Przyczyny gigantycznego pożaru hali magazynowej w Gdańsku Nowym Porcie będzie wyjaśniać policja i biegły z zakresu pożarnictwa. Ogień wybuchł w minioną niedzielę w godzinach popołudniowych, pochłaniając 400 m kw. hali wypełnionej tworzywami sztucznymi, tekstyliami, olejami silnikowymi i paliwem.
To kolejny w ostatnich miesiącach duży pożar, który wybuchł na terenie naszego kraju. Mimo że przy części z nich wykluczono celowe podpalenie, to każdy z nich budzi podejrzenia o potencjalną działalność dywersyjną inspirowaną przez służby rosyjskie czy białoruskie.
Powiązanie tych wszystkich działań jako intencjonalną działalność obcych służb jest trudne i żmudne - przekonuje w rozmowie z money.pl ppłk rez. Maciej Korowaj, były oficer Służby Wywiadu Wojskowego.
O dokładne statystyki zapytaliśmy Komendę Główną Straży Pożarnej, prosząc o uwzględnienie zarówno liczby pożarów, jak i wykrytych podpaleń. Do momentu publikacji nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Również prośba o komentarz skierowana do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie dostarczy nam tych danych. "Informacje uzyskiwane w toku realizacji ustawowych zadań przez funkcjonariuszy ABW przekazywane są wyłącznie właściwym organom administracji rządowej, w trybie i na zasadach określonych w obowiązujących przepisach" - czytamy w odpowiedzi przesłanej nam przez ABW.
- Czy tych pożarów statycznie jest więcej? Nie sądzę. Jeśli zdecydowanie wykraczałyby poza statystykę, uruchomiłyby ekstraordynaryjne środki służb, gdyż wskazywałby jednoznacznie na działania realizowane przez obce służby. Jeśli tak jest, to mają one na celu raczej testowanie odporności kraju, niż jego destabilizację - zaznacza ppłk Korowaj.
Kilkadziesiąt pożarów w kraju
W ostatnich miesiącach mieliśmy do czynienia z co najmniej kilkunastoma głośnymi pożarami obiektów przemysłowych i handlowych w całym kraju. Wśród nich były m.in. składowiska odpadów, sortownie, zakłady spożywcze, markety budowlane, a nawet elektrownia i zakłady chemiczne.
Najpoważniejszy pożar miał miejsce 12 maja w Warszawie, kiedy spłonęła hala handlowa przy ulicy Marywilskiej. To po tym zdarzeniu polscy politycy coraz głośniej zaczęli mówić o możliwości działań inspirowanych przez obce służby.
Już pod koniec maja Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała trzech mężczyzn podejrzewanych o dokonywanie aktów sabotażu, w szczególności podpaleń w różnych częściach kraju, na zlecenie rosyjskich służb specjalnych. Premier Donald Tusk poinformował natomiast o zatrzymaniu już w styczniu mężczyzny, który miał zostać wynajęty do podpalenia fabryki we Wrocławiu.
- Udaremniono próbę podpalenia zakładu produkującego farby. Obok był zakład chemiczny - relacjonował szef rządu. - Było to na zlecenie służb rosyjskich, to stwierdzono bezdyskusyjnie - podkreślił.
Sprawę pożarów komentował również prezydent Andrzej Duda. - Trudno nie mieć takiego podejrzenia, takiej obawy, że te pożary mogą nie mieć charakteru przypadkowego, tylko że mogą to być po prostu podpalenia, a w istocie, że może to być próba destabilizacji sytuacji w Polsce przez działania czynników zewnętrznych - mówił.
W lipcu w wywiadzie dla Wirtualnej Polski wicepremier i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz wprost stwierdził, że "nie ma wątpliwości, że jest to część wojny hybrydowej ze wschodu, która jest wymierzona przeciwko nam".
Polskie służby jednak kwestię potencjalnych obcych wpływów w kontekście ostatnich pożarów komentują lakonicznie. Co innego europejskie agencje bezpieczeństwa wewnętrznego. Zwłaszcza litewskie i szwedzkie służby bezpośrednio łączą pożary obiektów przemysłowych i infrastruktury krytycznej w ich krajach ze zdarzeniami w Polsce. Zdaniem byłego szefa resortu spraw wewnętrznych Litwy Regimantasa Čiupaila w najbliższym czasie należy się spodziewać kolejnych podobnych incydentów zarówno w Polsce, jak i w krajach bałtyckich.
W Polsce komunikacja między służbami a społeczeństwem jest mocno ograniczona. To kwestia podejścia. Panuje przekonanie, że o zagrożeniach mówi się niewiele jeśli nie łączą się one z sukcesami. Stąd też lakoniczne informacje i wypowiedzi. W krajach Skandynawii ciężar jest przesunięty na zapobieganie, informowania obywateli i budowanie na tym świadomości społecznej. Tam jednak to nie premier, czy politycy się wypowiadają. Bezpośrednią komunikację prowadzi szwedzka służba. U nas nie ma takich narzędzi - tłumaczy różnicę ppłk Korowaj.
Wojna hybrydowa, działania kognitywne i dezinformacja
Jak podkreśla wojskowy, dotychczasowe zdarzenia, o których słyszymy w Polsce, nie mają jednak charakteru, który mógłby wskazywać na bezpośrednie działania dywersyjne służb specjalnych.
- Incydenty, jak pożary firm, czy inne działania dywersyjne należy rozpatrywać pod kątem tego, jakie mają skutki dla gospodarki państwa, czy dane działanie dywersyjne jest wydajne. Obecnie tego motywu tu nie widzę - tłumaczy.
Nie znaczy to jednak, że nie są przez nie inspirowane, czy kierowane. - Drugi element, to szkolenie grup, które są już na terenie państwa. Ich działania są szkodliwe, ale nie na tyle, aby już dać powód do działań nadzwyczajnych dla służb. Mają raczej testować możliwości tych grup oraz rozpoznawać, jak działa ochrona państwa, schematy działania, jak sobie radzi państwo - przypomina ekspert.
To właśnie rekrutację "sabotażystów-amatorów" w mediach społecznościowych, głównie na Telegramie, opisała CNN, wskazując również na ich działalność w Polsce. "W ostatnich sześciu miesiącach doszło do bezprecedensowej eskalacji wojny hybrydowej" - alarmowała amerykańska stacja, powołując się na swoje źródła w NATO.
Według niej rosyjskie służby wynajmują amatorów między innymi do podpaleń, bo w przypadku złapania sprawcy, Kreml może zaprzeczyć jakimkolwiek powiązaniom z zatrzymanym.
Trzeba podkreślić, że nie wszystkie incydenty należy przypisywać działaniu służb. Jednak każde kolejne zdarzenie będzie budziło wątpliwości, czy było jedynie nieszczęśliwym wypadkiem, działaniem przestępczym, czy jednak może akcją obcego wywiadu. To wystarczy. - Oczywiście takie pożary, nawet jeśli nie miały związku z działaniami dywersyjnymi, wykorzystuje się w wojnie informacyjnej - przyznaje ppłk Korowaj.
To wojna, która toczy się w umysłach społeczeństw, często nieuświadomiona, inspirowana i odpowiednio kierowana. Ma wywołać konkretny efekt psychologiczny, lub bardzo wymierny - na przykład prowadzić do protestów.
Jak wyjaśnia nasz rozmówca, tzw. proces kognitywny działa w trzech obszarach. Pierwszy to ten, na który wskazują podkreślane akcenty w przekazie medialnym. Drugi nakierowany jest już na konkretne grupy. Może być to precyzyjny atak albo dialog operacyjny, z osobami podatnymi na działania kognitywne. Trzecim elementem są działania polaryzujące oraz jedna z najwyższych form rosyjskich działań operacyjnych, czyli werbunek. - Rosjanie działają we wszystkich tych trzech obszarach - zaznacza ppłk Korowaj.
- Wakacje to tzw. okres "ogórkowy", wojna kognitywna nie ma takiego natężenia, jak obserwowaliśmy ją przed okresem urlopowym. Teraz jest dobry czas na elementy dialogu i werbunku, co jest ułatwione podczas spotkań na przykład poza granicami - podkreśla ekspert w kwestii bezpieczeństwa i działania służby specjalnych.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl