"Komisja popełniła błąd, uznając sporny środek za pomoc państwa" - czytamy w zaskakującej konkluzji Sądu UE.
Unijny sąd doszedł do wniosku, że "Komisja nie mogła słusznie wywieść istnienia selektywnych korzyści towarzyszących podatkowi od sprzedaży detalicznej z samej tylko progresywnej struktury tego nowego podatku".
Według sądu Komisja "nie może zdefiniować zamiast danego państwa członkowskiego charakteru i struktury tego systemu, nie ryzykując przy tym naruszenia kompetencji tego państwa w dziedzinie podatkowej".
W odniesieniu do decyzji Komisji o wszczęciu postępowania, oceniono, że "jest ona oparta na oczywiście błędnej analizie". Sąd UE stwierdził także nieważność tej decyzji KE.
Wyrok Sądu UE, który jest jednym z dwóch organów Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, nie jest ostateczny. KE ma teraz dwa miesiące na złożenie odwołania.
Na decyzję unijnego sądu spokojnie zareagowało Ministerstwo Finansów. "Zgodnie z obecnie obowiązującymi przepisami pobór tego podatku jest na mocy stosownej ustawy zawieszony do końca 2019 r." - napisał resort Teresy Czerwińskiej w krótkim komunikacie dla PAP Biznes. MF zwraca też uwagę, że wyrok nie jest prawomocny i każdej ze stron przysługuje odwołanie.
Komisja Europejska wszczęła postępowanie w tej sprawie w sierpniu 2016 r. po otrzymaniu skargi, w której zarzucono, że polski podatek od sprzedaży detalicznej jest niezgodny z unijnymi zasadami pomocy państwa.
Zobacz też: Słowacja wprowadza podatek handlowy. W Polsce i na Węgrzech ten pomysł się nie sprawdził
Komisja uznała, że polski podatek od sprzedaży detalicznej narusza unijne zasady pomocy państwa. Stwierdziła, że na skutek progresywnych stawek opartych na wielkości przychodów przedsiębiorstwa o niskich obrotach mają przewagę nad konkurentami.
Podstawę opodatkowania stanowiła osiągnięta w danym miesiącu nadwyżka przychodów ponad kwotę 17 mln zł. Stawki podatku wynosiły 0,8 proc. w odniesieniu do miesięcznego przychodu w przedziale od 17 do 170 mln zł oraz 1,4 proc. w odniesieniu do miesięcznego przychodu w przedziale przekraczającym kwotę 170 mln zł.
Choć Bruksela zapewniła wówczas, że nie kwestionuje prawa Polski do decydowania o swoim systemie podatkowym, ale zaznaczyła, że system ten musi być zgodny z prawem Unii, w tym z zasadami pomocy państwa, i nie może faworyzować w sposób nieuzasadniony wybranych przedsiębiorstw".
Polski rząd nie zgodził się z zarzutem, że podatek od sprzedaży detalicznej "stanowi środek selektywny z korzyścią dla niektórych przedsiębiorstw" i wniósł do Sądu Unii Europejskiej o stwierdzenie nieważności decyzji o wszczęciu postępowania.
Podatek od handlu wielkopowierzchniowego był jedną z kluczowych zapowiedzi PiS w czasie kampanii wyborczej w 2015 roku. Miała dotyczyć przede wszystkim zagranicznych sieci handlowych.
Sprawa skomplikowała się, gdy ruszyły prace nad nowym prawem. Każda wersja projektu ustawy okazała się mieć tak poważne skutki uboczne, że każdorazowo podejmowano decyzję o opracowaniu nowego projektu ustawy.
Najpierw okazało się, że wbrew intencjom pomysłodawców, pierwotne przepisy nakładające podatek obrotowy na placówki o powierzchni ponad 250 mkw. uderzyłyby głównie w polskie sieci sklepów spożywczych skupionych w sieciach franczyzowych. Co więcej, do powierzchni handlowej postanowiono wliczać także tymczasowe powierzchnie handlowe w namiotach, przez co podatek objąłby nawet niewielkie sklepy.
Inna wersja projektu ustawy miałaby taki skutek, że podatek uderzyłby w polskie sklepy internetowe, które znalazłyby się na straconej pozycji wobec ich zagranicznych, niepodlegającym polskim przepisom konkurentom. Gdy z kolei okazało się, że podatkiem objęte zostaną stacje benzynowe, eksperci wyliczyli, że odbije się to na cenach paliw.
Ostatecznie porzucono pomysł powiązania opodatkowania z powierzchnią handlową, a zamiast tego wprowadzono zróżnicowanie stawek podatku ze względu na obroty danej sieci handlowej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl