Spot PFR stał się słynny z kilku powodów. Najbardziej prozaicznym – ale bardzo szybko wychwyconym przez branżę gastronomiczną – jest solidny błąd w sztuce. Na filmie kucharz ostrzy nóż – ale nie ostrze, lecz jego grzbiet. Druga sprawa to miejsce, w którym kręcono reklamę. Obserwatorzy szybko ustalili, że akcja spotu toczy się w warszawskiej restauracji Stalowa 52.
Administratorzy facebookowego profilu MLH zapytali w restauracji o reklamę. Odpowiedziała im menedżerka lokalu. Z jej słów wynika, że restauracja po prostu wynajęła przestrzeń agencji kręcącej reklamę, w spocie nie wystąpili pracownicy, ani właściciele. Nie mieli oni też wpływu na treść spotu. Treść reklamy nazywa "kompletną fikcją".
Na post MLH zdecydowali się zareagować przedstawiciele PFR. Paweł Borys informuje, że ta restauracja otrzymała 297 tys. zł wiosną oraz 546 tys. zł obecnie - łącznie 843 tys. zł wsparcia. Wiadomo też, że restauracja korzystała z umorzeń składek ZUS.
Luzowanie obostrzeń. Gastronomia rozczarowana
Szef PFR nie dodał jednak, że pierwsza kwota wsparcia jest tzw. zaliczką zwrotną. Jej ostateczne umorzenie jest zależne od wielu czynników.
W oficjalnym oświadczeniu Polskiego Funduszu Rozwoju na Twitterze wskazano, że "scenariusz spotu był od początku znany przez właścicieli restauracji Artbistro Stalowa 52".
Dodano, że w ramach Tarczy Finansowej 2.0 od początku roku 15 592 restauracje, placówki gastronomiczne i firmy cateringowe otrzymały w sumie 2,4 mld zł.
Tymczasem według Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej z rynku zniknęło już 5-6 tysięcy firm z tej branży. W Polsce przed wybuchem pandemii - w roku 2019 - działało ok. 72 tys. lokali gastronomicznych.