Jan Mencwel z Miasto jest Nasze ogłosił w czwartek w swoich mediach społecznościowych, że "mamy pierwszą osobę w Polsce ukaraną za mówienie patodeweloperka".
Opublikował fragmenty wyroku dotyczącego Stefana Gardawskiego, który został pozwany przez Dom Development za naruszenie dóbr osobistych. W uzasadnieniu czytamy, że "słowo patodeweloperka użyte w stosunku do powoda jest obraźliwe i nie znajduje żadnego uzasadnienia".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mencwel wyjaśnia, że sprawa sięga 2016 roku, kiedy Warszawa sprzedała działkę Dom Development. Przy transakcji nie przedłożono wymaganej zgody konserwatora zabytków, a sprawę nagłośnił Stefan Gardawski. Na dewelopera została nałożona kara w wysokości 37 mln zł. Z powodu błędów proceduralnych została jednak uchylona.
Dom Development pozwał Stefana Gardawskiego. Sąd pierwszej instancji uznał, że aktywista naruszył dobra osobiste Dom Development. Nakazał mu skasować i przeprosić za dwa z trzech wpisów. Gardawski ma także zapłacić 5 tys. zł na wskazaną fundację. Od wyroku się odwołał, a pod swoimi wpisami umieścił informację: "niniejszy wpis jest przedmiotem postępowania o ochronę dóbr osobistych przed Sądem Okręgowym w Warszawie".
Stefan przez ujawnianie niewygodnych faktów o DD miał nieomal doprowadzić do upadku największego dewelopera w Polsce. Klienci byli o krok od zaprzestania kupowania jego mieszkań! Rzecz jasna apartamenty w inwestycji sprzedały się "na pniu" jeszcze przed końcem budowy - pisze zbulwersowany Jan Mencwel.
W uzasadnieniu wyroku, który upublicznił aktywista czytamy, że wypowiedzi Gardawskiego "godziły w renomę powoda, a ich konsekwencją mogła być faktyczna utrata klientów i kontrahentów. Na skutek akcji pozwanego, mogliby oni utracić zaufanie do powoda i nie nabywać jej produktów, bądź nie współpracować z nią na płaszczyźnie handlowej".
Zwróciliśmy się do Dom Development z prośbą o komentarz ws. wyroku sądu.