W środę prezes PiS przyjechał do Lublina, gdzie na Forum Młodych Prawa i Sprawiedliwości zapowiedział nowelizację Kodeksu pracy. Zmiana ma wzmocnić pozycję kobiet na rynku pracy, przede wszystkim zaś zniwelować dysproporcje między zarobkami kobiet i mężczyzn, jeśli wykonują dokładnie taką samą pracę.
Dziwna "wrzutka"
Jako pierwsza do projektu nowelizacji, który trafi niedługo do Sejmu, dotarła Wirtualna Polska. Jak się okazuje, zmiana dotyczy przepisów o mobbingu. Jego definicja ma zostać rozszerzona tak, by za mobbing uznawane było także "różnicowanie wysokości wynagrodzenia ze względu na płeć pracownika". Pojawia się jednak poważna wątpliwość, czy taka zmiana coś da.
Zdziwiony taką formą "wrzutki" jest Łukasz Chruściel, radca prawny zajmujący się prawem pracy, partner w kancelarii PCS Paruch Chruściel Schiffter | Littler Global. - Ona jest nieprzemyślana. Przede wszystkim problem nierówności płacowej to kwestia dyskryminacji, a nie mobbingu - tłumaczy.
- Lepiej jest walczyć o wyrównanie płacy na podstawie przepisów o dyskryminacji. Wtedy bowiem to na pracodawcy jest ciężar udowodnienia, że dyskryminacja nie wystąpiła, a różnica w wynagrodzeniu była uzasadniona. Odwrotnie jest w przypadku mobbingu, gdzie to poszkodowany musi dowieść, że mobbing faktycznie miał miejsce - wyjaśnia Chruściel.
- Ta zmiana nie daje pracownikowi niczego. Zupełnie abstrahuje od systematyki Kodeksu pracy. Jest wewnętrznie sprzeczna z pozostałymi przesłankami mobbingu. To nie jest tak, że ktoś doda jeden przepis do kodeksu i zniknie nierówność płacowa - komentuje ekspert.
Co można zmienić
Co w takim razie powinno się zmienić, aby zmniejszyć lukę płacową? Jak tłumaczy Chruściel, najważniejsze są nie tyle nowe zapisy, co skuteczne egzekwowanie tych już istniejących. Nie wymiar kary, a jej nieuchronność działa bowiem najlepiej.
Jego zdaniem dobrym pomysłem jest natomiast zwolnienie poszkodowanych z opłat sądowych i zapewnienie im bezpłatnych, doświadczonych prawników z urzędu, którzy dobrze orientują się w prawie pracy. W skrajnych przypadkach pracodawcy, którzy permanentnie dopuszczają się dyskryminacji mogliby być wyłączani z możliwości ubiegania się o zamówienia publiczne, pomoc publiczną i tym podobnych.
- Przydałaby się też kampania informacyjna, która zachęcałaby kobiety do dochodzenia swoich praw i pokazała, że sąd to nic strasznego i można w nim wygrać - mówi Chruściel.
- Gdyby firmy miały świadomość, że za dyskryminowanie naprawdę grozi im kara, powoli, po kilku latach, luka płacowa mogłaby się zmniejszyć. Nie spadnie jednak do zera, bo do dziś istnieje nawet w tak rozwiniętych państwach, jak kraje skandynawskie - kwituje ekspert.
Luka płacowa w Polsce
Według danych GUS luka płacowa w Polsce wynosi aż 19 proc. Na początku marca tego roku z projektem przepisów, które miałyby ją ograniczyć, wyszedł Kongres Kobiet. Według tamtego pomysłu przedsiębiorcy, którzy zatrudniają więcej niż 20 osób, mieliby obowiązek obliczania oraz corocznego informowania ministerstwa pracy, ile wynosi procentowa różnica w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn w ich firmie.
Gdyby w danym zakładzie istniała luka płacowa, pracodawca miałby podjąć działania, aby ją zmniejszyć. Propozycja Kongresu Kobiet nie przewidywała jednak żadnych kar za brak działań.
Co ciekawe, choć firmy co do zasady deklarują się jako zwolennicy równości płac kobiet i mężczyzn, to Kongresowi Kobiet trudno było pozyskać jakąkolwiek dużą spółkę do wsparcia projektu. Partnerem zgodziła się zostać jedynie Ikea.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl