Pracownicy opuścili farmę po interwencji polskiego konsula w Hamburgu Pawła Jaworskiego - podaje Deutsche Welle.
Nie jest jednak jasne, ile z osób, które wyjechały z farmy, to Polacy - na "roboczej kwarantannie" przebywali też pracownicy z innych krajów, na przykład z Rumunii.
- Cieszę się, bo wywalczyłam swoje. Jesteśmy wykończone tym stresem - mówiła cytowana przez DW Polka, pani Beata, która już opuściła farmę szparagów i wyjechała do rodzinnego kraju.
Polka była jedną z osób, które odmawiały pracy na farmie i sygnalizowały, że chcą wracać do Polski. Kobietom oficjalnie skończyła się nałożona przez lokalne władze kwarantanna, ale zakład i tak nie pozwalał im wyjechać.
Na farmie w Dolnej Saksonii w Niemczech potwierdzono zarażenia koronawirusem u ponad 130 pracowników. Pozostali, których było ok. 870, przebywali natomiast na "roboczej kwarantannie". Nie mogli opuścić zakładu, ale pracować już musieli.
- Nie dość, że zarabiamy mniej, niż powinniśmy, to jeszcze trzymają nas pod kluczem. Nie możemy wyjechać, musimy pracować, żeby mieć z czego płacić za zakwaterowanie – mówiła wcześniej jedna z Polek w rozmowie z money.pl.
- Musimy pracować, bo na to prawo pozwala. No i musimy płacić za zakwaterowanie i wyżywienie – 9,80 euro dziennie. Za godzinę pracy dostajemy ponad 6 euro - dodawała.
Po medialnych publikacjach i interwencji konsula sytuacja jednak nieco się zmieniła. Jak podaje DW, firma Heinricha Thiermanna obiecała pracownikom anulować koszty zakwaterowania na dwa tygodnie - ma to dać oszczędności rzędu 140 euro. To ma zachęcić ich do pozostania w pracy. Pracownicy mają też dostać kilkuprocentowe podwyżki.
Ile osób przebywa na kwarantannie w zakładach, a ile chce wyjechać? Tego dokładnie nie wiadomo. DW podaje, że kierownictwo firmy nie udziela zbyt wielu informacji pracownikom.
- W poniedziałek mamy kolejne testy. Oby nie okazało się, że znowu ktoś jest pozytywny i nie przedłużyli nam kwarantanny tuż przed odjazdem - opowiada jedna z kobiet na farmie.
Położone na zachodzie kraju farmy szparagów są uważane za jednej z największych w Niemczech. Z kolei Heinricha Thiermanna lokalne media określają jako "króla szparagów".