Co najmniej 2203 zł na rękę będą zarabiać Polacy zatrudnieni za najniższą krajową w 2022 r. To wiemy na pewno. Kwota ta wynika z ustawy, która zakłada wzrost płacy minimalnej na podstawie wskaźników Głównego Urzędu Statystycznego.
Z najnowszych odczytów GUS wynika, że wysokość przeciętnego wynagrodzenia w pierwszym kwartale tego roku wyniosła 5682 zł brutto (czyli 4095 zł na rękę). To skutkuje tym, że najniższe wynagrodzenia muszą wzrosnąć w przyszłym roku nie mniej niż o 184 zł i 70 gr brutto.
Dziś pensja minimalna to 2800 zł brutto, w 2022 roku będzie więc wynosić przynajmniej 2985 zł brutto, czyli po odliczeniu podatków wspomniane na początku 2203 zł. Przynajmniej, bowiem w Polsce stawkę minimalną ostatecznie ustala rząd, a przecież 2985 zł brutto, to już prawie 3000 tys. brutto.
Mało tego, przecież sam prezes PiS Jarosław Kaczyński już w 2019 r. składał deklarację, że w 2024 r. Polak będzie zarabiał najmniej 4 tys. zł brutto, a więc na tej podstawie można by się spodziewać, że w 2022 r. płaca minimalna mogłaby sięgać nawet 3,3 tys. brutto.
Możliwe kilkaset złotych podwyżki
Rozpoczął się więc ostry bój o stawkę pensji minimalnej między związkami zawodowymi, pracodawcami i rządem.
Dziś nikt deklaracji prezesa Kaczyńskiego nie bierze za wiążącą. Koronakryzys mocno nadwyrężył kondycję państwa i pracodawców, którzy przecież ostatecznie odczują finansowo zmiany w minimalnej płacy.
Nie zmienia to postaci rzeczy, że reprezentujący pracowników związkowcy w negocjacjach będą celować wysoko. Już na samym początku chcą rozmawiać nie o stawkach brutto, ale netto, a więc o tych, które realnie otrzymywać ma najmniej zarabiający pracownik w Polsce.
- Dla pracownika ważniejsze jest to, czym faktycznie będzie dysponował, co dostanie na rękę - argumentuje w rozmowie z money.pl Andrzej Radzikowski, prezes Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.
O jakiej podwyżce więc mówimy? Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych chce, by pensja minimalna wzrosła o 500 zł netto. - Mamy świadomość, że jest trudna sytuacja w kraju. Dlatego też uważamy, że nie można całej tej kwoty przerzucić na pracodawców. Koszty powinny zostać podzielone po równo - 250 zł po stronie pracodawcy, a 250 zł powinno finansować państwo - wyjaśnia szef OPZZ.
Jak podkreśla, związki oczekują, że rząd dołoży te pieniądze w postaci klina podatkowego, ulg czy zwolnień. - Skoro rząd wspiera firmy, w tym również te prywatne biznesy, dlaczego nie może wspomóc pracowników? - pyta Radzikowski.
Jak dodaje, propozycja jest racjonalna. - Dla pracodawcy koszty wyniosłyby 3150 zł brutto, gdyby była zgoda na tę dopłatę 250 zł netto - argumentuje OPZZ.
Związkowcy podkreślają, że podwyżka płacy minimalnej jest potrzebna. Wzrost cen towarów i usług najdotkliwiej odbił się na portfelach najniżej zarabiających.
- Płaca przestaje mieć rolę motywacyjną do podejmowania pracy. Słyszymy, że brakuje w Polsce rąk do pracy. To nieprawda. Mamy 13 mln biernych zawodowo. Jednym z elementów ich aktywizacji jest wyższa pensja - podkreśla prezes OPZZ.
Pracodawcy wołają o umiar
Co na to pracodawcy? Ich zdaniem nie jest to dobry czas na podnoszenie płacy minimalnej. Prof. Paweł Wojciechowski, ekspert Pracodawców RP, wprost mówi, że nawet wyliczona na bazie współczynnika GUS płaca minimalna wysokości 2985 zł brutto jest kwotą zawyżoną i nieprzystającą do rzeczywistości gospodarczej, w jakiej znajduje się Polska i polskie firmy.
- My zgłosiliśmy, aby minimalne wynagrodzenie w 2022 r. wyniosło 2880 zł brutto. Algorytm obecnie stosowany przy wyliczaniu minimalnej zawyża kwotę, co będzie miało poważne skutki - podkreśla.
Jak tłumaczy, dane GUS za pierwszy kwartał są wywindowane przez tzw. efekt sezonowy. - To w tym okresie wpłaca się przecież np. trzynaste emerytury - przypomina. - Dodatkowo algorytm nie uwzględnia innych czynników i w efekcie, choć sytuacja jest obiektywnie trudna, pensja minimalna rośnie szybciej. Już przekracza 53 proc. przeciętnego wynagrodzenia w kraju - zaznacza.
To będzie miało swoje konsekwencje, przekonuje. Jakie? Wyższa pensja minimalna to większe koszty dla firm, a więc mniej pieniędzy na inwestowanie. To także brak środków na docenianie najlepszych pracowników i więcej innych form zatrudnienia.
- Nie możemy dopuszczać do sytuacji, w której pracodawcy będą zmuszeni do ograniczenia zatrudnienia lub wypychania pracowników na specyficzne formy umowy, jak choćby B2B czy samozatrudnienie - ostrzega. - To również generuje szarą strefę. Część pieniędzy wypłacanych jest nieoficjalnie.
Potwierdzają to dane Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Wynika z nich, że aż 1,4 mln osób dostaje pensję minimalną, a "resztę pod stołem".
Prof. Paweł Wojciechowski przypomina też o efekcie tzw. kuli śniegowej. Wzrost płacy minimalnej ma swoje odbicie w różnych innych aspektach. Generując koszty, będzie wpływał np. na wzrost cen usług i towarów. Wpłynie też na inflację.
I tak zdecyduje rząd
Jak przyznają zarówno związkowcy z OPZZ, jak i pracodawcy, o porozumienie w Radzie Dialogu Społecznego nie będzie łatwo. Choć i tak nie mają złudzeń, że w sprawie ostatecznego kształtu płacy minimalnej ostatnie słowo ma rząd.
- W Polsce to państwo decyduje o wysokości płacy minimalnej. Nie jest bezstronnym arbitrem między uzgodnieniami partnerów społecznych, ale aktywnym graczem, który wysokość płacy minimalnej wykorzystuje politycznie - mówi prof. Wojciechowski.
Dlatego nie chce też spekulować o kwocie, jaka może być ustalona przyszły rok. - Rząd musi wypośrodkować oczekiwania związków zawodowych, sytuację pracodawców i wziąć pod uwagę realną kondycję państwa. Niestety konsultacje w ramach Rady Dialogu są jedynie fasadowe - mówi.
"Trójka z przodu zawsze marketingowo wyglądać będzie lepiej niż dwójka" - konkluduje.