Mateusz Morawiecki w rozmowie z Polską Agencją Prasową stwierdził, że Polska musi zamknąć rozdział "pt. kraj niskich pensji i taniej siły roboczej". Stąd decyzja Prawa i Sprawiedliwości, aby podwyższyć pensję minimalną – docelowo do 4 tys. złotych w 2023 roku.
Premier w argumentacji powoływał się m.in. na okres transformacji w Czechach, na Słowacji czy na Węgrzech, gdzie, w jego ocenie, płace rosły szybciej niż w Polsce. Jego zdaniem to była "pułapka", przez którą Polska zmaga się dzisiaj z wieloma problemami społecznymi, np. z emigracją.
Przypomniał też, że w latach 70. i 80. państwa zachodnie ustanawiały pensję minimalną na poziomie 50-60 proc. średniej krajowej. Morawiecki ocenił, że ta decyzja pomogła im w zniwelowaniu nierówności ekonomicznych i budowie tzw. klasy średniej.
Morawiecki powiedział, że "ma świadomość", że podwyższenie płacy minimalnej może "wywołać komentarze w środowisku przedsiębiorców". Przypomniał przy tym, m.in. o tym, że rząd obniżył CIT i stawkę ZUS dla najmniejszych firm, a także że obniżył o 40 proc. liczbę kontroli skarbowych w spółkach.
Jeśli Prawo i Sprawiedliwość wygra wybory, Morawiecki chciałby kolejnych ustaw ułatwiających funkcjonowanie polskim przedsiębiorcom, m.in. podwyższenie ryczałtu dla małych firm do 2 mln euro, co zostało zapowiedziane na konwencji PiS-u w Lublinie.
Przeczytaj: Wybory 2019 - Konwencja PiS w Lublinie. Morawiecki: mniejsza biurokracja i mniejsze podatki
Premier wskazał, że w "najlepszym interesie" przedsiębiorstw jest stworzenie w Polsce "zaawansowanej technologicznie gospodarki wysokich pensji". Polityk ocenił też, że jego ugrupowanie ma wiele pomysłów, aby przyspieszyć "skok technologiczny". Jednak nie wskazał jakie – ocenił tylko, że "nierozerwalnie związana" jest z tym podwyżka pensji minimalnej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl