Popyt na tradycyjną korespondencję skurczył się w Polsce w niespotykanym dotąd tempie, ale koszty pracy listonoszy pozostają najwyższe w Europie - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Czytaj też: Podatek od deszczu. Kto i ile zapłaci?
Przychody Poczty Polskiej to w 60 proc. tradycyjna korespondencja, ale przez gigantyczne spadki na rynku listów to źródło wysycha szybciej niż ktokolwiek mógł się spodziewać.
Do tego pandemia uderzyła w pocztowców we wszystkich krajach, ale nad Wisłą cios okazał się szczególnie bolesny. Poczta Polska od kilku lat należała bowiem do operatorów o najwyższym poziomie tzw. e-substytucji (proces zastępowania listów e-mailami).
Jak czytamy w "Rzeczpospolitej", jeszcze przed pandemią eksperci przewidywali w br. 10-proc. spadki. Przez epidemię koronawirusa i lockdown popyt skurczył się o ponad jedną czwartą. Taki rekord odnotowano w marcu (26 proc.). W maju ujemna dynamika spowolniła, ale i tak sięgnęła 18 proc. Od 2007 r. rynek ten w naszym kraju zmalał już o ponad 30 proc., co oznacza pocztowy kryzys.
Statystyka pokazująca liczbę przesyłek listowych przypadających na listonosza również nie daje państwowej spółce powodów do dumy. Wskaźnik ten wynosi 50,6 tys. sztuk, a więc znacznie poniżej większości operatorów w Europie (np. dla Czech sięga on 56,7 tys., Hiszpanii – 68,8 tys., a Niemiec – 71 tys.).
Czytaj także: Fuzja gigantów. Orlen i Lotos podpisują porozumienie
I jeszcze drożyzna, która sprawia, że klienci odchodzą do konkurencji Poczty Polskiej. Szczególnie klienci biznesowi i instytucjonalni, którzy starają się redukować koszty. Na inną opcję niż Poczta Polska coraz częściej decydują się banki, operatorzy telekomunikacyjni, firmy ubezpieczeniowe, ale też jednostki samorządowe.
Przez ostatnie pięć lat ceny nominalne usług pocztowych w Polsce wzrosły o 74 proc. (dla porównania – licząc od 2015 r. – w Niemczech o niecałe 29 proc., a w Szwajcarii i na Cyprze – bez zmian).
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl