W czasie odliczania do finałowego Światełka do Nieba do obecnego na scenie Pawła Adamowicza podbiega mężczyzna, uderza go nożem. Następnie przez kilkanaście sekund chodzi po scenie, podnosi ręce do góry, ma czas, by podejść do mikrofonu i wykrzyczeć, jak się nazywa oraz że "siedział niewinnie w więzieniu".
Dopiero później zostaje obezwładniony i zabrany ze sceny. Służby medyczne reanimują ciężko rannego prezydenta Gdańska.
Zdaniem specjalistów od organizacji imprez masowych, zabrakło ochroniarza tuż przy scenie, który byłby w stanie zareagować błyskawicznie.
- 15 sekund to bardzo długo. Spróbujmy sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby ten mężczyzna zamiast mówić próbował zaatakować kogoś jeszcze - komentuje Bartosz Bieszyński z agencji Walk, organizator imprez masowych. - Ten człowiek w ogóle nie powinien znaleźć się w okolicach sceny. Powinien zostać wyłapany znacznie wcześniej, na etapie kontroli ludzi, którzy dostają się w pobliże sceny.
Co zawiodło? Zdaniem specjalistów od imprez masowych procedury związane z ochroną.
Radosław Sikorski o ataku na Pawła Adamowicza
- Pierwsza rzecz, od której należy zacząć organizację ochrony na takiej imprezie, to wyznaczenie odpowiednich stref dostępu i ustalenia, kto gdzie ma prawo wejść. Osoby wchodzące na scenę czy do garderoby powinny być dokładnie sprawdzane - mówi Bartosz Bieszyński. - Zabrakło też czujności ochrony. Ten człowiek nie wyglądał jak dziennikarz, urzędnik czy artysta. Powinien zostać zauważony i sprawdzony.
Dodatkowo, w przypadku imprezy, na której pojawiają się VIP-y, powinno się zatrudnić specjalną ochronę, która nie odstępuje takich osób na krok.
Jak Stefan W. dostał się na scenę? Prawdopodobnie, jak wynikało z pierwszych doniesień, miał plakietkę "media", więc ochrona uznała go za dziennikarza.
- Tu widać pewien brak doświadczenia. Niezależnie od tego, czy ktoś jest dziennikarzem czy VIP-em, powinno się go sprawdzić, zobaczyć, co ma przy sobie i czy faktycznie jest tym, za kogo się podaje. Zwłaszcza, jeśli wydaje się podejrzany - komentuje Bartosz Bieszyński. - On najprawdopodobniej wszedł tam "na pewniaka". Mógł mieć plakietkę, zachowywał się pewnie, więc niedoświadczony ochroniarz go przepuścił, bo nie chciał mieć problemów.
Zgodnie z ustawą dotyczącą organizacji imprez masowych, za masowe uznaje się wydarzenie na otwartym terenie, gdzie liczba uczestników może przekroczyć 1 tys. osób. W takich przypadkach odpowiedzialność za zdrowie i życie uczestników bierze na siebie organizator. On musi zapewnić ochronę, zabezpieczenie pożarowe i medyczne.
Na podstawie odpowiedniego planu i scenariusza urzędnicy wydają zgodę na organizację imprezy. W ochronie takiego wydarzenia bierze udział również policja, ale zazwyczaj poza jej terenem.
- Policja rzadko wchodzi na imprezę. Zazwyczaj obstawia ją z zewnątrz, chyba że jest potrzebna interwencja - tłumaczy Bartosz Bieszyński. - Służby same ustalają harmonogram swojej pracy i dobierają sobie potrzebną liczbę funkcjonariuszy.
Według zapisów ustawy organizator ma obowiązek zapewnić przynajmniej 10 członków służb porządkowych i informacyjnych na pierwsze 300 możliwych uczestników i dodatkowo 1 osobę na każde kolejne 100 uczestników. Wśród służb porządkowych musi być co najmniej 20 proc. ochroniarzy.
- To jest minimum. W praktyce liczbę ochroniarzy dobiera się w zależności od charakteru imprezy i ewentualnego ryzyka - mówi Bartosz Bieszyński. - Niestety w Polsce kwestie ochrony często traktuje się bardzo lekko. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do dużej liczby ochroniarzy, ludzie się denerwują, kiedy muszą zostać przeszukani. Widoczni ochroniarze są niemile widziani. Zwłaszcza na eventach politycznych. Muszę często przekonywać klientów, że liczna, profesjonalna ochrona jest potrzebna - podkreśla.
Od strony formalnej - jak wynika z informacji policji - gdańska impreza WOŚP nie była zgłoszona jako "impreza masowa". - Impreza, na której 27-letni napastnik dźgnął prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, nie była zgłoszona jako impreza masowa, tylko "jako impreza, która ma się odbyć w tym dniu i na którą wyraził zgodę raniony prezydent miasta". Jakby to było zgłoszone jako impreza masowa, środki bezpieczeństwa musiałyby być bardziej zaostrzone - powiedział w poniedziałek rzecznik KGP mł. insp. Mariusz Ciarka. Niemniej zawsze za bezpieczeństwo imprezy jest odpowiedzialny przede wszystkim organizator.
Czytaj też: Prezes Polskiej Izby Ochrony o ataku na Adamowicza: ”Reakcja powinna nastąpić w kilka sekund”
Problemem jest nie tylko liczebność, ale i profesjonalizm firm ochroniarskich.
- W Polsce są 2 - 3 firmy, które faktycznie potrafią ochraniać imprezy masowe, znają się na procedurach związanych np. ze strefami dostępu i nie zatrudniają ludzi z przypadku - ocenia Bartosz Bieszyński. - Dlatego na niektórych imprezach możemy spotkać na ochronie starszych panów albo młodych chłopców, których łatwo oszukać czy ominąć.
Zdaniem organizatorów imprez w przypadku tak dużych wydarzeń powinno się też stosować sprawdzenie pirotechniczne. Przede wszystkim sceny i okolic.
- To jest oczywiście kosztochłonne, ale powinno być standardem - mówi Bartosz Bieszyński.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl