W poniedziałek znów zbiera się PKW, by z jednej strony rozstrzygać bieżące kwestie, takie jak przyjmowanie zawiadomień o utworzeniu komitetów wyborczych czy zebraniu minimum 100 tys. pod kandydaturami, a z drugiej - będzie kolejne podejście do próby udzielenia odpowiedzi na prośbę ministra finansów, którego zdaniem z uchwały PKW w sprawie finansów PiS nie wynika jasno, czy powinien wypłacić tej partii pełną dotację powyborczą i subwencję partyjną w pełnej wysokości, czy nie. Wszystko dlatego, że taki werdykt wydała Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN (IKNiSP), której rozstrzygnięcia są kwestionowane zarówno przez europejskie trybunały, jak i obóz rządzący.
Od dłuższego czasu PKW nie może zdecydować, czy i w jaki sposób udzielić wyjaśnień Andrzejowi Domańskiemu. Wszystko przez głęboki podział wokół tej kwestii pomiędzy samymi członkami Komisji. Najlepszym dowodem jest to, że - jak wynika z ustaleń money.pl - zamiast jednego projektu odpowiedzi dla MF, członkowie PKW przyszykowali aż trzy. I to stojące ze sobą w jawnej sprzeczności.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyjaśnienia miałyby dotyczyć uchwały PKW z 30 grudnia, w której zawarto dwa - zdaniem wielu sprzeczne ze sobą - paragrafy. W pierwszym PKW stwierdzała, że wskutek orzeczenia IKNiSP przyjmuje (wcześniej odrzucone) sprawozdanie finansowe komitetu wyborczego PiS za minioną kampanię parlamentarną. A to z automatu skutkuje - po pierwsze - koniecznością wypłacenia pełnej dotacji dla komitetu (a nie obniżonej, jak to miało miejsce), a po drugie - wypłatą pełnych rat subwencji (też obniżonej, na co PiS też złożył skuteczną skargę do IKNiSP).
Drugi paragraf przywoływanej uchwały stwierdzał jednak, że PKW nie przesądza, czy kwestionowana izba SN rzeczywiście jest legalnie działającym sądem, choć to na podstawie jej orzeczenia PKW wydała uchwałę. To wywołało wątpliwości, na ile skuteczna jest uchwała PKW, nakazująca wypłatę pełnych środków z dotacji i subwencji dla PiS. Zwłaszcza u ministra finansów, który odpowiada za wykonanie przelewów. Dlatego Andrzej Domański poprosił PKW o wyjaśnienia, tym samym wywołując trwający do dziś klincz w tym gremium.
Opinia nr 1: płacić
Udało nam się dotrzeć do treści projektowanych odpowiedzi. Najbardziej jasne i jednocześnie lakoniczne jest stanowisko Arkadiusza Pikulika, członka PKW wskazanego przez PiS. Stwierdza w nim, że PKW jako organ władzy publicznej, musi działać na podstawie i w granicach prawa.
W związku z powyższym treść punktu 2 uchwały nie wpływa na skuteczność rozstrzygnięcia zawartego w punkcie 1, wyżej wskazanej uchwały, który musi zostać przez Pana Ministra wykonany - wynika z treści projektu.
Czyli - minister powinien wypłacić pieniądze PiS. Aby nie było wątpliwości, członek PKW kończy swoją propozycję konkluzją:
Na podstawie art. 151 § 5 Kodeksu wyborczego Pan Minister jest zobowiązany do przekazania niepomniejszonej dotacji podmiotowej na wskazany przez Komitet Wyborczy Prawa i Sprawiedliwości rachunek bankowy w kwocie określonej w informacji zawartej w treści pisma PKW.
Chodzi o pisma, które Sylwester Marciniak wysłał do MF po przyjęciu uchwały, w których zwracał się do Andrzeja Domańskiego o wypłatę odebranych wcześniej PiS pieniędzy, tj. 10,8 mln zł z subwencji i identycznej sumy z dotacji.
Opinia nr 2: niech sąd zdecyduje
Ryszard Balicki, członek PKW wskazany przez KO, idzie w inną stronę. Podkreśla wątpliwości wobec IKNiSP SN oraz fakt, że PKW nie jest w stanie jako organ administracji ich rozstrzygać. Choć w jego propozycji nie jest powiedziane wprost, że minister ma nie wypłacać pieniędzy PiS, to można ją traktować jako przeciwną do opinii Pikulika.
