"Umowa zbożowa", gwarantująca bezpieczny eksport zboża i nawozów z Ukrainy przez Morze Czarne, została zawarta w lipcu 2022 r. przez Ukrainę, Rosję, Turcję i Organizację Narodów Zjednoczonych.
Umowa była już kilkakrotnie przedłużana, jednak Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rosji oświadczyło w poniedziałek, że nie widzi możliwości kontynuowania tej inicjatywy. W efekcie umowa wygasła w poniedziałek 17 lipca.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Umowa zbożowa" zerwana. Decyzję Rosji dało się przewidzieć
Kreml już wcześniej groził, że nie przedłuży umowy, ponieważ kilka jej żądań dotyczących eksportu zboża i nawozów nie zostało spełnionych. MSZ Rosji podkreśliło w oświadczeniu, że kraje zachodnie muszą wyłączyć rosyjskie nawozy i żywność spod sankcji. "Dopiero po otrzymaniu konkretnych rezultatów, a nie obietnic i zapewnień, Rosja będzie gotowa do rozważenia przywrócenia układu'" - głosi komunikat.
W piątek rzecznik ONZ powiedział, że sekretarz generalny organizacji Antonio Guterres czeka na odpowiedź od Władimira Putina w sprawie propozycji przedłużenia obowiązywania umowy.
W ramach porozumienia Ukraina wyeksportowała ponad 32 mln ton kukurydzy, pszenicy i innych zbóż. Według ONZ dzięki korytarzowi zbożowemu ceny żywności spadły na całym świecie o ponad 20 proc.
Prezydent Turcji Recep Erdogan przekazał dziennikarzom, że zamierza osobiście omówić z Putinem kwestię zgody na przedłużenie "umowy zbożowej" o kolejne miesiące. Turecki minister spraw zagranicznych Hakan Fidan ma również podjąć temat w poniedziałkowej rozmowie ze swoim rosyjskim odpowiednikiem Siergiejem Ławrowem.
Mamy sytuację, której mogliśmy się spodziewać. Europa liczyła, że prezydent Erdogan załatwi sprawę eksportu przez Morze Czarne - mówi w rozmowie z money.pl były minister rolnictwa Marek Sawicki.
Jak dodaje, Ankara doszła jednak do wniosku, że nie jest już zainteresowana dotychczasową formą współpracy w ramach porozumienia.
"Podwójne kuku"
Skutki mogą okazać się opłakane. Zdaniem Sawickiego Europa przespała szansę na zorganizowanie alternatywy dla eksportu przez Morze Czarne. - Teraz obudziliśmy się z ręką w nocniku na początku żniw, bo zboże z Ukrainy będzie przerzucane przez Europę - zaznacza.
Sawicki dodaje, że powody do radości mają natomiast działające na terenie Ukrainy koncerny rolno-spożywcze.
W Ukrainie mamy agrokompleksy z kapitałem międzynarodowym. One tylko czekały na wejście na rynek europejski. Po co mają martwić się wysyłaniem surowca do Afryki, skoro za chwilę będą wysyłać gotowe produkty na Zachód? Europa, zamiast przygotować się do reeksportu produktów i zabezpieczenia Afryki w żywność, robi sobie podwójne kuku: destabilizuje rynek rolny UE, a do tego za kilka miesięcy może spodziewać się fali uchodźców z Afryki - twierdzi były szef resortu rolnictwa.
Szantaż Rosji
W ocenie prof. Włodzimierza Marciniaka, sowietologa, byłego ambasadora RP w Rosji, dalsze obowiązywanie "umowy zbożowej" bez jej najważniejszej strony jest niemożliwe. - Rosjanie już wcześniej zapowiadali, że z niej wyjdą - tłumaczy ekspert.
Wydaje mi się, że to jest kolejny element rosyjskiego szantażu, mającego na celu zmuszenie Ukrainy do podjęcia rozmów na temat zawieszenia broni. Rosjanom w obecnej sytuacji jest to bardzo potrzebne - uważa prof. Marciniak.
Na pytanie, czy zerwanie umowy przez Kreml można traktować jak porażkę dyplomatyczną Kijowa, nasz rozmówca odpowiada, że nie jest co do tego przekonany. - Wyjście Rosji z "umowy zbożowej" to jeden z mechanizmów wywierania presji na Kijów, aby ten poszedł na ustępstwa w kontekście działań wojennych. A skoro Rosja zerwała układ, to Kijów ma prawo powiedzieć: "przecież z nimi nie da się rozmawiać" - wyjaśnia prof. Marciniak.
Incydent na Krymie a "umowa zbożowa"
Zaznaczmy, że komunikat Kremla dotyczący porozumienia zbożowego pojawił się kilka godzin po incydencie, do którego doszło na moście Krymskim. Przeprawa łącząca okupowany półwysep z Rosją została zamknięta z powodu "nagłej sytuacji". Oficjalnie nie poinformowano o szczegółach. Medialne doniesienia wskazują na eksplozje, wskutek których miało dojść do częściowego zawalenia się mostu. Jak wynika z doniesień przekazywanych w rosyjskich mediach społecznościowych, co najmniej dwie osoby zginęły, a jedna została ranna.
Rzeczniczka sił ukraińskich na południu kraju Natalia Humeniuk zauważyła, że incydent może być prowokacją rosyjską w związku z wygasaniem "umowy zbożowej" i ukraińską kontrofensywą. - Zdajemy sobie sprawę, że przy tych bezprecedensowych środkach bezpieczeństwa, które długi czas stosowali Rosjanie wokół mostu na Krym, jest bardzo prawdopodobne, iż kontrolowali oni całą tę sytuację - oznajmiła rzeczniczka.
W jej ocenie "w związku z tym, że dziś właśnie pojawiło się pytanie, co będzie dalej z 'umową zbożową', można przypuszczać, że wróg może uciekać się do jakichś prowokacji".
Paweł Gospodarczyk, dziennikarz money.pl