- Ustawy są przygotowane, są zgodne ze standardami europejskimi, tak jak to jest we Francji czy w Niemczech. Pluralizm medialny musi być zapewniony - powiedział wicepremier Piotr Gliński w rozmowie z serwisem 300polityka.
Temat oczywiście nowy nie jest. Środowisko związane z PiS od wielu lat mówi o potrzebie "repolonizacji" czy "dekoncentracji" mediów. Dwa miesiące temu wspominał o tym na przykład wicepremier Gowin. - Repolonizacja mediów będzie jednym z zadań rządu w przypadku zwycięstwa Zjednoczonej Prawicy w jesiennych wyborach - zapowiedział.
Temat jest zresztą poruszany regularnie. Zwykle politycy rządzącej koalicji mówią, że ustawy dekoncentracyjne są gotowe, lecz po prostu czekają na swój polityczny moment.
Ale czy naprawdę tak jest? Profesor Tadeusz Kowalski z Uniwersytetu Warszawskiego traktuje te zapewnienia z rezerwą. - Nie znam ciągle żadnych projektów co do dekoncentracji czy repolonizacji. Deklaracje polityków rzadko bywają poważne, a tu nawet nie znamy założeń - mówi w rozmowie z money.pl.
Może więc politykom rządu nie chodzi o dekoncentrację, a o mówienie o dekoncentracji? - Być może deklaracje premiera Glińskiego są typowym straszakiem na media. Takim pogrożeniem placem po tym, jak dziennikarze ostatnio ujawnili wiele afer związanych z przywilejami władzy - mówi profesor Kowalski, zwracając uwagę, że słowa Glińskiego pojawiają się w dość trudnym dla PiS momencie. Po wielu artykułach na temat wątpliwych lotów rządowym samolotem ze stanowiskiem pożegnał się były marszałek Sejmu Marek Kuchciński, teraz natomiast Polska mówi o willi marszałka Senatu. Ta druga sprawa też rozpoczęła się od artykułów prasowych.
- Swoją drogą, to dość specyficzne, bo zwykle przed wyborami władza chce mieć jak najlepsze stosunki z mediami - dodaje prof. Kowalski.
"Jakim cudem zrepolonizują 'Wyborczą'"?
Zdaniem medioznawcy trudno wykluczyć, że po prostu żadnych sensownych propozycji na temat dekoncentracji zwyczajnie jeszcze nie ma. Zresztą - stworzenie takiej ustawy byłoby dla rządzących niezwykle trudne.
- Trudno sobie wyobrazić, aby jakaś próba dekoncentracji była zgodna z przepisami UE. Spójrzmy na nasz rynek prasowy. Faktycznie, dużym potentatem jest tu na przykład wydawnictwo Bauer. Ale co rząd mógłby tu zrobić? Zabrać tej firmie tygodniki i magazyny? Zmusić firmę do ich sprzedaży? Naprawdę trudno to sobie wyobrazić. Nie mówiąc już o tym, że byłoby to działanie po prostu bezsensowne - mówi prof. Kowalski.
Jeszcze dosadniej wypowiada się na ten temat jeden z menadżerów branży mediowej, który jednak woli pozostać anonimowy.
- To jest tak, że PiS najchętniej by "zrepolonizował" dwie redakcje - "Gazetę Wyborczą" oraz TVN. Przecież dla nikogo nie jest tajemnicą, że o nich głównie tu chodzi. Z "Wyborczą" problem jest dość oczywisty. Trudno repolonizować polską firmę - mówi menedżer.
A TVN? - pytam. - Tu sytuacja jest bardziej skomplikowana. Zastrzegam, że znam ją tylko z plotek. Stacja należy obecnie do amerykańskiego koncernu Discovery. I ponoć amerykańskie władze wielokrotnie przestrzegały rząd przed zamachem na firmę, która należy do koncernu z USA. Na relacjach z administracją Trumpa zależy rządowi jak na niczym innym, więc bardzo wątpliwe jest to, by TVN został prędko zdekoncentrowany czy zrepolonizowany - mówi menedżer.
Czyli rację ma prof. Kowalski, że mówienie przez rządzących o dekoncentracji to taki straszak na media? - Może tak być. I co by nie mówić, jest to jakoś tam skuteczne. Mam kontakt z "ludźmi mediów". Dekoncentracja to od dawna ich ulubiony temat. Zastanawiają się, co będzie jak PiS wygra jesienne wybory. Czasem się z tego śmieją, ale jest to podszyte jakąś niepewnością. Być może więc Gliński i Gowin osiągnęli swoje cele - dodaje menedżer.
Zobacz też: Jarosław Gowin dla money.pl: Nie obiecałbym tak wiele. Wicepremier proponowałby inny kształt 500+
Czytaj też: Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl