Za powołaniem Komisji ds. badania wpływów rosyjskich głosowało 233 posłów, przeciwko było 208 osób, a 9 parlamentarzystów wstrzymało się od głosu. Teraz senatorowie będą mieć 30 dni na odniesienie się do ustawy.
Będzie komisja badająca "wpływy rosyjskie"
Propozycję powołania takiej komisji po raz pierwszy przedstawił Jarosław Kaczyński pod koniec listopada 2022 r. Chcemy przedstawić projekt ustawy dotyczącej powołania komisji, która ma zbadać politykę energetyczną prowadzoną przez rząd polski w latach 2007-2015. Wzbudzała ona kontrowersje, dlatego trzeba ją wyjaśnić – stwierdził wtedy lider PiS.
Projekt ustawy trafił do Sejmu w grudniu. Ostatecznie Komisja, która ma działać na zasadach podobnych do funkcjonowania komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji warszawskiej, zbada "wpływy rosyjskie" z lat 2007-2022. Sprawdzi zatem też okres rządów Zjednoczonej Prawicy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Komisja ma się składać z dziewięciu członków powoływanych i odwoływanych przez Sejm. Na jej czele ma stanąć przewodniczący wybierany spośród członków komisji. Zgodnie z przepisami kluby poselskie mają przedstawić kandydatów do komisji w ciągu dwóch tygodni od wejścia przepisów w życie.
Oto czym zajmie się nowa Komisja
Komisja badająca wpływy rosyjskie ma prowadzić postępowania mające na celu wyjaśnianie przypadków "funkcjonariuszy publicznych lub członków kadry kierowniczej wyższego szczebla, którzy w latach 2007-2022 pod wpływem rosyjskim, działali na szkodę interesów RP".
Zgodnie z przepisami ustawy Komisja ma analizować m.in. czynności urzędowe, tworzenie, powielanie, udostępnianie informacji osobom trzecim; wpływanie na treść decyzji administracyjnych; wydawanie szkodliwych decyzji; składanie oświadczeń woli w imieniu organu władzy publicznej lub spółki; zawieranie umów czy dysponowanie środkami publicznymi lub spółki.
Nowy organ dostanie też specjalne przywileje. Będzie mógł podjąć decyzje w zakresie m.in. uchylenia decyzji administracyjnej wydanej w wyniku wpływów rosyjskich, wydania zakazu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi do 10 lat oraz cofnięcia i zakaz poświadczania bezpieczeństwa na 10 lat.
Opozycja obawia się, że to Komisja wycelowana w nią
PiS przekonuje, że Komisja jest potrzebna, aby ustalić, jak duży wpływ na politykę wewnętrzną Polski mieli Rosjanie. – Niewątpliwie w różnych sferach wpływy rosyjskie były i dziś już nikt nie ma co do tego wątpliwości i pewnie są nadal, bo przecież te różnego rodzaju grupy wpływu nadal funkcjonują w całej Europie – uzasadniał w rozmowie z Polską Agencją Prasową Kazimierz Smoliński, poseł PiS.
Janusz Kowalski z Solidarnej Polski jaśniej wytłuścił oczekiwania władzy względem tej komisji. W rozmowie z reporterami TVN24 przypomniał tzw. umowę gazową z października 2010 r., za którą, w jego ocenie, powinni odpowiedzieć Donald Tusk i Waldemar Pawlak.
Mam nadzieję, że efektem pracy tej komisji będzie również postawienie Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu – powiedział Janusz Kowalski, cytowany przez TVN24.
Opozycja natomiast obawia się, że Komisja ma posłużyć partii rządzącej do wyeliminowania rywali politycznych z życia publicznego. – Ta komisja, tak naprawdę, to miałby być pewnego rodzaju może straszak, albo inaczej, to już nawet jest krok dalej. To już jest próba zadziałania tak, jak Stalin kiedyś próbował wymazywać ze zdjęć swoich przeciwników politycznych. (...) Dzisiaj PiS chce to samo robić z politykami opozycji – stwierdził w rozmowie z TVN24 Jakub Stefaniak z Koalicji Polskiej-PSL.