Do wyborów w 2019 roku PiS szło z obietnicą szybkiego wzrostu płacy minimalnej. Prezes Jarosław Kaczyński zapowiadał, że do końca 2023 roku Polacy będą zarabiać co najmniej 4 tys. zł brutto. Ta obietnica opóźni się jednak o rok. Jest niemal pewne, że najniższa płaca przebije pułap zapowiadany przez szefa partii rządzącej w 2024 r. Rząd ma zadbać o to, żeby "opieka o najmniej zarabiających" stała się jednym z tematów na nadchodzącą kampanię wyborczą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Płaca minimalna w 2024 r. PiS szykuje się na wybory
Rząd podwyższył płacę minimalną w styczniu do 3490 zł, a od lipca do 3600 zł brutto. Zdaniem urzędników dotyczy ona 3 mln Polaków. Minimalna stawka godzinowa wyniesie z kolei odpowiednio 22,80 zł i 23,50 zł brutto. Politycy musieli wprowadzić podwójną podwyżkę ze względu na zapisaną w budżecie na ten rok inflację przekraczającą 5 proc. (przepisy prawa wymuszają na administracji takie działanie).
Jak słyszymy od osób z kręgów rządowych, pod koniec wakacji, kiedy rząd będzie dopinał budżet na 2024 r., czeka nas podobny zabieg.
- Obecnie NBP spodziewa się, że inflacja w przyszłym roku wyniesie ok. 6 proc. Zobaczymy, jak szybko będzie hamować wzrost cen po wiośnie, ale jeśli będzie to umiarkowany spadek, a takiego się teraz spodziewamy, to w budżecie zapiszemy podobną wartość, jaką teraz szacuje bank centralny - mówi nam nasz informator. To oznaczałoby, że czeka nas znów podwójna podwyżka ustawowego minimum.
4 tys. zł brutto ustawowego minimum to prawie pewność
Jak będzie wysoka? - Będziemy chcieli zrekompensować Polakom wzrost cen za ten rok, tak jak 20-proc. podwyżka była po części rekompensatą za 2022 r. Minimalna powinna podnieść się o ok. 13-15 proc., ale wzrost może być jeszcze wyższy - słyszymy.
Tak naprawdę to nie mamy nic do stracenia, a z politycznego punktu widzenia lepiej zadowolić pod tym względem związki zawodowe, niż schlebiać przedsiębiorcom, którzy i tak nie są naszym elektoratem - przyznaje nasz rozmówca z rozbrajającą szczerością.
13-15 proc. podwyżki oznaczałoby, że minimalna pensja wyniosłaby w 2024 r. ok. 4100 zł brutto. Rząd może na razie przebierać w liczbach, bo sam założył w budżecie na ten rok wzrost cen rzędu 9,8 proc., choć NBP w raporcie o inflacji z listopada 2022 r. spodziewa się wyższego odczytu o ok. 3 pkt. proc.
Poobijane firmy dostaną kolejny cios
Takie postawienie sprawy na pewno nie spodoba się pracodawcom. Pensja minimalna jest domeną mikro-, małych i średnich firm. Przede wszystkim hotelarstwa, gastronomii, budownictwa czy handlu. A to właśnie te branże już teraz cierpią najbardziej przez spowolnienie gospodarcze i spadający popyt. Za 12 miesięcy ich sytuacja może nadal być bardzo trudna.
Według Mariusza Zielonki, ekonomisty Konfederacji Lewiatan przebicie pułapu 4 tys. zł i spełnienie obietnicy Jarosława Kaczyńskiego sprzed czterech lat jest niemal pewne. Tak samo jak to, że płace staną się jednym z tematów kampanii wyborczej.
Płacę minimalną rząd ogłasza przeważnie we wrześniu. Wydaje się, że to idealny punkt przed jesiennymi wyborami. Patrząc na dotychczasową strategię komunikacji rządu, to płaca minimalna zajmuje w niej miejsce na podium najczęściej przytaczanych faktów - mówi money.pl ekspert.
Jak wyjaśnia, płaca minimalna ma duże znaczenie dla działalności gospodarczej, ponieważ centralne regulowanie płacy zwiększa koszty pracy. - Podwyższone koszty pracy są nie tylko wynikiem konieczności podniesienia wynagrodzenia dla osób, które zarabiały przed podwyżką minimalne wynagrodzenie, ale również dla osób, które zarabiały nieco powyżej, a teraz chcą utrzymać ten stan i będą występowały o podwyżki - twierdzi.
Konfederacja Lewiatan: To populistyczne kupowanie wyborców
Co więcej, według niego w literaturze ciężko wykazać jakiś jednoznaczny kierunek, w jakim podwyższanie płacy minimalnej wpływa na rynek pracy.
Można znaleźć i negatywne, i całkiem neutralne przykłady. Na pewno podwyżki płacy minimalnej mają większy wpływ na tzw. grupy defaworyzowane na rynku pracy – bez wykształcenia, doświadczenia, kwalifikacji. Przez to część z tych osób prawdopodobnie trafi do szarej strefy. Nie ma jednak jednoznacznej odpowiedzi, jaka to może być skala - zaznacza.
Jak wskazuje, "racjonalne" podnoszenie płacy minimalnej nie powinno mieć negatywnych konsekwencji dla przedsiębiorców, czy ogólnie rynku pracy. - Niestety, w ostatnich latach nie mamy do czynienia z racjonalnym podnoszeniem wynagrodzenia minimalnego. Skala podwyżek jest podyktowana populistycznymi obietnicami i chęcią "kupowania" wyborców - podsumowuje.
Solidarność: 4 tys. zł minimalnej powinno być już wprowadzone kilka lat temu
Innego zdania jest za to strona związkowa. Marek Lewandowski, rzecznik Solidarności uważa, że 10-proc. wzrost płacy minimalnej nie jest w naszych realiach niczym szczególnym, a płaca minimalna w wysokości 4 tys. zł powinna być w Polsce wprowadzona już kilka lat temu.
Dodatkowo w jego opinii zarzucanie PiS-owi motywacji polityczno-wyborczych w kontekście płacy minimalnej jest "nieuprawnione".
- Ciągle mamy jakieś wybory, a minimalna od 2017 roku wzrosła z 1880 zł (to był jeszcze budżet PO-PSL) do 3600, zł a więc 1720 zł. Średnio to 13 proc. rocznie - wylicza Lewandowski.
Rzecznik Solidarności wyjaśnia także, że dynamiczny wzrost płacy minimalnej "znacząco poprawił sytuację na rynku pracy i nie przełożył się - mimo zaklinania rzeczywistości przez pracodawców - na negatywne zjawiska w naszej gospodarce".
- Wręcz przeciwnie - wyższa konsumpcja bardzo stymuluje rynek wewnętrzny. Przede wszystkim usług - kończy.
Damian Szymański, dziennikarz money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.