Intensyfikacja dostaw drogą morską jest - jak komunikuje PGNiG - odpowiedzią na kryzys na europejskim rynku gazu. Kryzys, który wynika z żądań Władimira Putina, by za rosyjski surowiec dostarczany gazociągami płacić w rublach. Mimo że umowy Gazpromu z odbiorcami stanowią inaczej. Polska nie przystała na te nowe warunki. Dlatego dostawy gazu do naszego kraju z Rosji wstrzymano.
Czytaj także: Putin wykorzystał plan transformacji i pchnął Europę w kierunku paliw kopalnych. Dziś za to płacimy
"Wydarzenia ostatnich dni, kiedy Gazprom przestał realizować kontrakt jamalski, tylko potwierdzają słuszność naszej strategii. To m.in. dzięki dodatkowym dostawom LNG możemy zatłaczać podziemne magazyny gazu, których zapasy stanowią dodatkową gwarancję niezakłóconych dostaw do naszych odbiorców" – komentuje prezes PGNiG.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Stąd do Polski płynie skroplony gaz ziemny
Między 25 kwietnia a 2 maja spółka odebrała trzy ładunki LNG. Metanowiec BW Magnolia dostarczył w poniedziałek z USA ok. 70 tys. ton skroplonego gazu, czyli ok. 90 mln m sześc. gazu ziemnego po regazyfikacji.
Od 2015 roku PGNiG odebrało w gazoporcie w Świnoujściu łącznie 163 dostawy skroplonego gazu ziemnego. Najważniejszym kierunkiem, z którego dociera gaz, jest Katar – 99 ładunków. Na kolejnym miejscu znalazły się USA, z 47 dostawami, oraz Norwegia. Pojedyncze dostawy, w ramach transakcji spotowych, PGNiG odebrało z Nigerii oraz z Trynidadu i Tobago.
Spółka w komunikacie zaznaczyła, że skroplony gaz stanowi około jedną czwartą całkowitego wolumenu importowego PGNiG. Od 2022 r. zarezerwowane przez nią moce regazyfikacyjne terminala w Świnoujściu sięgają 6,2 mld m sześc. rocznie, a od 2024 r. wzrosną do 8,3 mld m sześc. rocznie.