Największa polska instytucja bankowa ma jasny plan na najbliższe lata: to ma być platforma sprzedaży spersonalizowanych usług i produktów dla klienta, które sięgają daleko poza bankowość i finanse.
Bank cyfrowo chce sprzedawać już nie tylko kredyty, ale także samochody. Platforma tego typu może wystartować już w przyszłym roku.
– Pracę nad nią już ruszyły. Chcemy, żeby była otwarta, czyli skorzystać z niej będą mogli dealerzy samochodowi, ale także klienci innych banków – deklaruje Zbigniew Jagiełło, prezes PKO BP.
PKO przemówi do użytkowników
To jednak dopiero początek zmian, bo w niedalekiej przyszłości za pomocą specjalnie stworzonej platformy będzie można kupić mieszkania, usługi zdrowotne czy edukacyjne. Bank je nie tylko sprzeda, ale także pomoże w ich sfinansowaniu.
Platformy sprzedażowe najlepiej pokazują, w którym kierunku PKO BP zamierza wykonać skręt w najbliższych latach. Bank na potrzeby kampanii wizerunkowej "zmienia" nawet nazwę – z PKO Bank Polski na PKO Bank Przyszłości.
Ową przyszłość klienci niedługo dostrzegą, a w zasadzie usłyszą w bankowości mobilnej. Ta wciągu roku ma zacząć przemawiać do użytkowników. Dzięki voicebotom będzie można więc zlecić przelew, sprawdzić, czy przyszła pensja, przejrzeć historię rachunku. Plan zakłada też wdrożenie pełnej personalizacji ofert.
– Pomoże to nam jeszcze szybciej obsługiwać naszych klientów. Musimy dziś zmienić naszą kulturę pracy, musimy działać tak jak Big Tech – tłumaczy wiceprezes PKO BP Adam Marciniak.
Oddziały czekają na zmiany
Zbigniew Jagiełło dodaje, że PKO BP to już nie tylko bank, ale "firma technologiczna z licencją bankową". Dzięki geolokalizacji, danym bankowym, obrazom czy dźwiękowi ma oferować spersonalizowane oferty.
– Klient ma dostać spersonalizowane doświadczenie. W odpowiednim momencie, odpowiednim miejscu, czasie i kanale chcemy oferować naszym klientom dedykowane usługi – tłumaczy Marciniak.
PKO BP cyfryzować ma także swoje relacje z klientami z małych i średnich firm, a także z korporacji. Priorytet postawiono tu na nowe podmioty oraz te z branży e-commerce.
Co w związku z tym z placówkami? Bank jasno komunikuje, że mają być miejscami doradztwa i cyfrowej edukacji klientów, a nie tylko sprzedaży. Jednocześnie będzie ich mniej. Powód jest oczywisty – po prostu ruch w nich maleje.
Bank deklaruje, że chce racjonalizować ich liczbę. Jak? Oczywiście w oparciu o technologię. Decyzje dotyczące tego, która placówka zostanie, a która się zamknie, ma zapaść w oparciu o geotargetowanie. To dane pokazujące, ile osób mieszka na danym terenie, jak się przemieszczają, jakie są ich zarobki.
Nikt nie ma tylu danych
Bazy danych mają pomóc też zarządzaniu ryzykiem bankowym. Na przykład ktoś, kto przelewy zleca po godzinie 24, aż trzy raz częściej ma problemy ze spłatą kredytów niż osoby robiące je o "zwykłej" porze. Bank chce więc z takich danych skorzystać. A z racji skali działania informacji tego typu ma najwięcej na rynku.
– Nikt nie ma tylu danych, co my. Aż 28 proc. wszystkich transakcji w Polsce przechodzi przez nasz bank. W sumie to ponad 2,5 mld zdarzeń – mówi Piotr Mazur, wiceprezes PKO BP odpowiedzialny za obszar zarządzania ryzykiem. – W ostatnich latach zwiększyliśmy zatrudnienie 10-krotnie. Ze względu na skalę mamy też największe nakłady na IT – dodaje.
Wszystkie te działania mają doprowadzić do osiągnięcia 5 mld zł zysku netto za 2022 rok. Jagiełło przypomina, że już teraz bank zarabia ponad 4 mld zł, ale spowolnienie gospodarcze sprawi, że zwiększenie zysku o kolejny miliard będzie stopniowe. Utrzymane mają być jednocześnie wszystkie najważniejsze wskaźniki – ROE na poziomie 12 proc., koszty do dochodów ok. 41 proc., a koszty ryzyka 0,6–0,75 proc.