Mateusz Gąsiorowski, money.pl: Zgodnie z oczekiwaniami Rada Polityki Pieniężnej podniosła stopy procentowe o 75 pkt. Bazowych. W tym momencie stopa referencyjna to 6 proc. Jak pan ocena tę decyzję?
Prof. Marian Noga, ekonomista, były członek RPP: Ta decyzja była oczekiwana, rynki nie zostały zaskoczone. Natomiast dla mnie jest zaskoczeniem, że w komunikacie w ogóle nie wspomniano o stopie rezerwy obowiązkowej, którą można było zmienić. Wręcz należałoby ją zmienić.
Więc o ile samo podniesienie stóp procentowych nie jest niczym zaskakującym, to jednak zaskakuje mnie pewna indolencja w zakresie stosowania innych narzędzi w celu przeciwdziałania inflacji.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
To co oznaczałoby podniesienie stopy rezerwy obowiązkowej?
Rada Polityki Pieniężnej ma w swoim ręku określanie stopy rezerwy obowiązkowej w przedziale od zera do 30 proc. Dzisiaj mamy 3,5 proc. Co to oznacza? Jeżeli bank otrzymuje 100 złotych wynagrodzenia, to tylko 96,5 zł może wypożyczyć, resztę musi wpłacić na Bankowy Fundusz Gwarancyjny.
Gdyby wczoraj taką stopę ustawiono na 30 proc., to z każdego 100 zł, otrzymywanych przez bank, wypożyczonych mogłoby zostać tylko 70 zł. Nie trzeba by było podnosić stóp procentowych o 75 pkt proc., a tylko np. o 20, albo i wcale, bo w ten sposób zahamowalibyśmy wypływ pieniądza na rynek i zmniejszyli nawis inflacyjny.
To dlaczego RPP tego nie zrobiła?
O to musi pan pytać członków Rady Polityki Pieniężnej.
Co chciałby pan usłyszeć od prezesa Glapińskiego na dzisiejszej prasowej?
Pan prezes powinien mówić niewiele. 10 minut, a nie godzinę. Powinien podać, z jakich informacji korzysta podejmując decyzje.
Niestety dzisiaj raport o inflacji, którym dysponuje RPP, jest nieaktualny. Turbulencje w gospodarce spowodowały, że właściwie co tydzień można tworzyć nowe prognozy odnośnie inflacji.
Prezes Glapiński zapewne powie, że stopy proc. nadal będą rosnąć.
Stopa inflacji wynosi 13,9 proc. Teraz trzeba te 13,9 proc. sprowadzić do wartości 2,5 proc., bo taki jest cel inflacyjny NBP. Bo skoro mamy taki cel, a on jest przekroczony sześciokrotnie, to RPP nie może nie podejmować działań. Ale muszą być tutaj wykorzystywane wszystkie narzędzia.
Ale podwyżki stóp proc. najbardziej uderzają w portfele Polaków. Na jakim poziomie one się zakończą?
Nigdy Rada Polityki Pieniężnej nie może dusić gospodarki. Opowiadanie o tym, że stopa procentowa będzie wynosić 8 czy 10 proc. jest nieodpowiedzialne.
Myślę, że już na tym lipcowym posiedzeniu RPP powinna powiedzieć, że zakończy zacieśnianie polityki wzrostu stóp proc., bo wszystko na to wskazuje, że następuje w Polsce silne spowolnienie gospodarcze.
GUS podał, że w pierwszym kwartale PKB wzrósł o 8,5 proc. Z tym że 7,7 proc. to są zapasy. My zmierzamy do tego, że jeśli osiągniemy w tym roku 3 proc. wzrostu PKB to będzie wielki sukces. Nie można w tej sytuacji podnosić stóp procentowych, moja granica to 7 proc.
Jarosław Kaczyński powiedział, że rząd będzie walczył z inflacją i ma do tego stosowne "guziki". Nie doprecyzował jakie, ale z drugiej strony mamy informacje z rządu, że obniżamy podatki, przyznajemy 14. Emeryturę, dwa razy w przyszłym roku podniesiemy płacę minimalną. Czy to jest właściwe działanie?
Nie jest. Nie powiem, ile ja zarabiam, ale 14. Nie dostanę. 13. Dostałem, bo wszyscy emeryci dostali. Ja jej kompletnie nie potrzebuję.
Prezes powiedział, że ma "guziki". Faktycznie je ma, ale to, jak je przyciska, to jest zupełnie inna sprawa.
Spójrzmy na płacę minimalną. Ona będzie podwyższana w dwóch ratach. Przecież to będzie kolejny krok uruchamiający spiralę płacowo–cenową. Jeżeli salowej podwyższymy minimalną płacę, to tak samo pensje będzie trzeba podwyższyć np. lekarzowi, który pracuje pierwszy rok i zarabia niewiele więcej.
Nic by się nie stało, gdyby już teraz ogłoszono, że w 2024 roku płaca minimalna wzrośnie do 4 tys. złotych. Ale za dwa lata, jak już sobie poradzimy z inflacją.