- To nie jest moment na wprowadzenie reformy ZUS - przyznaje wprost w rozmowie z money.pl Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii. Jej zdaniem pora na "okrągły stół" w tej sprawie przyjdzie dopiero po wyborach.
O sprawie rosnących składek minister Jadwiga Emilewicz mówiła w programie "Money.To się liczy". Szefowa resortu przedsiębiorczości zleciła analizę dotyczącą wpływu wzrostu składek na ubezpieczenia społeczne na sytuację przedsiębiorców. - To nie jest tak dramatyczne - zaznacza. A przedsiębiorcy będą musieli co miesiąc wyłożyć około sto złotych więcej.
Pełne składki ZUS na 2020 rok (bez składki zdrowotnej) wyniosą łącznie 1069,14 zł wobec 974,65 zł w roku obecnym. Oznacza to wzrost o 94,49 zł, czyli o 9,7 proc. Prawo i Sprawiedliwość może jednak spać spokojnie.
VAT gorszy niż ZUS
To nie składki zdrowotne i ZUS są największym problemem polskich przedsiębiorców. Sami wprost przyznają: konieczną zmianą powinna być obniżka VAT. Takich nowości oczekuje aż 9 na 10 przedsiębiorców - wynika z badania Warsaw Enterprise Institute.
Wniosek jest prosty: ten, kto obieca obniżki VAT, zdobędzie najwięcej głosów wśród przedstawicieli firm.
Priorytetem według przedsiębiorców powinno być również upraszczanie procedur dla małych i średnich przedsiębiorców. Dopiero na kolejnym miejscu ankiety WEI znalazło się obniżenie składek ZUS.
Przeszło dwie trzecie małych przedsiębiorców, czyli osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą, uważa, że miesięczne obciążenia wynikające z prowadzonej działalności nie są problemem. Tylko co czwarty przedsiębiorca przyznaje, że co miesiąc płaci za dużo w stosunku do tego, ile zarabia.
Etatowiec płaci więcej
Dlaczego przedsiębiorcom składki na ubezpieczenia społeczne i podatki nie sprawiają problemu? Wie to doskonale spora część przedsiębiorców, którzy wybrali samozatrudnienie zamiast etatu. Własna firma - i to pomimo rosnących składek i obciążeń fiskalnych - wciąż opłaca się bardziej niż umowa o pracę. Składki są mniejsze, a więcej pieniędzy od pracodawcy ląduje wprost na koncie. Najłatwiej pokazać to na przykładzie.
Pracodawca, mając do dyspozycji 6 tys. zł na pracownika, może mu zaoferować umowę o wartości 5 tys. zł brutto. 1 tys. zł pochłaniają składki zatrudniającego. Z 5 tys. zł na umowie o pracę pracownik ma na rękę 3,5 tys. zł. Samozatrudnienie z fakturą o wartości 6 tys. zł i miesięcznych kosztach prowadzenia działalności na poziomie 500 zł pozwala mieć na rękę 4,3 tys. zł. Różnica? 800 zł co miesiąc. W ciągu roku to już 9,6 tys. zł.
To wyliczenia przy preferencyjnej składce ZUS - obowiązującej przez dwa lata. Pierwsza, półroczna ulga na start pozwala zyskać jeszcze więcej. A później? Nawet pełny ZUS oznacza 3,7 tys. zł na rękę, czyli wciąż więcej.
Tylko przy niskich zarobkach umowa o pracę wypada korzystniej. Im więcej co miesiąc na koncie, tym ta relacja jest gorsza. Oczywiście - pod uwagę bierzemy tylko aspekt czysto finansowy. Umowa o pracę wiąże się z dodatkowymi zyskami, jak np. płatny urlop. Z kolei samozatrudnienie to zawsze ryzyko biznesowe.
Warto to również pokazać na dwóch przykładach - licząc wpłacone składki na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne.
Weźmy przedsiębiorcę, który przy jednoosobowej działalności gospodarczej każdego miesiąca wystawia fakturę o wartości 10 tys. zł, i pracownika z umową o pracę na kwotę 10 tys. zł brutto. W tym starciu na składki również górą jest przedsiębiorca - co miesiąc oddaje mniej.
Przedsiębiorca na ubezpieczenia: emerytalne, rentowe, dobrowolne chorobowe, wypadkowe i zdrowotne wykłada co miesiąc 1247 zł. Pracownik z kolei wydaje 2147 zł na ubezpieczenie emerytalne, rentowe, wypadkowe i zdrowotne. Różnica? Równo 900 zł każdego miesiąca.
Co ciekawe, rząd doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Ministerstwo Finansów w tym roku opublikowało analizę pt. "Wybrane aspekty systemu podatkowo-składkowego na podstawie danych PIT i ZUS". Wniosek jest jeden: samozatrudnienie i umowy cywilnoprawne opłacają się finansowo zdecydowanie bardziej niż umowa o pracę. Wskazuje na to sam resort w opracowaniu danych.
Jak wynika z danych WEI, najczęściej składki ZUS stanowią od 10 do 30 proc. miesięcznych zarobków małych przedsiębiorstw. Połowa badanych uważa, że obowiązujące składki rentowe i wypadkowe ZUS nie są wystarczające, by pokryć ewentualne koszty związane z niezdolnością do pracy. Dlatego wolałaby pełną dobrowolność. Jednocześnie przedsiębiorcy sygnalizują: jeżeli składki byłyby dobrowolne, to przestalibyśmy je płacić. Tak deklaruje blisko 3 na 4 przedsiębiorców.
To propozycja Adama Abramowicza, rzecznika małych i średnich przedsiębiorstw. Ocenia on, że system obowiązkowych składek na ZUS dla przedsiębiorców jest szkodliwy. W programie "Money. To się liczy" podkreślał, że nie akceptuje podejścia: nie stać cię na ZUS, zamknij firmę. Jak do tej pory jego propozycja nie spotkała się z przychylną reakcją ze strony rządu.