Newsweek wybrał się z rodziną swoich bohaterów nad polskie morze - "40 km na północ od Słupska". Gazeta opisuje ich perypetie wakacyjne związane z odkrywaniem, jak inflacja nad Bałtykiem uderza turystów po kieszeni.
Ceny nad Bałtykiem. Drożyzna dobija turystów
"Dzień zaczął się od ponurych żartów. – Trzeba się najeść, bo kolejny posiłek dopiero jutro rano – oświadczyła Ewa i poszła po kolejnego gofra. Oraz cappuccino" - zaczyna swój reportaż tygodnik.
Żart o jedzeniu na zapas wraca podczas obiadu (dwa razy rumsztyk z frytkami i dwa razy sztuka mięsa po 35 zł za porcję). – Ja kupię w Żabce kisiel błyskawiczny, zjem wieczorem i pójdę spać – zapowiada Ewa, bohaterka reportażu.
"Jej mąż nie chciał jeść mięsa, więc poszedł szukać pizzy. Znalazł, kosztowała 42 zł, choć była całkiem mała. – No szok, my kupujemy zwykle pizzę wielką jak koło młyńskie po 60 zł. Dwie osoby najedzą się nią do syta i jeszcze na następny dzień zostaje – narzekała Ewa. – No po prostu szok" - czytamy w Newsweeku.
Gazeta wylicza ceny na deptaku:
Najtańsze są gofry. Taki na sucho, bez żadnych dodatków, kosztuje 7 zł. Z polewą truskawkową 9 zł, a z bitą śmietaną i owocami – 21 zł. No jednak nie tak tanio. Zapiekanka mała kosztuje 10 zł, ale duża już dwa razy więcej. Za najtańszy kebab trzeba zapłacić 24 zł, a w zestawie 34 zł. Burger kosztuje 23 zł, a tortilla (rollo) 14 zł. Pizza klasyczna z serem i pieczarkami to wydatek rzędu 17 zł. Pepperoni o trzy złote droższa, a taka z nachos o cztery. Frytki belgijskie małe można kupić za 12 zł, a duże za 18 zł. Takie z batatów odpowiednio: za 15 i 20 zł.
Jak zauważa, najgorzej jest z rybami. Łosoś z frytkami (lub ziemniakami) i surówką kosztuje 52 zł, a dorsz w takim samym zestawie 47 zł. Czasem cena jest podstępnie podawana za 100 gramów świeżej rybki" i wtedy klienci wchodzą w gwałtowne dyskusje z obsługą. I pada pytanie: "dlaczego tak drogo?"
Polskie morze jest bardzo drogie
Internauci już od dłuższego czasu wrzucają do siebie paragony pokazujące jak inflacja bezpośrednio wpływa na ich portfele. W jednej z gdańskich restauracji pół litra piwa kosztuje 20 zł.
Gdzieś indziej z kolei gofr z dodatkami to wydatek rzędu 19 zł.
Inflacja nie odpuści
Niestety, w tym temacie nie mamy dobrych informacji. Wysoka inflacja może z nami zostać nawet do 2025 r. Na przykład ekonomiści Credit Agricole spodziewają się, że w tym i w przyszłym roku żywność i napoje bezalkoholowe podrożeją łącznie o 26 proc. Rosnące ceny towarów z tej kategorii będą jednym z kół zamachowych inflacji.
Przed nami niezwykle trudny okres. Na łamach money.pl już ponad dwa miesiące temu informowaliśmy o możliwej recesji technicznej w naszym kraju (czyli spadku PKB przez dwa kwartały z rzędu), ostrzegaliśmy również o rosnącej nierównowadze Polski oraz coraz dotkliwszej spirali cenowo-płacowej.
Inflacja bazowa, czyli taka z wyłączeniem cen żywności i energii, wyniosła w maju 2022 r. 8,5 proc. To najgorszy wynik odkąd Narodowy Bank Polski publikuje porównywalne dane. Wzrost cen rozlewa się na całą rodzimą gospodarkę, która według niektórych ekonomistów jest już najbardziej przegrzana w regionie.
To oznacza, że silny popyt, rosnące koszty i ciasny rynek pracy pozwalają przedsiębiorcom przerzucać coraz wyższe rachunki na konsumentów, czyli nas wszystkich. To oznacza, że inflacja w Polsce tak szybko nie odpuści, a stopy procentowe będą musiały być jeszcze wyższe, co uderzy w osoby posiadające kredyty.