Brak w uchwale jednoznacznej dyrektywy działania jest jednak uzasadniony poziomem niepewności co do stanu prawnego, wynikającym z uczestniczeniem w orzekaniu osób powołanych w obarczonym wadą konstytucyjną procesie nominacyjnym. Ze wszech miar pożądanym jest więc prawne rozstrzygnięcie ich statusu, powstałe w wyniku działań legislacyjnych, bądź też będące efektem orzeczenia sądowego zapadłego w konkretnej sprawie - czytamy w projekcie Ryszarda Balickiego.
A jednocześnie Ryszard Balicki zaznacza w nim, że okoliczności przedmiotowej sprawy nie mogą uzasadniać powstania uprawnień decyzyjnych po stronie ministra finansów.
- Chodzi o to, że ta sytuacja jest wyjątkowa i nie może być podstawą do tego, by ten i przyszli ministrowie finansów nabyli uprawnienia władcze do decydowania w sprawie wypłat pieniędzy dla partii - tłumaczy nam autor opinii. Jednocześnie podkreśla w niej, że "wyjątkowość sytuacji prawnej, w której znalazła się Komisja, (...) będącej skutkiem podjętych uprzednio działań mających na celu naruszenie niezależności i niezawisłości wymiaru sprawiedliwości, uzasadnia jednak celowość sądowej kontroli czynności materialno-technicznej będącej w kompetencji ministra finansów".
Chodzi o to, że sprawę miałby przeciąć sąd. Taki pomysł miał Rzecznik Praw Obywatelskich, proponując, by minister Domański wydał odmowną decyzję, którą mógłby zaskarżyć PiS do sądu administracyjnego. - Jest sugestia do kontroli sądowej, bez rozstrzygnięcia, czy to ma być na drodze wydania negatywnej decyzji przez ministra, czy jako skarga na bezczynność ministra. Ważny jest skutek. Bo na tym etapie oceny może dokonać tylko sąd - podkreśla Ryszard Balicki.
Jak dodaje, jego zdaniem problem jest głębszy i wynika nie tylko z kwestionowania statusu IKNiSP SN, ale także z kształtu prawa wyborczego, które nakazuje PKW przyjmować na skutek orzeczeń SN uchwały sprzeczne z przyjętymi wcześniej. Jego zdaniem w takim przypadku to z orzeczeń sądu powinien wynikać dalszy tok spraw.
Opinia nr 3: nie płacić
Z kolei opinia Ryszarda Kalisza merytorycznie jest tożsama z opinią Ryszarda Balickiego, ale rozbudowany w niej został jeszcze bardziej wątek wątpliwości wobec IKNiSP. I tak na przykład Kalisz pisze o "orzeczeniu", używając cudzysłowu lub nazywając je dokumentem. Natomiast powielając propozycje Balickiego, jeśli chodzi o konkluzje, Kalisz idzie dalej - proponuje dodanie punktu, który wprost wykłada, że "uchwała PKW z 30 grudnia 2024 r. w jej pkt. 1 jest nieskuteczna i tym samym w całości nie może wywoływać skutków prawnych i finansowych."
Co dalej?
Poniedziałkowe posiedzenie PKW, zdaniem naszego rozmówcy z tego gremium, kolejny raz nie przyniesie rozstrzygnięcia. - Biorąc pod uwagę skalę rozbieżności pomiędzy członkami PKW i przygotowanymi przez nich odpowiedziami, nie dojdziemy do porozumienia - ocenia nasz rozmówca.
To by oznaczało, że sprawa pieniędzy dla PiS - przynajmniej z punktu widzenia ministra finansów - pozostanie w stanie zawieszenia. W biurku Andrzeja Domańskiego jest bowiem uchwała PKW z sierpnia, która odrzucała sprawozdanie finansowe komitetu PiS, co skutkowało pomniejszeniem dotacji i subwencji.
Z naszych rozmów wynika, że póki co resort zamierza konsekwentnie trzymać się tej linii, tj. nie wypłacać pozostałej części jednorazowej dotacji powyborczej i wypłacać pomniejszoną subwencję. Do wypłaty za zeszły rok zostało jeszcze 2 mln zł dla PiS.
Pod znakiem zapytania jest to, co się stanie w tym roku, bowiem subwencja wypłacana jest w każdym roku oddzielnie na wniosek partii. Decyzję podejmuje PKW. Jeśli wypłata będzie pełna, to do PiS będzie płynęło ponad 6 mln zł kwartalnie, a jeśli będzie obcięta zgodnie z sierpniową uchwałą PKW, to będzie to niespełna 4 mln zł.
PKW ma do rozstrzygnięcia jeszcze jedną kwestię - powinna przyjąć uchwałę na podstawie orzeczenia IKNiSP SN, który uznał skargę PiS na odrzucenie przez PKW sprawozdania partii politycznej. W tym przypadku wszystkie wątpliwości, jakie były wobec opisanego wyżej orzeczenia SN się powtórzą, dlatego możliwe, że PKW będzie - podobnie jak poprzednio - próbowała decyzję odwlec. W tym przypadku sankcja to zawieszenie na trzy lata wypłaty subwencji, ale PiS na razie to nie grozi, ponieważ ustawa o partiach politycznych mówi, że dokonywane jest, jeśli SN oddali skargę partii. A bez względu na to, czy członkowie PKW uznają legalność Izby, czy nie, to zgodnie z obiema interpretacjami nie ma mowy o oddaleniu skargi PiS.
Co z wyborczym sądem
Dyskusja nad tym, co ma zrobić PKW w kontekście orzeczeń IKNiSP SN, jest istotna nie tylko w kontekście pieniędzy dla PiS, ale także roli tej Izby w kontroli wyborów. Bowiem zgodnie z Kodeksem Wyborczym i ustawą o Sądzie Najwyższym, to do tej Izby przysługuje odwołanie od odmowy PKW na rejestrację komitetu wyborczego czy kandydata, a potem rozpatrzenie protestów wyborczych i wreszcie uznanie ważności wyboru kandydata. Już zaczęły się rejestracje komitetów wyborczych kandydatów, a nawet pierwszy komitet Sławomira Mentzena złożył już podpisy. Zadaniem PKW jest sprawdzenie poprawności złożonych dokumentów i podpisów.
W PKW słyszymy obawy, że któryś z komitetów - celowo lub nie - złoży w PKW 100 tys. podpisów bez "bezpiecznej górki", a następnie PKW zakwestionuje część z nich i okaże się, że tych ważnych jest poniżej wymaganego limitu. Osoba mająca doświadczenie w weryfikowaniu list z podpisami twierdzi, że czasami w obiegu są listy z minionych wyborów, które próbuje się przedłożyć na bieżące wybory, co jest kwalifikowane jako wyborcze oszustwo. - Można to zweryfikować, np. sprawdzając nazwiska kobiet. Jest szansa, że część z nich zdążyła się w międzyczasie zmienić, bo zawarły związki małżeńskie - zwraca uwagę nasz rozmówca.
Tyle że tym razem mogą się pojawić jeszcze inne okoliczności.
Niektóre komitety mogą chcieć sprawdzić słabości systemu i wywołać jeszcze większe zamieszanie niż jest. A moim zdaniem sytuacja jest trudniejsza niż ta z 2020 roku, gdy trzeba było robić wybory w czasie pandemii - przyznaje rozmówca z PKW.
Chodzi o sytuację, w której PKW, po weryfikacji podpisów poparcia, odmawia rejestracji kandydata. Wówczas ten odwołuje się do kwestionowanej IKNiSP. Jeśli ta uzna, że powinien być zarejestrowany, pytanie, co zrobi PKW - czy uzna taki werdykt izby, czy nie. Jeśli nie uzna, rodzi to kolejne konsekwencje - np. ilu kandydatów powinno się znaleźć na kartach do głosowania. Pytanie, czy brak takiego kandydata nie będzie potem pretekstem do próby unieważnienia wyborów.
W tym kontekście ostry spór między PKW a IKNiSP SN może uniemożliwić rozstrzygnięcie tych sporów. - Wydaje mi się, że PKW powinna rozstrzygnąć tę sprawę tak, by nie palić mostów w relacjach z Izbą. Jest z nią problem, ale z punktu zaufania do procesu wyborczego i państwa należy starać się doprowadzić do sytuacji, w której współpraca z Izbą odbywa się na zasadach kodeksowych - mówi Krzysztof Izdebski z Fundacji Batorego.
Projekt opinii Ryszarda Balickiego, który przy zastrzeżeniach wobec Izby nie jest jednoznaczny, można traktować właśnie jako próbę nieodcinania sobie przez PKW drogi do uznawania decyzji IKNiSP w tych sprawach.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl