Wielu polskich polityków z lewa i prawa tęskni za modelem państw skandynawskich. I w jednym aspekcie ostatnio w tym kierunku zmierzamy. A być może już wcześniej byliśmy na tym poziomie, tyle że pieniądze zamiast do państwa trafiały do mafii VATowskich? Tak czy inaczej uszczelnianie podatków pokazało, że stopień opresywności naszego systemu podatkowego wcale nie jest niski.
Według najnowszego raportu Eurostatu opodatkowanie w Polsce wynosiło w 2018 roku 36,1 proc. produktu krajowego brutto. Inaczej pisząc, z każdych 100 zł wypracowanych w pocie czoła przez przeciętnego Polaka, państwo bierze za swoje usługi 36 zł 10 gr.
Oczywiście gros z tego po potrąceniu kosztów administracji wraca do nas na cele wspólne w postaci budowy dróg, usług leczniczych, edukacyjnych, policji, dotowanie filharmonii, teatrów czy chociażby 500+. Tak czy inaczej wskaźnik pokazuje, jaki procent gospodarki przechodzi przez ręce państwa.
Zobacz też: Po pierwsze: podatki. Tego przedsiębiorcy oczekują od rządu
W ubiegłym roku wzrost stopnia opodatkowania naszej gospodarki był przy tym jednym z największych w Europie. Z 35 proc. do 36,1 proc., czyli wzrost jest o 1,1 pro. PKB. Z taką dynamiką jesteśmy na trzecim miejscu na Starym Kontynencie. Przed nami są tylko Luksemburg (+1,6 proc. PKB) i Rumunia (+1,3 proc. PKB).
Po trzech latach rządów Prawa i Sprawiedliwości wzrost był o aż 2,7 pkt. proc. A to już europejski rekord w tym okresie. Za nami były w tym okresie Luksemburg (+2,3 pkt. proc. PKB), Czechy (+2,1 proc.) i łatająca swój dziurawy system podatkowy Grecja (+1,9 proc.).
Nie oznacza to oczywiście, że podatki jakoś intensywnie rosły w ostatnich latach. Raczej przez uszczelnienie systemu wychodzi po prostu na jaw ich rzeczywisty poziom. Przed uszczelnieniem Kowalski przecież i tak płacił na przykład VAT za nabywane towary. Tyle że ten VAT często nie trafiał do budżetu państwa, ale do grup przestępczych. Teraz trafia do budżetu, więc widać jak jest naprawdę.
36,1 proc. PKB w podatkach to dużo, czy mało? Jeśli porównać z przytaczanymi na początku państwami skandynawskimi, to jeszcze droga do ich poziomu daleka. Dania, Szwecja, Finlandia i Norwegia mają poziom opodatkowania przewyższający 40 proc. PKB.
Najwyższe podatki są we Francji i Belgii. Tu poziomy są już bliskie 50 proc. Aż prawie połowa gospodarki przechodzi tam przez ręce państwa.
Rajami podatkowymi są: Irlandia, Rumunia i Szwajcaria. Dużo niższy poziom niż w Polsce ma też Wielka Brytania. Innymi słowy, w tych krajach więcej pieniędzy zostaje w kieszeniach ludzi, a mniej trafia do państwowej machiny. To może być jedna z odpowiedzi na pytanie, dlaczego akurat do Wielkiej Brytanii i Irlandii emigrowali w pierwszej kolejności Polacy w ostatnich latach.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl