Pandemia koronawirusa zamknęła salony kosmetyczne i fryzjerskie, zakłady mogą zostać otwarte w kolejnym etapie odmrażania gospodarki, co rząd zapowiada na 18 maja. Jednak nim to się stanie, wiele z klientek jest już zniecierpliwionych i szuka sposobu na skorzystanie z usług swoich kosmetyczek.
"Czy znajdę tutaj osobę, która spotka się ze mną na kawę, a dodatkowo posiada umiejętność robienia pedicure?" - czytamy w "Wyborczej", która powołuje się na wpisy w mediach społecznościowych. Klientki nie mogą się doczekać oficjalnego otwarcia gabinetów kosmetycznych, a kosmetyczki ryzykują i świadczą usługi w szarej strefie.
Kolejne wpisy brzmią: "To ja postawię obiad, jeżeli przez przypadek ręce wpadną na moje brwi i powstanie henna" czy "ja też się chętnie spotkam na kawę i jeśli ktoś przy okazji ma takie umiejętności to proszę o kontakt".
Niektóre kosmetyczki zapraszają po 18 maja, z nadzieją, że wtedy już będą działać oficjalnie. Jednak są też takie, które przenoszą rozmowy z klientkami na kanał prywatny, inne bez ogródek zapraszają klientki: "a ja do siebie również zapraszam na kawę i przy okazji na piękne rzęski oraz mezoterapię igłową i mikroigłową" - czytamy.
Czytaj także: Ceny mieszkań nie spadają mimo pandemii
Kosmetyczki odcięte od źródła dochodu przez zamknięte zakłady i zakaz prowadzenia usług w domu, często prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą, ryzykują, by zarobić. - Oszczędności skończyły mi się już dawno, muszę jakoś żyć - tłumaczy jedna z nich. Zwykle spotykają się ze stałymi klientkami, których dyskrecji mogą być pewne. To samo dotyczy fryzjerów.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl