W grudniu zeszłego roku inflacja w Polsce zbliżyła się do poziomu 9 proc. W styczniu najprawdopodobniej go przebije. Wraz z rosnącą inflacją Rada Polityki Pieniężnej podnosi stopy procentowe. I dobrze, że tak się dzieje, bo, jak przekonuje Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowego, gdyby NBP chciał przeczekać wysoki wzrost cen, popełniłby duży błąd. Dlaczego?
Inflacja a Rada Polityki Pieniężnej - pierwsze starcie
Według specjalistów banku inflacja weszła już na poziomy, które po prostu stają się niebezpieczne. Nawet inflacja bazowa - czyli nieuwzględniająca cen energii i żywności - rośnie w bardzo szybkim tempie. "Teoretycznie mógłby to być tylko chwilowy wzrost, ale problem polega na tym, że obawy inflacyjne zaczęły się utrwalać" - wyjaśniają.
Należy przy tym podkreślić, że długoterminowe prognozy analityków pokazują, że w ciągu najbliższych pięciu lat inflacja wyniesie średnio 4,4 proc. i odchyli się od celu o niemal 2 pkt.
"Nawet w okresie uporczywej deflacji długoterminowe oczekiwania były na tyle zakotwiczone, że oscylowały w pobliżu (dolnej) granicy celu RPP. Teraz już o zakotwiczeniu nie ma mowy. Pocieszające mogłoby być to, że zmiany oczekiwań inflacyjnych mają zazwyczaj znikomy wpływ na CPI i to raczej bieżąca inflacja wpływa na oczekiwania, niż oczekiwania na inflację. Tym razem jednak percepcja inflacji zaczęła wpływać na każdy aspekt życia gospodarczego, a przez to po raz pierwszy od trzydziestu lat kwestia oczekiwań może mieć w Polsce znaczenie dla kształtowania się CPI, a tym bardziej dla antyinflacyjnej reputacji banku centralnego" - czytamy w opracowaniu banku.
Gorący rynek pracy i podwyżki
Zdaniem Kalisza ryzyko, że inflacja w styczniu przekroczy 10 proc. wydaje się wysokie. Gdzie ekonomista dostrzega główne zagrożenie dla gospodarki? W tym, co opisywaliśmy na łamach money.pl już wiele razy. W jego opinii wysoka inflacja i oczekiwania jej dalszego wzrostu mogą przyczyniać się do "ponadproporcjonalnego przyspieszenia płac".
Jak tłumaczą, taki scenariusz wydaje się możliwy w świetle danych, które pojawiły się w ostatnich tygodniach. Badania NBP pokazały, że pod względem planowanych podwyżek koniec 2021 przebił nawet okres boomu 2007-08. Dwucyfrowe wzrosty wynagrodzeń odnotowano w 60 proc. gałęzi gospodarki.
Dynamika płac jest więc zbyt szybka i może doprowadzić do efektów drugiej rundy (Polacy widząc drożejące produkty, ubiegają się o wyższe płace, co napędza ceny). Dlatego według Citi płace nie powinny być wyższe niż wydajność pracy powiększona o cel inflacyjny NBP (2,5 proc.).
Tak zdefiniowany poziom "bezpiecznego dla inflacji" wzrostu wynagrodzeń wynosi około 5 proc. i jest o połowę niższy niż notowane obecnie wzrosty. Jedynym sposobem do tego aby sprowadzić dynamikę płac do tych poziomów jest doprowadzenie do spowolnienia popytu. Bez tego wynagrodzenia i ceny mogą jeszcze przez dłuższy czas przyspiesza.
Co więcej, szansą na obniżenie inflacji byłoby umocnienie złotego, jednak może to być trudne. "(...) od lat realny kurs PLN jest zaskakująco stabilny. Oznacza to, że osłabienie z ostatniego roku po prostu kompensuje fakt, że inflacja w kraju jest wyższa niż za granicą. Czyli wbrew pozorom znaczna część osłabienia ma charakter trwały i "samoistny" powrót do historycznych poziomów nie będzie łatwy" - kończą specjaliści banku.