"My idąc na manifestację 8 sierpnia nie upominaliśmy się o podwyżki. Poszliśmy, żeby zawalczyć o dobro pacjentów - o wzrost nakładów na ochronę zdrowia, likwidację kolejek do specjalistów, o poprawę warunków leczenia polskich pacjentów, bo nie każdego stać na leczenie prywatne" - komentują projekt chirurdzy z porozumienia "Skalpel".
"Tymczasem polski parlament przyznaje sobie kolejne podwyżki, a nawet niektórym pensje za "nicnierobienie" w kwocie 18 tys. zł. brutto, podczas gdy lekarzom proponuje się obniżki wynagrodzenia z dotychczasowej wywalczonej podczas głodówki rezydentów w 2018 r. kwoty 6750 zł. brutto!!!" - czytamy dalej.
Przypomnijmy, że w czwartek wieczorem posłowie Sejmowej Komisji Regulaminowej, Spraw Poselskich i Immunitetowych jednogłośnie poparli projekt ustawy podnoszący wynagrodzenia parlamentarzystów, ministrów, premiera, prezydenta, wojewodów i marszałków województwa. Po raz pierwszy pensja ma też przysługiwać pierwszej damie.
Obecne uposażenie posła wynosi dokładnie 8016,7 zł brutto, do tego dochodzi dieta poselska wysokości 2505,2 zł. Zgodnie z projektem poseł lub senator ma zarabiać 0,63 pensji podstawowej sędziego Sądu Najwyższego, czyli ponad 12,5 tys. brutto plus dodatki związane z dietą poselską.
"W sytuacji gdy szpitale są zadłużone i brakuje pieniędzy na leczenie Polaków, polski sejm kombinuje nad przygarnięciem jeszcze większej kasy dla posłów - przypominamy, że istnieje jeszcze coś takiego jak praca dla idei" - pisze na Facebooku porozumienie "Skalpel".
Również ekonomiści, z którymi rozmawiał money.pl, przekonują, że podwyżki w czasie, kiedy kraj wchodzi w fazę recesji koronawirusowym i nie ma pewności jutra, podwyżki dla posłów to wielki błąd.
- Mamy przed sobą trudne czasy, dużą niepewność, co do kondycji gospodarki, powinniśmy solidarnie pokazać, że wszyscy zaciskają pasa - podkreśla Paweł Majtkowski.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl