O sprawie pisze "Dziennik Gazeta Prawna". Fala rezygnacji zaczęła się od prezesa - Przemysław Sypniewski odszedł w kwietniu br. Wtedy głośno było o wyborach korespondencyjnych, w których Polacy mieli wybrać prezydenta. Jego miejsce zajął Tomasz Zdzikot, który 15 czerwca formalnie został prezesem spółki.
Reszta zarządu zaczęła się wykruszać wkrótce potem. Na początku sierpnia odszedł wiceprezes ds. rozwoju Tomasz Janka. Kilka dni później odpowiedzialny za logistykę Paweł Przychodzeń. Natomiast pod koniec sierpnia zrezygnował wiceprezes ds. finansów Tomasz Cicirko - wylicza DGP.
Czytaj też: Zasiłki opiekuńcze kosztowały 10 mld zł
- Rozumiem, że nowy prezes chce sobie sam dobierać współpracowników, a nie pracować z ludźmi poprzednika. Boimy się jednak, jak to się odbije na finansach Poczty i w konsekwencji naszych pensjach - mówi anonimowo gazecie jeden z pracowników poczty.
Do tego dochodzą problemy biznesowe. Epidemia spowodowała, że liczba listów mocno spadła. W efekcie wypłaty za sierpień nie będą uwzględniały premii. A to dla pocztowców spory kłopot, bo to oznacza utratę ok. 300 zł na głowę - przy pensjach w większości na poziomie płacy minimalnej.