Według badania late poll wybory parlamentarne wygrał PiS, zdobywając 36,6 proc. głosów. Największą zdolność koalicyjną będą miały jednak partie opozycji, które łącznie mogą liczyć na 248 mandatów w 460-osobowym parlamencie. Oficjalne wyniki wyborów powinniśmy poznać we wtorek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
PiS zostawił nowemu rządowi "cuchnącą minę"
Jak przekonują ekonomiści PKO BP, do najpilniejszych zadań stojących przed nowym rządem i parlamentem należy obecnie uchwalenie budżetu na 2024 r. Obejmuje to także istotne dla prognoz wskaźników makroekonomicznych decyzje w zakresie tarcz antyinflacyjnych (VAT na żywność, ewentualne przedłużenie rozwiązań obniżających ceny nośników energii).
Przed końcem roku powinny także zapaść ostateczne decyzje dotyczące ewentualnego przedłużenia wakacji kredytowych (i zdefiniowania zapowiadanego progu dochodowego). Jest to o tyle ważne, że Polska będzie odznaczać się w Unii Europejskiej jednym z najwyższych deficytów - realnie według Santander Bank Polska na poziomie ok. 5,2 proc. Gorzej będą sobie radzić jedynie Bułgaria, Słowacja, Malta i Belgia.
Dla Polski będzie to duży problem, gdyż po nowym roku Unia Europejska ma wrócić do "starych zasad fiskalnych", takich jak pilnowanie, czy deficyt członka Wspólnoty nie przekroczył 3 proc., a długu 60 proc. PKB. Unia zawiesiła je po pandemii, kiedy kraje musiały znacząco zwiększyć deficyty, by walczyć o utrzymanie miejsc pracy.
Co więc może zrobić Bruksela? Nałożyć na Polskę tzw. procedurę nadmiernego deficytu, w skrócie EDP. Znów będzie to spuścizna po rządach PiS. Przyznawała to zresztą sama minister finansów Magdalena Rzeczkowska, zgadzając się, że nasz kraj ma wysoki deficyt i możliwe jest, że na początku 2024 roku zostanie objęta unijnym kaftanem fiskalnym.
Znów czekają nas przepychanki
- To jest cuchnąca mina, która przed 2015 r. spędzała nam sen z powiek - mówi nam o procedurze wysoko postawiony urzędnik w Ministerstwie Finansów, który chce zachować anonimowość.
Jak zaznacza, dla nowego rządu "to naprawdę może być duży problem, gdyż Polska, trafiając na listę Komisji Europejskiej, musi stosować się do zaleceń brukselskich urzędników". - UE wyznacza także termin na doprowadzenie finansów publicznych do porządku, wymaga określenia celów i horyzontu czasowego, kiedy zostaną one osiągnięte. Jeśli państwo nie wykonuje zaleceń, możliwe są też kary - wyjaśnia.
- Co gorsza, EDP w zasadzie eliminuje finezję w prowadzeniu finansów. To oznacza koniec rozsypywania pieniędzy z helikoptera, koniec zwiększania socjalu, koniec nowych wielkich, politycznych obietnic. Z procedurą bujaliśmy się przez sześć długich lat. O tym się głośno nie mówi, ale to była po części spuścizna po reformie PiS, a dokładnie Zyty Gilowskiej ws. obniżki PIT-u. Na dokładkę spadł nam na głowy sufit w postaci kryzysu finansowego i było już pozamiatane - słyszymy.
To prawda. W maju 2015 r. ówczesny minister finansów za rządów PO-PSL Mateusz Szczurek po sześciu latach ściągnął procedurę z Polski. PiS urządzał już budżet bez kagańca Unii. Teraz, po ośmiu latach rządów prawicy, znów w procedurę wpadniemy.
Sam Szczurek w lipcu w Senacie mówił, że z finansami Polski nie dzieje się najlepiej. Wskazywał na wypychanie wydatków poza budżet naszego kraju, co w money.pl opisywaliśmy wiele razy. - W pacjencie coś zaszyto i nie wiadomo, co to jest - przekonywał. Jego zdaniem prowadzenie polityki finansowej jest esencją demokracji. Niestety, w jego mniemaniu pod rządem PiS dzieje się odwrotnie, ponieważ nie mamy wiedzy, co de facto dzieje się z kasą państwa.
Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?
O problemach z kasą państwa wypowiadała się także agencja ratingowa Fitch. Według niej równowaga zadłużenia Polski może zostać ograniczona przez dodatkowe transfery socjalne i kontynuację wysokich wydatków na obronność, które są postulowane przez wszystkie partie polityczne. Fitch podkreślił również, że interakcja pomiędzy polityką fiskalną i monetarną po wyborach będzie istotna dla wiarygodności instytucjonalnej Polski.
Ekonomiści Santander Bank Polska zwracają uwagę na niepokojąco wysoką ścieżkę długu sektora rządowego i samorządowego przy "oczekiwanym wzroście długu zewnętrznego Polski". Przypomnijmy, że rząd PiS w najnowszej strategii zakłada wzrost o blisko 10 punktów procentowych - z 49,3 proc. w 2023 r. do 58,7 proc. w 2027 r.
- Nawet mimo wysokiej inflacji, według prognozy rządowej, w najbliższych latach będziemy się zbliżać z długiem do progu 60 proc. PKB, deficyt finansów publicznych w tym i następnym roku wyniesie ponad 5 proc. PKB. Mamy drugie - po Węgrzech - najwyższe koszty obsługi długu w UE, w przyszłym roku będziemy mieli najwyższy lub jeden z najwyższych deficytów budżetowych w UE i najwyższą inflację w UE - wyjaśniał w rozmowie z money.pl dr Sławomir Dudek, wieloletni pracownik Ministerstwa Finansów, obecnie szef Instytutu Finansów Publicznych.
- Analizy OECD pokazują, że bez reform dług Polski, m.in. na skutek kryzysu demograficznego i starzenia się społeczeństwa, może eksplodować do 140 proc. PKB w horyzoncie kilkudziesięciu lat. Jest niemal pewne, że w przyszłym roku zostaniemy objęci procedurą nadmiernego deficytu (EDP) przez Komisję Europejską. Jeżeli jest tak świetnie, to skąd ta procedura? - pytał retorycznie ekspert.
Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl