Według najnowszych danych GUS polska gospodarka rośnie w tempie 3,9 proc. - najwolniejszym od trzech lat. To potwierdzenie tak zwanego szybkiego odczytu sprzed dwóch tygodni.
W danych GUS najgorsze jest to, że wzrost w trzecim kwartale opierał się prawie wyłącznie na konsumpcji. Spożycie gospodarstw domowych to +2,2 punktu procentowego we wzroście 3,9 proc., a spożycie publiczne +0,8 punktu procentowego (czytaj: podwyżki nauczycieli i pielęgniarek). Popyt inwestycyjny dodał +0,8 pkt. proc. (kwartał wcześniej +1,5 pkt. proc.), ale jednocześnie malały środki obrotowe firm (w tym zapasy) i w rezultacie tzw. akumulacja brutto dodała do wzrostu PKB zaledwie +0,1 pkt. proc. wobec +1,3 pkt. proc. w kwartale drugim. Można to nazwać marazmem w firmach.
Spowolnienie widać w przemyśle - wartość dodana wzrosła o 3,4 proc. i to najwolniejsze tempo od drugiego kwartału 2017. Widać je też w budownictwie - wartość dodana wzrosła o 3,6 proc., czyli najwolniej od pierwszego kwartału 2017. Bardzo wysokiego tempa wzrostu nie utrzymała branża finansowa i teraz ma już tylko "wysokie" - 9,2 proc. wzrostu rok do roku.
Zobacz też: Kiedy Polska dogoni gospodarczo Niemcy? Mateusz Morawiecki zabiera głos**
Pozytywnie do wzrostu gospodarczego dokłada się na szczęście handel zagraniczny. Tak zwany eksport netto dodał aż +0,8 pkt. proc. do wzrostu PKB w porównaniu do +0,2 pkt. proc. kwartał wcześniej. Eksport wyniósł 314 mld zł, a import 289 mld zł. Różnica między nimi jest o 8 mld zł wyższa rok do roku.
GUS nowymi danymi o PKB potwierdza obawy o spowolnienie polskiej gospodarki. Wyrażane niedawno między innymi przez szefa partii rządzącej.
- Chcemy dokonać postępu i chcemy odeprzeć także niebezpieczeństwa, które mogą się pojawić, np. związane z możliwym poważniejszym spowolnieniem gospodarczym, bo nie chcę używać słowa kryzys - mówił Jarosław Kaczyński przy okazji prezentacji składu nowego rządu prezes PiS.
Mniej dni roboczych
Gwoli sprawiedliwości trzeba napisać, że na taki wynik gospodarki wpływ miały czynniki sezonowe i inflacja. Wartość PKB wzrosła do 561 mld zł w trzecim kwartale i była o 7 proc. wyższa rok do roku.
Gdy jednak uwzględnić inflację, to w trzecim kwartale w porównaniu do analogicznego okresu poprzedniego roku wychodzi 3,9 proc. wzrostu PKB rok do roku, a korygując o liczbę dni roboczych - 4,1 proc., czyli... dokładnie tyle samo co kwartał wcześniej. Ale wciąż najwolniej od czwartego kwartału 2016.
Przy uwzględnieniu inflacji i różnicy w dniach roboczych jeszcze gorzej wygląda akumulacja brutto (inwestycje minus spadek środków obrotowych, w tym zapasów). W ujęciu tylko z inflacją wzrosła o 0,4 proc. rok do roku, a po wyrównaniu sezonowym - o zaledwie 0,2 proc.
Nakłady na środki trwałe (inwestycje) wyniosły 99,5 mld zł i były o 6,7 proc. wyższe rok do roku i drugie najwyższe w historii. Po uwzględnieniu inflacji będzie to wzrost 4,7 proc., a po uwzględnieniu liczby dni roboczych 4,6 proc.
Spożycie publiczne (w tym wydatki na wyższe pensje nauczycieli i pielęgniarek) wzrosło do 97,7 mld zł z 90,5 mld zł rok temu, czyli o aż 8 proc. Spożycie prywatne wzrosło o 6,2 proc. (bez uwzględnienia inflacji) do 328,1 mld zł.
Ekonomiści rozczarowani
Ekonomiści przy wstępnych danych komentowali, że nie spodziewali się aż takiego spowolnienia. Między innymi ci z mBanku. "Wynik trzeciego kwartału definitywnie kończy okres pozytywnych zaskoczeń w danych o polskim PKB" - wskazywali.
Główna ekonomistka Banku Pocztowego Monika Kurtek wskazywała, że nawet 3,9 proc. to wciąż relatywnie wysoki wynik, zwłaszcza jeśli porównać ją z Niemcami, całą strefą euro czy Stanami Zjednoczonymi.
Zaskoczenia nie kryli też ekonomiści Santandera, choć wskazywali jednocześnie, że spowolnienie widoczne było w danych o produkcji przemysłowej i budowlanej, sprzedaży detalicznej i wskaźnikach koniunktury.
Szacunki Santandera zakładają średnioroczny spadek wzrostu PKB do 3,5 proc. Są tylko minimalnie bardziej pesymistyczne niż najnowsze projekcje NBP, który na przyszły rok prognozuje 3,6 proc..
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl