tymczasem to jeden z kluczowych obszarów banku, bo według Stypułkowskiego przychody z tego tytuły powinny pokrywać koszty wynikające z wynagrodzeń pracowników. W Pekao ten warunek jest jedynie marginalnie spełniony, a w dodatku pogarsza się - podaje "Parkiet", powołując się na treść listu do pracowników. Prezes chce nad tym popracować.
Stypułkowski w piśmie zwraca też uwagę, że Bank Pekao ma w porównaniu do konkurencji starszych klientów i należy przyciągnąć młodszych. Firma potrzebuje też "nowego wizerunku i rewitalizacji marki", bo przez część osób jest jego zdaniem mylona z PKO BP.
Kolejną kwestią, na którą zwraca uwagę nowy prezes, jest przestarzały system informatyczny. "Od jakości zarządzania danymi zależy przyszłość Banku Pekao. Ten obszar z pewnością będzie jednym z moich największych priorytetów" – twierdzi Stypułkowski, cytowany przez "Parkiet". "Zmiany są nieuniknione, a Pekao potrzebuje pełnego przebudzenia" - dodaje.
I zapowiada natychmiastowe rozpoczęcie prac nad zmianami.
Bank Pekao jest drugim pod względem wielkości aktywów bankiem w Polsce.
Długa kariera w bankowości
Cezary Stypułkowski od 2010 do 2024 r. był prezesem mBanku. W latach 2006-2010 pracował w banku inwestycyjnym J.P. Morgan w Londynie, gdzie od 2007 r. był dyrektorem zarządzającym na Europę Środkową i Wschodnią. W latach 2003-2006 pełnił natomiast funkcję prezesa zarządu grupy PZU, a w latach 1991-2003 kierował zarządem Banku Handlowego S.A. w Warszawie.
W opublikowanej we wtorek rozmowie z "Forbesem" Stypułkowski tłumaczył m.in., dlaczego broni przyznawanych w Polsce kredytów frankowych. - Bez napływu kapitału frankowego pokolenie mojego syna mieszkałoby u teściowej za szafą - ocenił.
Jak stwierdził, to, "co się wydarzyło w latach, powiedzmy 2005–2008, to dla klientów i dla gospodarki było dobre. Powstał rynek mieszkaniowy, zawarto dużo transakcji".
- Oczywiście nikt nie przewidział skali deprecjacji złotego, ale ona była też skutkiem prowadzonej polityki pieniężnej i fiskalnej. W Czechach korona się tak nie zdeprecjonowała - podkreślił nowy prezes Pekao S.A.
Jednocześnie dodał, że "gdyby u nas sprawy poszły w kierunku jakiegoś cywilizowanego rozwiązania, żeby – jak proponowałem – podzielić się zmaterializowanym ryzykiem walutowym pół na pół – banki z klientami – prawdopodobnie, to miałoby sens. Dzisiaj jesteśmy w innej sytuacji, sprawy są w sądach".
W 2023 r. jeszcze jako prezes mBanku, w opinii napisanej na money.pl oceniał, że "w obszarze bankowym niebezpiecznym zjawiskiem jest aprobata czy wręcz kreowanie naruszania umów kredytowych. Dotyczy to zwłaszcza problemu hipotecznych kredytów waloryzowanych kursem franka szwajcarskiego. Władze państwowe dopuściły do sytuacji, w której zobowiązania te są masowo podważane, a umowy kredytowe unieważniane przez sądy. W świetle treści opinii rządu kierowanych do TSUE można wręcz powiedzieć, że proces podważania tych umów jest wręcz promowany".