W miniony piątek Sejm uchwalił ustawę uchylającą ograniczenia w płatnościach gotówką, które miały wejść w życie wraz z początkiem przyszłego roku. Będzie więc po staremu. Przedsiębiorcy dalej będą mogli płacić gotówką do kwoty 15 tys. zł, a nie do 8 tys. zł, jak zapowiadano, zaś konsumenci - bez ograniczeń, choć w ich przypadku limit miał wynieść 20 tys. zł.
Rewolucję gotówkową powstrzymała Suwerenna Polska, która w maju 2023 r. skierowała do Sejmu projekt poselski uchylający zmiany w prawie uchwalone razem z Polskim Ładem. Gdy dokument trafił pod głosowanie parlamentarzystów, zmiany w nim zawarte poprał wiceminister finansów Artur Soboń, który poinformował, że rząd przychyla się do tych propozycji. Podkreślił jednocześnie, że w Polsce nie ma żadnego zagrożenia dla obrotu gotówkowego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Obrońcy gotówki
W sobotę Zbigniew Ziobro, szef Suwerennej Polski i minister sprawiedliwości, otrąbił gotówkowy sukces. – Udało nam się obronić wolność Polaków do posiadania gotówki. Była próba ze strony lobby bankowego, ale też eurokratów – stwierdził lider SP, przekonując, że rezygnacja z gotówki "byłaby bardzo złą wiadomością dla wolności Polaków, którzy powinni mieć zawsze prawo wyboru".
Czyżby partia Ziobry chciała przeciągnąć na swoją stronę część elektoratu Konfederacji, która od dawna broni gotówki jak niepodległości? Przypomnijmy, że ta na początku roku ustami Roberta Winnickiego wręcz żądała zagwarantowania Polakom możliwości płacenia gotówką.
— Idzie potężny atak na możliwość płacenia gotówką przez Polaków. Nie tylko ze strony rządzących, ale mamy też wypowiedzi prominentnych polityków opozycji — mówił w styczniu poseł Konfederacji, nawiązując do słów Szymona Hołowni, który w rozmowie z Radiem Zet przyznał, że należy skończyć z gotówką, a także przyjąć euro.
Obronę gotówki przez Solidarną Polskę pochwaliła opozycja. — Suwerenna Polska i całe Ministerstwo Sprawiedliwości są absolutnie antybiznesowe, antykonsumenckie. Powoływanie się przez nich na hasła wolnościowe tylko ich ośmiesza. Sam pomysł wycofania się z ograniczania obrotu gotówkowego uważam jednak za słuszny — mówi money.pl Izabela Leszczyna z Platformy Obywatelskiej, była wiceminister finansów.
Dlaczego? Pytamy posłankę Platformy.
W normalnym, demokratycznym kraju obrót bezgotówkowy jest lepszy, bo wygodniejszy, bezpieczniejszy i sprzyja uszczelnianiu systemu podatkowego. Natomiast w kraju niedemokratycznym, jakim pod rządami PiS-u stała się Polska, gdzie mamy do czynienia z inwigilacją oraz podsłuchiwaniem obywateli, ograniczanie transakcji gotówkowych byłoby bardzo niebezpieczne. W związku z tym uważam, że dobrze się stało, że się z tego wycofali. Niemniej to pokazuje też, jak wielką hucpą i chaosem są rządy PiS — wyjaśnia nasz rozmówczyni.
Wady gotówki
Płacenie banknotami i monetami w gospodarce kosztuje niemało.
Obrót gotówkowy kosztuje 1 proc. PKB. Stąd pomysł, by promować obrót bezgotówkowy, bo jest tańszy dla wszystkich: państwa, banków, Polaków — mówi money.pl dr Przemysław Barbrich ze Związku Banków Polskich.
Przedstawiciel sektora bankowego przypomina, że nikt nie zrobił tyle dla gotówki w Polsce, co banki w ostatnich latach. — Przykładowo: gotówkę można wypłacić w ponad 360 tysiącach terminali płatniczych, dostępnych w sklepach stacjonarnych oraz na stacjach benzynowych. Co więcej, większość osób dobrowolnie płaci bezgotówkowo, bo to bezpieczniejsze i łatwiejsze — uzasadnia nasz rozmówca.
Wycofanie się z obniżenia limitów transakcji gotówkowych dla przedsiębiorców i konsumentów krytykuje Tomasz Mironczuk, prezes Instytutu Rynku Finansowego. Zdaniem eksperta uszczelnianie systemu finansowego i ograniczanie szarej strefy poprzez zaostrzanie limitów transakcji gotówkowych jest dobrym kierunkiem. Wycofanie się z tego uważa za zły pomysł.
Obrót bezgotówkowy jest nie tylko bezpieczniejszy, ale również tańszy. Dlaczego w sklepowych kasach nieustannie brakuje drobnych do wydawania? Bo firmy oszczędzają na monetach i nie kupują bilonu — argumentuje w rozmowie z money.pl.
Jeszcze przed tym, jak rząd zrezygnował ze swoich planów, zapytaliśmy Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców (MiŚP), jak niższe limity w obrocie gotówkowym wpłynęłyby na działalność drobnych przedsiębiorców oraz ich klientów.
Rozumiemy argumenty rządu, który poprzez kontrolę przepływów pieniężnych chce walczyć z szarą strefą, ale w tym wszystkim trzeba zachować zdrowy rozsądek. Ograniczanie obrotu gotówkowego będzie mieć negatywne skutki na dwóch płaszczyznach: kosztowej i czasowej — mówił money.pl Adam Abramowicz, Rzecznik MiŚP.
Nasz rozmówca zwracał uwagę, że firmom wzrosłyby koszty prowadzenia działalności, bo za każdą transakcję bezgotówkową trzeba by było zapłacić. — Nie ma co się temu dziwić, bo przecież banki to nie instytucje charytatywne. Zwiększy to inflację, bo koniec końców wyższe koszty zostaną przerzucone na klientów — mówił Abramowicz.
Według Rzecznika MiŚP mali i średni przedsiębiorcy z żadnej branży nie popierają tych zmian w prawie. Uważają, że obowiązujące limity obrotu gotówkowego są wystarczające, aby walczyć z szarą strefą. Zdaniem naszego rozmówcy zmuszanie konsumentów do płacenia za usługi lub towary przelewem jest dużym utrudnieniem, bo nie każdy Polak posiada rachunek bankowy. Co więcej, nie ma obowiązku go mieć.
— Niektórzy opowiadają się za wycofaniem gotówki z obiegu, co jest absurdalnym pomysłem. Liczymy na wsparcie prezesa Narodowego Banku Polskiego, który w przeszłości otwarcie sprzeciwił się tym pomysłom — wskazywał Abramowicz.
Przypomnijmy, że próby ograniczenia obrotu gotówkowego były też w trakcie pandemii. Mimo że tłumaczono je kwestiami bezpieczeństwa, spotkały się z ostrą krytyką części społeczeństwa. W obronie gotówki wówczas stanął sam prof. Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego. Naprędce uchwalono przepisy, które uniemożliwiły przedsiębiorcom uzależnienie sprzedaży towaru lub usługi od konkretnej formy płatności (np. kartą), dyskryminując osoby płacące gotówką.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl