Mateusz Ratajczak, money.pl: "Konstytucja do zmiany" mówi premier Mateusz Morawiecki i kładzie na stół propozycję, żeby zerwać z regułą wydatkową w kwestiach wojennych. Jak pan słyszy tę propozycję, to co sobie myśli?
Prof. Witold Orłowski, Akademia Finansów i Biznesu Vistula: Mniej więcej to samo, co myślałem kiedy okazało się, ze z okazji wojny trzeba zwolnić urzędników z odpowiedzialności za błędy. Ale okazało się, że to dotyczy tak naprawdę sytuacji sprzed dwóch lat.
O tym, czy zmienić regułę konstytucyjną dotyczącą długu, w sytuacji wyższej potrzeby, oczywiście można dyskutować.
To wyjaśnijmy, czym jest ta reguła i jak daleko jesteśmy od jej złamania.
My już dawno wszystkie złamaliśmy, co do tego nie mam żadnej wątpliwości. Są dwie reguły, jedna zapisana w konstytucji mówi, że dług publiczny w relacji do PKB nie powinien przekroczyć 60 proc. Ponieważ przez złą politykę doszliśmy do poziomu bliskiego 60 proc., a dług strasznie reaguje na zmianę kursu walutowego, to jestem przekonany, że my już dawno tę granicę przekroczyliśmy.
Druga reguła mówi o tym, w jakim tempie powinny się zwiększać wydatki publiczne. I ta reguła od lat jest systematycznie gwałcona przez rządzących, bo wygodniej jest więcej wydać, wypłacić 13. Emerytury, kupić trochę głosów. Ona została zamieniona w fikcję.
Reguła dotycząca długu też została zamieniona w fikcję w ten sposób, że w tej chwili ok. 1/5 długu nie jest zapisana jako dług, tylko obligacje PFR i BGK, które zaciągały długi na miliardy.
Gdybym wiedział, że mówimy o rządzie, który w czasach, w których nie było nadzwyczajnego stanu, dbał o finanse publiczne, w czasie wojny zgłosił się z propozycją zmiany, to rzecz byłaby do dyskusji.
Natomiast jeśli mówimy o sytuacji, w której reguły łamie się w sytuacji, w której ich dotrzymanie wymaga tylko trochę wysiłku, a w czasie wojny rząd przychodzi z propozycją "teraz złammy te wszystkie reguły tylko tak, żeby to działało wstecz" to budzi to lekką wściekłość.
Czyli to jest tylko próba usankcjonowania tego, co działo się wcześniej?
Oczywiście, że tak. Przy czym winę za to ponoszą ci, którzy w czasach świetnej koniunktury doprowadzili finanse publiczne do takiego stanu.
Powiedziawszy to, muszę powiedzieć, że dzisiaj nie ma wyjścia, trzeba zaakceptować ten fakt. Można dyskutować o tym, czy wydatków na obronę nie wyłączyć z długu, jeśli jest taka potrzeba. Tak się nie powinno robić, to jest potwierdzenie nieudolności polityki rządu.
Przynajmniej chciałoby się usłyszeć, że rządzący popełnili błędy i proszą o zmianę.
Ale takich głosów nie ma. Za to słyszymy, że musimy w ten sposób finansować armię.
No nie ma i, koniec końców, pewnie nie mamy wyjścia i musimy to zrobić. Ale nie da się ukryć, że z punktu widzenia odpowiedzialności, oceny efektów rządzenia, uczciwie byłoby przyznać się do tego, że kiedy były dobre, lata wydawaliśmy wszystko, co mamy, nie robiliśmy żadnych oszczędności.
Przejedliśmy wszystkie zapasy a teraz przyszedł głód i musimy się zadłużyć, żeby go pokonać.
A może dobrze liczący rząd powinien teraz powiedzieć, że niestety musimy zrezygnować z części wydatków socjalnych, żeby zwiększyć wydatki na armię?
Nie mam wątpliwości, że, tak czy owak, nasz dług przekroczy wszystko, co mieliśmy zapisane, niezależnie od tego, czy teraz zrezygnowalibyśmy z 13. emerytury. Ileś lat wydawaliśmy wszystko, co tylko mieliśmy, a nawet pieniądze, których nie mieliśmy, bo w pierwszym roku trzynastki sfinansowano z wyprzedaży pieniędzy zgromadzonych w systemie emerytalnym.
Oczekiwałbym teraz od rządu przyznania, że prowadziliśmy złą politykę, bo konsekwencją takiego stwierdzenia byłoby: "zmienimy tę politykę".
Omówmy sobie jeszcze pozostałe propozycje, które pojawiają się przy tej zmianie konstytucji. Np. zmiana konieczna do tego, by móc konfiskować majątki rosyjskich oligarchów.
To jest bardzo skomplikowany problem prawny. Pamiętajmy, że w państwie prawa, którym Polska, mam nadzieję, cały czas jest, jak ktoś mi skonfiskuje majątek, nawet jeśli byłoby to najbardziej słuszne, to idę do sądu. Jeśli sąd uzna, że nie ma podstawy prawnej, to ten majątek trzeba oddać. Więc trzeba się zastanowić nad tym, jak skonstruować tę podstawę prawną.
Mam wrażenie, że rządowi chodzi w tym przypadku bardziej o powiedzenie tego, niż zrobienie.
A trzecia propozycja, czyli opodatkowanie tych, którzy działają i w Polsce i w Rosji?
To jest pewnie możliwe. Mamy prawo nie przyjmować do wiadomości faktu, że firma X prowadzi działalność w Rosji i już tam podatek zapłaciła. Jeśli nie ma umowy między Polską a Rosją, to nie mamy obowiązku brać tego pod uwagę.
Tylko nie rozumiem, dlaczego trzeba do tego zmieniać konstytucję. Znowu mam wrażenie, że mamy do czynienia z fikcyjnym "robieniem szumu".
Jakie pan widzie ryzyka gospodarcze dla Polski, wynikające z wojny w Ukrainie?
Nasza gospodarka, jeszcze przed wybuchem wojny i przed pandemią, była w sytuacji, w której groziła jej stagflacja. Czyli coraz wolniejszy rozwój i coraz wyższa inflacja. Pandemia to przykryła, teraz przykrywa to wojna, ale niestety podnosi te zagrożenia do kwadratu.
W tej chwili dodatkowy wzrost cen surowców powoduje, że ryzyko inflacyjne zwiększa się jeszcze bardziej. Zakłócenia w produkcji grożą spowolnieniem wzrostu.
Na to wszystko zapracował sobie nasz rząd swoją polityką prowadzoną przez kilka lat, za co my teraz będziemy płacić rachunki.
A jak pan słyszy o "tarczy antyputinowskiej"?
Czytałem tę tarczę, przecież tam nic nie ma. Oczywiście, że mamy potężny problem, bo oprócz cen paliw będziemy mieli ogromny wzrost cen żywności.
Rosja i Ukraina razem dostarczają ¼ nadwyżek pszenicy, którą się handluje na giełdach światowych. Rosja jest największym producentem komponentów do nawozów sztucznych. Ceny nawozów w ciągu ostatniego roku wzrosły już 3, albo i nawet 4–krotnie.
Z jednej strony część rolników część wyższej ceny nawozów wlicza w cenę produktu, z drugiej strony niektórzy w ogóle rezygnują z używania nawozów, przez co plony będą niższe. Obawiam się więc ogromnych wzrostów cen żywności. Czy tarcza antyputinowska jest w stanie cokolwiek na to poradzić? Nie. Trzeba się wziąć do roboty, uporządkować finanse publiczne, a nie opowiadać bzdury o tym, że jakąś tarczą się pokona Putina.