- Nie ma dobrego momentu na podwyżki dla polityków, to jest temat, który zawsze spotka się z krytyką, zwłaszcza że w systemie III RP po 1989 roku dość programowo odbiera się prestiż politykom, parlamentowi, posłom, ministrom, premierowi czy prezydentowi – powiedziała we wtorek w Telewizji Republika posłana PiS Joanna Lichocka.
Według Lichockiej w tabloidach jest nurt, w którym chodzi o chodzi o to, żeby Polacy nie cenili swojej klasy politycznej. - To jest działanie oczywiście po to, żeby osłabiać prestiż państwa - zaznaczyła posłanka PiS.
Lichocka przypomniała, że podwyżki dla parlamentarzystów powiązane są z podwyżkami dla podsekretarzy stanu, którzy "bardzo ciężko w rządzie pracują", a mieli do tej pory bardzo niskie uposażenia. Jest to więc "pewne wyrównanie tych wielu lat z ostatnich czasów, kiedy tych podwyżek nie było".
Według Lichockiej kwota bazowa, według której jest liczone uposażenie ministrów i uposażenie polityków jest nieco niższa niż to, w jakim stopniu wzrosły pensje od 2015 roku. Pensja minimalna poszła w górę o 60 procent, średnia krajowa o ponad 40 procent, a politycy nie mieli zmienianych pensji od blisko 20 lat.
Podwyżki mają też na celu to, dodała, żeby do polityki garnęli się ludzie, którzy mają kompetencje i dorobek zawodowy.
Zwróciła uwagę, że np. dyrektorzy w warszawskim ratuszu zarabiają znacznie więcej niż prezydent, premier, marszałek Sejmu czy Senatu. - To jest jednak nieporozumienie, tak być nie powinno - oceniła Lichocka.
Posłanka byłą też pytana o zapowiedzi sprzeciwu ze strony Koalicji Obywatelskiej. - Proszę nie wierzyć w deklarację polityków opozycji, że sprzeciwiają się tym podwyżkom. Wokół tej sprawy jest konsensus całej klasy politycznej. Rozmawiałam z politykami różnych ugrupowań, wiem, że oni czekają na ten ruch, są z tego ruchu zadowoleni i uważają, że jest to potrzebne - powiedziała Lichocka.
- Wypowiedzi Donalda Tuska czy innych liderów opozycji są teatrem politycznym. Nie należy tego traktować zbyt poważnie. To jest po prostu hipokryzja - dodała.