"Uwaga redakcje! Źródłem depeszy pod tytułem 'Premier RP Donald Tusk: 1 lipca 2024 r. zacznie się w Polsce częściowa mobilizacja' nie jest Polska Agencja Prasowa" - napisała PAP o godzinie 14.14. Sześć minut wcześniej anulowała depeszę, która pojawiła się w jej serwisie równo o godzinie 14.
Pierwotna depesza dotyczyła rzekomej decyzji Donalda Tuska o mobilizacji 200 tys. obywateli Polski: "zarówno byłych wojskowych, jak i zwykłych cywilów". Według tej fałszywej depeszy wszyscy zmobilizowani mieli trafić na Ukrainę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Wkład wojskowy zmobilizowanej rezerwy, utworzonej z obywateli polskich ma być dobitnym przykładem twardego pragnienia zachowania jedności i wartości krajów europejskich, jak i całego demokratycznego i zachodniego świata. To ma dać Polsce pierwszeństwo do zdecydowanego odparcia agresji Rosyjskiej, rozpoczętej przez Władimira Putina" - można przeczytać w anulowanej, nieprawdziwej depeszy.
Szef KPRM zabiera głos
Podkreślmy, Donald Tusk nie podjął żadnej decyzji dotyczącej mobilizacji. Nic takiego nie ma miejsca i nikt nie zostanie wysłany na Ukrainę. Do sprawy odniósł się bardzo szybko w serwisie X szef Kancelarii Premiera Jan Grabiec. "Rzekomy komunikat PAP na temat mobilizacji jest nieprawdziwy. Służby wyjaśniają incydent" - napisał krótko.
"Wszystko wskazuje na cyberatak i zaplanowaną dezinformację! O kolejnych ustaleniach będę informował na bieżąco" - dodał we wpisie na platformie X Krzysztof Gawkowski, wicepremier i minister cyfryzacji.
Służby podjęły działania
A Jacek Dobrzyński, rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych, ogłosił, że "w związku z prawdopodobnie rosyjskim cyberatakiem na Polską Agencję Prasową i podaniem dezinformujących wiadomości o rzekomej mobilizacji w Polsce, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego we współpracy z Ministerstwem Cyfryzacji podjęła natychmiastowe działania".
Krzysztof Gawkowski był też pytany o nieprawdziwą depeszę w rozmowie z Polsat News. - Wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z cyberatakiem, który został skierowany ze strony rosyjskiej. A cel to dezinformacja przed wyborami i sparaliżowanie społeczeństwa - ocenił. Podkreślił, że wszystko dzieje się w trybie ekstraordynaryjnym. Zaznaczył, że działają już służby na poziomie ABW i NASK. - Zarządzanie odbywa się też w Polskiej Agencji Prasowej - dodał.
- Już po dwóch minutach od informacji zostały podjęte działania, delegowana została Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, delegowany został NASK, które mają odpowiednie służby przeciwdziałania dezinformacji, zostały podjęte działania koordynacyjne między koordynatorem służb, panem ministrem Siemoniakiem a Ministerstwem Cyfryzacji i moją osobą. W sprawę został włączony w sposób pilny premier Donald Tusk, który też już po kilku minutach wszystko wiedział - relacjonował Gawkowski.
- To jest od dawna opracowany scenariusz, wiemy jak reagować - zapewnił.