Po niepokojących incydentach, jakie w nocy z piątku na sobotę miały miejsce na polskich torach, doszło do kolejnego. RMF FM poinformowało, że w niedzielę w Białymstoku trzykrotnie doszło do nieuprawnionego nadania sygnału radio-stop.
Sygnał po raz pierwszy nadany został w niedzielę rano, a potem o godzinie 11:51 i 11:59. Odebrali go maszyniści dziewięciu pociągów na terenie Białegostoku - podało RMF FM. Pięć składów było w trasie, cztery stały na bocznicy.
Składy, które były w trasie, zatrzymały się na minutę. Po zweryfikowaniu braku zagrożenia i otrzymaniu zgody dyżurnego pociągi pojechał dalej.
Wcześniej do podobnych zdarzeń doszło w woj. zachodniopomorskim.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Polska kolej jest bezbronna"
Jak zauważa w rozmowie z money.pl Adrian Furgalski, prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, co roku dochodzi do kilkudziesięciu takich przypadków. - Zwykle stoją za tym zdolni technicznie gówniarze, którzy chcą w ten sposób się zabawić. Tutaj sytuacja wygląda inaczej, bo jest tego za dużo i w różnych częściach kraju. Mamy prawdopodobnie do czynienia ze skoordynowaną próbą zdezorganizowania kolei, pokazania, że jest bezsilna i można z nią zrobić, co się chce. Przypomnijmy, że koleją prawdopodobnie przewożona jest broń na Ukrainę - podkreśla.
Nie możemy mówić o przypadku i wysyłany jest nam jasny sygnał: ktoś chce nam pokazać, że nasza kolej jest bezbronna i nie panujemy nad bezpieczeństwem, skoro można przeprowadzić jedną, drugą czy trzecią taką akcję - dodaje.
Ekspert ocenia, że łączność analogowa "to średniowiecze, w którym tkwi nasza kolej". - Nadanie sygnału radio-stop nie jest trudne, nie trzeba mieć tutaj dużych umiejętności. Wystarczy posiadać specjalne urządzenie, znać częstotliwość kolejową i wiedzieć, jaki sygnał wysłać. Pewnie gdybym się postarał, to też umiałbym zatrzymać pociągi. To nic nadzwyczajnego - zaznacza.
Zdaniem Furgalskiego, przejście na łączność cyfrową nie rozwiąże problemu, bo i do tego systemu można się włamać. W jego opinii jedynym sposobem jest dotarcie do osób odpowiedzialnych za spowodowanie utrudnień. - Jak robiły to wspomniane dzieciaki, to kary nie były duże, raczej symboliczne i nie odstraszały. Jeśli natomiast akcja jest zorganizowana przez kogoś ze Wschodu, to mamy tutaj zadanie dla służb, które powinny namierzyć sprawców. To też oczywiście nie oznacza, że do podobnych sytuacji nie dojdzie w przyszłości. Trzeba błyskawicznie szukać, karać i nagłaśniać - podsumowuje ekspert.
Pociągi stanęły. Kolejny sabotaż?
Do incydentów na torach odniósł się w sobotę zastępca ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn. Jak przekazał, ABW podjęła czynności mające na celu ich wyjaśnienie.
Działania ABW są podejmowane razem ze spółkami kolejowymi, we współpracy z policją, Strażą Ochrony Kolei, ale także z Urzędem Komunikacji Elektronicznej.
Jak poinformowało w niedzielę RMF FM, funkcjonariusze policji zatrzymali mężczyzn, którzy mieli nadawać sygnały radio-stop, co doprowadziło do wymuszonego postoju pociągów w Polsce.
Mężczyźni w wieku 24 i 29 lat zostali zatrzymani w Białymstoku przy ul. Radosnej. Według doniesień rozgłośni, mundurowi zabezpieczyli sprzęt krótkofalarski, przez który aresztowani mieli nadawać sygnał dźwiękowy, uruchamiający w pociągach hamulec bezpieczeństwa.
W chwili zatrzymania 24-latek - mieszkaniec powiatu skierniewickiego - był pijany. 29-latek jest właścicielem mieszkania, w którym przeprowadzono policyjną akcję.