Nie 3 tys. zł, a 2,8 tys. zł - taka w 2021 roku ma być pensja minimalna. To wstępna propozycja rządu Zjednoczonej Prawicy, która trafi do konsultacji społecznych. Pracodawcy mówią wprost: żadnych podwyżek. Związki zawodowe mówią: można więcej, bo obietnice były wyższe. NSZZ "Solidarność" słowami swojego szefa Piotra Dudy komunikuje: na mniej niż 200 zł podwyżki się nie zgodzimy.
Warto jednak pamiętać, że rząd już raz złożył inną propozycję, a ostatecznie podwyższył pensję minimalną. W czerwcu 2019 roku do Rady Dialogu Społecznego powędrowała kwota 2 tys. 450 zł. Ostatecznie podwyżka była o 150 zł wyższa.
Nie inaczej było rok wcześniej. Rząd najpierw proponował 2 tys. 220 zł, by ostatecznie podwyższyć minimalną do 2250 zł. Warto jednak mieć świadomość, że podwyżka pensji minimalnej państwu po prostu się opłaca. Powód? Jest oczywisty: to pracodawcy ją wypłacają, a skarb państwa tylko zarabia.
W jaki sposób budżet zarabia na wyższych pensjach minimalnych? To bardzo proste. Im wyższa pensja, tym wyższe składki. A wynagrodzenie podstawowe dotyka ponad 1,5 mln Polaków (ostatnie dane GUS na ten temat są z grudnia 2019 roku).
Każde 100 zł więcej ustawowego minimum pensji to miliard złotych więcej w budżecie.
Najłatwiej zmianę pokazać na przykładach. Dziś pracownik zarabiający 2,6 tys. zł, na rękę otrzymuje 1 921 zł. Ubezpieczenie zdrowotne (składna na NFZ) to 202 zł. Ubezpieczenie społeczne - emerytalne, rentowe i chorobowe (składka na ZUS) to w sumie 357 zł. Do tego dochodzi 121 zł dla fiskusa jako zaliczka na podatek dochodowy.
Na tym jednak płacenie składek się nie kończy. Pracownik z pensją minimalną jest dla pracodawcy wart 3 136 zł. Dodatkowe 536 zł to oczywiście reszta składek, które opłaca pracodawca. Z jego konta też 254 zł wędruje na ubezpieczenie emerytalne, 169 zł na ubezpieczenie rentowe, 47 zł na ubezpieczenie wypadkowe i 67 zł na Fundusz Pracy i Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.
Za każdego pracownika, który zarabia pensję minimalną, państwo pobiera 1215 zł miesięcznie. W ciągu roku to 14,5 tys. zł składek. W sumie? 21,8 mld zł w postaci podatków i składek.
Warto teraz zerknąć, ile państwo będzie pobierać od tego samego pracownika z pensją minimalną 2,8 tys. zł. Na rękę będzie miał 2 tys. 62 zł. Jego porcja składek i podatków warta jest zatem 738 zł.
Pracodawca dorzuci od siebie kolejne 577 zł. Łącznie zatem co miesiąc do budżetu wędruje 1,3 tys. zł. Rocznie to 15,7 tys. zł. Budżet w ciągu roku pobierze od miliona Polaków na pensji minimalnej 23,6 mld zł. Zysk jest oczywisty - to 1,8 mld zł.
Przy okazji warto dodać, że to tylko zysk bezpośredni. Podwyżka pensji minimalnej sprawi, że spora grupa Polaków będzie wydawać o 100 zł miesięcznie więcej. Efektywna stawka VAT w Polsce wynosi około 6 proc. (podczas gdy produkty w sklepach opodatkowane są według stawek 5, 8 i 23 proc.). Co to oznacza? Od dodatkowych pieniędzy w pensji Polaków, budżet jeszcze ściągnie dodatkowe środki.
Jak wynika z szacunków money.pl, w ciągu roku będzie to dodatkowe 108 mln zł. A to sprawia, że zysk budżetu już wędruje do poziomu niemal 2 mld zł.
I na tym zyski się nie kończą. W końcu od wysokości pensji minimalnej wyliczana jest wysokość preferencyjnych składek na ubezpieczenie społeczne dla nowych przedsiębiorców (obniżone składki można płacić przez pierwsze 2 lata prowadzenia działalności gospodarczej - red.). Ich podstawą jest bowiem 30 proc. pensji minimalnej.
Pierwszy szacunek mówiący o dwustuzłotowej podwyżce podnosi preferencyjne składki o niespełna kilkadziesiąt złotych. Co miesiąc przelew "świeżego" przedsiębiorcy będzie wyższy o przynajmniej 20 zł. Z 609 zł z groszami, zrobi się niemal 630 zł. Efekt? W ciągu roku taki początkujący pracodawca dorzuci do budżetu o 227 zł więcej niż teraz.
Im wyższa "hojność" rządu, tym wyższy skok składek dla najmniejszych przedsiębiorców.