"Zgodnie z rządowym programem do Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego przeniesione zostaną wszystkie aktywa węglowe spółek energetycznych. Dzięki temu elektrownie konwencjonalne będą mogły przez kolejne 20 – 30 lat funkcjonować, odbierać polski węgiel i gwarantować bezpieczeństwo dostaw energii elektrycznej" - napisano w komunikacie.
Dodano, że powstanie NABE ma pozwolić spółkom energetycznym zwiększyć inwestycje w zieloną energię, "tak aby przeprowadzić w Polsce sprawiedliwą transformację energetyczną, rozłożoną w czasie i z poszanowaniem interesów pracowniczych".
PGE później odejdzie od węgla
Zaledwie przed kilkoma dniami PGE ogłosiło odejście od węgla w ciągu siedmiu najbliższych lat oraz osiągnięcie zero emisyjności do 2040 r. Zakładano, że na dekarbonizację przeznaczone zostanie 125 mld zł.
Inwestycje realizowane w ramach Strategii mają być skupione na dekarbonizacji i elektryfikacji. Łączne nakłady inwestycyjne w latach 2024-2030 wyniosą ponad 125 mld złotych - podała spółka w komunikacie.
Ten komunikat jest już jednak nieaktualny, chociaż z początkiem 2023 r. prezes PGE Wojciech Dąbrowski na antenie Polsat News zaznaczał, że dekarbonizacja jest nieunikniona.
- Wiemy, że on się kończy i jest coraz głębiej, przez co jego pozyskiwanie jest coraz droższe. Z drugiej strony mamy politykę klimatyczną, która sprawia, że produkcja z węgla obarczona jest opłatami za emisję CO2. W 2022 r. sama PGE zapłaciła prawie 20 mld zł za uprawnienia do emisji. Naszym celem jest jak najszybsze odejście od węgla. Stanie się to w ciągu 10-15 lat - mówił przed kilkoma miesiącami.
Zapakowani w węgiel. "Tak nas urządziło państwo"
Takie podejście do węgla miało kosztować prezesa Dąbrowskiego posadę w PGE. O jego dymisji mówi się od kilku dni, chociaż w poniedziałek "Rzeczpospolita" poinformowała, że ma jednak zachować stanowisko.
"Za przygotowanie zielonej aktualizacji strategii PGE odpowiadały departamenty podległe wiceprezes Wandzie Buk oraz wiceprezesowi Lechosławowi Rojewskiemu. Ta pierwsza była wymieniana jako następczyni Dąbrowskiego" - czytamy w "Rz".