O sprawie pisze serwis prawo.pl, który zauważa, że w rządzie znajduje się już 54 posłów czterech formacji tworzących obecną koalicję: Koalicji Obywatelskiej, Polskiego Stronnictwa Ludowego, Polski 2050 i Nowej Lewicy. Daje to aż 21 proc. wszystkich posłów obecnego obozu rządzącego.
Na 18 istniejących resortów tylko dwoma nie kierują parlamentarzyści. Są to: Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej (dowodzone przez Katarzynę Pełczyńską-Nałęcz) i Ministerstwo Przemysłu powołane od 1 marca (którym kieruje Marzena Czarnecka).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pełnomocnicy rządu rozwiązaniem na prawną blokadę
Od lat ustawa o Radzie Ministrów gwarantuje, że jeden minister może mieć jednego sekretarza stanu w resorcie. Jednak istniała furtka w prawie: wystarczyło powołać pełnomocnika rządu lub premiera, aby ich liczbę w danym resorcie zwiększyć.
Sposób ten do perfekcji opanował obóz Zjednoczonej Prawicy. Na 17 ministerstw z czasów rządów PiS tylko w dwóch (zdrowia i cyfryzacji) był jeden sekretarz stanu. W pozostałych zapis ten obchodzono poprzez pełnomocników. Rekordzistami pod tym względem były resorty Edukacji i Nauki oraz Rolnictwa i Rozwoju Wsi, gdzie było po pięciu sekretarzy stanu. Łącznie poprzedni obóz miał 49 sekretarzy stanu, a do tego siedmiu ministrów bez teki i wicepremiera bez ministerstwa.
Ostatecznie PiS unormowało tę sytuację prawnie za sprawą dwóch ustaw – o aplikacji mObywatel i o Służbie Cywilnej. W nich zapisano, że resorty mogą mieć nie sekretarza, ale sekretarzy stanu.
Prawnicy mówią o łamaniu trójpodziału władz
Donald Tusk zapowiadał odchudzenie administracji państwowej we wrześniu 2023 r., gdy prezentował "100 konkretów na 100 dni". A jednak i za jego rządów obsada kierownictwa resortów puchnie. Przykłady? Po siedmiu wiceministrów mają resorty: Klimatu i Środowiska, Finansów i Spraw Zagranicznych.
Takie postępowanie poniekąd rozumie dr hab. Grzegorz Makowski, prof. Szkoły Głównej Handlowej, ekspert Fundacji im. Stefana Batorego.
Celem tego rządu jest zachowanie reprezentacji i trwałości politycznej. Rozumiem logikę takiego działania, ale z drugiej strony trudno zaakceptować pompowanie gabinetu posłami. Takie działanie powoduje, że władza ustawodawcza jest mniej chętna, aby rozliczać rząd – komentuje Grzegorz Makowski w rozmowie z prawo.pl.
Prof. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego, potwierdza, że transfer posłów do rządu nie służy zarówno parlamentaryzmowi, jak i konstytucyjnej zasadzie trójpodziału władzy. Przyznaje jednak, że "taka jest jednak potrzeba polityki" i każdy z koalicjantów musi dostać swoje poletko.