Decyzję w sprawie finansów Prawa i Sprawiedliwości PKW odsunęła na kolejne posiedzenie, które planowane jest w pierwszym tygodniu lutego. Za odroczeniem zagłosowało sześciu członków PKW. Przeciwko byli Paweł Gieras (wskazany przez Polskę 2050) i Ryszard Kalisz (Lewica). Od głosu wstrzymał się Ryszard Balicki (KO).
Resort finansów czeka. I ma obawy
MF czeka na pismo z PKW i dopóki nie otrzyma wiążącej odpowiedzi na swoje pytania, zamierza trzymać się sierpniowej uchwały Komisji, w którym odrzuciła ona sprawozdanie komitetu wyborczego PiS. Efektem tego było obcięcie dotacji oraz subwencji dla partii Jarosława Kaczyńskiego. - Nie mamy za dużego pola manewru, musimy czekać na to, co wymyśli PKW - słyszymy w resorcie finansów.
Jest bardzo prawdopodobne, że za tydzień Andrzej Domański także nie dostanie wiążącej odpowiedzi. - Może musimy się zastanowić, co zrobić, jeśli odpowiedź nie będzie wiążąca - słyszymy w MF. Na pewno na razie do PiS popłynie ostatnia rata okrojonej subwencji za zeszły rok, czyli 2 mln zł. - Nie ma przestrzeni, żeby wstrzymać tę wypłatę. To wynika z różnicy między zapisami kodeksu wyborczego a ustawą o partiach politycznych, która mówi o wstrzymaniu wypłat dopiero po prawomocnym orzeczeniu sądu - zauważa nasz rozmówca z resortu finansów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W MF obawiają się sytuacji, w której pod koniec pierwszego kwartału tego roku PKW, na bazie wniosków składanych przez partie, wyśle do resortu finansów informację w sprawie wysokości subwencji dla partii politycznych na rok 2025 i w przypadku PiS decyzja znów będzie niejednoznaczna. Np. PKW z jednej strony nakaże wypłatę pełnej subwencji, a z drugiej znów zaznaczy, że to efekt odwołania się PiS do kwestionowanej izby SN.
Na dziś wiemy tylko, że subwencja na 2024 rok została pomniejszona, nie mamy jeszcze dyspozycji na rok 2025. A jaka będzie, trudno przewidzieć. Może być nawet tak, że z jednej strony usłyszymy z PKW, że miesięczna rata subwencji dla PiS to 6 mln zł, a z drugiej, że to blisko 4 mln zł - przyznaje rozmówca z MF.
Gorąco w PKW
Z przebiegu poniedziałkowego posiedzenia wynika, że na razie szef MF nie może liczyć na jednoznaczną wykładnię ze strony PKW. Mówiąc inaczej, swoim ruchem, w którym Andrzej Domański takich wyjaśnień się domaga, szef MF skutecznie doprowadził do impasu w PKW.
Na początku dyskusji w poniedziałek przewodniczący Sylwester Marciniak stwierdził, że nie widzi szans na kompromis dotyczący treści odpowiedzi dla ministra finansów z uwagi na rozbieżności pomiędzy członkami PKW w tej sprawie a przede wszystkim między projektami odpowiedzi PKW dla ministra finansów. Jedną przygotował Ryszard Balicki, drugą Ryszard Kalisz, a trzecią Arkadiusz Pikulik (PiS).
- Moje stanowisko nie jest wykładnią, jest formą wyjaśnienia okoliczności faktycznych i prawnych, które spowodowały, że taka, a nie inna uchwała PKW zapadła - wskazywał Balicki. Z toku późniejszej dyskusji wynikało, że Kalisz był zwolennikiem zawieszenia sprawy podjęcia decyzji przez PKW do czasu uporządkowania sytuacji w wymiarze sprawiedliwości (zwłaszcza statusu kwestionowanej izby SN), a Pikulik uważa, że skoro SN przyjął skargę PiS, to partii należy wypłacić pełną subwencję.
Szef PKW zaproponował, że skoro Andrzej Domański skierował swoją prośbę o wykładnię uchwały PKW z 30 grudnia do wszystkich członków PKW z osobna, to wszyscy powinni mu odpowiedzieć. Tylko że to by oznaczało, że minister, zamiast otrzymać jedną wykładnię, miałby otrzymać ich aż dziewięć, choć być może częściowo pokrywających się ze sobą co do meritum. Dlatego Marciniak zasugerował, że odpowiedzi można pogrupować - w zależności od tego, kto 30 grudnia głosował za uchwałą, kto był przeciw, a kto się wstrzymał. Wówczas byłyby trzy projekty odpowiedzi. Przy czym sam szef PKW konsekwentnie uważa, że pieniądze z subwencji dla PiS się należą, bo skarga partii została przyjęta przez izbę SN (zgodnie z procedurą przewidzianą w ustawie o partiach politycznych). - W przypadku uwzględnienia skargi przez SN, PKW niezwłocznie przyjmuje sprawozdanie partii - przypomniał.
Propozycji Marciniaka częściowo sprzeciwił się Arkadiusz Pikulik, rekomendowany do PKW przez Prawo i Sprawiedliwość. Jego zdaniem nie powinno być tak, że jeśli ktoś głosował przeciw danej uchwale lub wstrzymał się od głosu, teraz będzie tłumaczyć na zewnątrz, co ci głosujący "za" mieli na myśli. Zaproponował więc, że w tej sytuacji pewnym wyjściem byłoby odpowiedzenie MF grupowo, w zależności od tego, kto i jak głosował.
Inne rozwiązanie zaproponował Maciej Kliś, wskazany przez KO. - Jeśli izba jest sądem, uchwała jest podjęta, a jeśli nie jest sądem, to nie ma tej decyzji PKW - stwierdził, ale ten pomysł również nie spotkał się z ciepłym przyjęciem m.in. szefa PKW. Ryszard Balicki, wybrany do PKW z nadania Koalicji Obywatelskiej, zwrócił uwagę na sprawę, którą opisywaliśmy na money.pl - że w postępowaniu, w którym PSL walczy o pieniądze odebrane mu za kampanię z 2001 r., jeden z sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych (IKNiSP) sam podważył status tejże izby. - To pokazuje chaos prawny, rozkład wymiaru sprawiedliwości i dysfunkcję państwa, którą niestety osiągnęliśmy - ocenił.
"Droga donikąd"
W dyskusji ze strony Ryszarda Balickiego czy Ryszarda Kalisza pojawiły się argumenty, że trzeba było zostać przy tym, co PKW zdecydowała 16 grudnia, gdy odroczyła decyzję (uchwała pojawiła się dopiero 30 grudnia). - Nie możemy mówić, że mamy zamknięte oczy i nie zauważamy tego zjawiska (chaos prawny - przyp. red.) w Polsce. Decyzja podjęta kolegialnie o odroczeniu była najwłaściwszym rozwiązaniem - przyznał Ryszard Kalisz.
Wojciech Sych, sędzia TK wskazany do PKW, stwierdził, że Komisja kroczy "drogą donikąd" i że jak tak dalej pójdzie, to PKW będzie mieć problem z oceną, jaki mamy dzień tygodnia. Zarzucił członkom PKW - Balickiemu i Kaliszowi - że ich argumentacja jest przesiąknięta "czystą polityką", a PKW nie jest od decydowania, kto sędzią jest, a kto nie. Stwierdził też, że słynny paragraf 2 uchwały PKW z 30 grudnia, stwierdzający, że PKW nie rozstrzyga, czy IKNiSP jest legalnie działającym sądem, nie ma żadnej mocy prawnej. Wtedy też doszło do ostrego spięcia pomiędzy nim a Ryszardem Balickim a Maciejem Klisiem.
Dyskusję postanowił przerwać - wyraźnie zdenerwowany - Sylwester Marciniak, który doprowadził do przegłosowania decyzji o odroczeniu sprawy odpowiedzi dla szefa MF.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl