Odpowiedzialni pracodawcy bardzo poważnie traktują ochronę zdrowia pracowników – pisze "Rzeczpospolita". W obecnej sytuacji wdrażają nowe, niespotykane dotąd rozwiązania. Na przykład dość niecodzienne podejście do kwarantanny.
Kwarantanna nie jest czymś przesadnie dokuczliwym dla firm, których pracownicy mogą pracować zdalnie. Owszem, nie mogą wychodzić z domu, ale praca w takich warunkach przebiega bez większych zakłóceń.
Praca zdalna dotyczy jednak tylko niewielkiej grupy pracowników – większość nie ma takiej możliwości. W przypadku typowej kwarantanny, zarządzonej przez lekarza czy sanepid ich nieobecność z pewnością jest dla firmy stratą. Z drugiej jednak strony jest ona traktowana tak samo jak choroba i pracownik po prostu idzie na zwolnienie lekarskie.
Jak pisze "Rp" rośnie jednak grupa osób, które z własnej woli udają się na kwarantannę i nie mogą za ten czas pobierać wynagrodzenia. Zjawisko dotyczy tych, którzy mają podejrzenie iż mogli złapać od kogoś wirusa, ale nie mają pewności. Istnieje jednak szansa, że po przyjściu do pracy mogliby pozarażać kolejne osoby.
Takie osoby zostają w domu "na wszelki wypadek". Od porozumienia z pracodawcą zależy czy i jakie dostaną za to wynagrodzenie. Mogą potraktować to jak urlop (o ile mają jeszcze wolne dni), ale spora część może dostać jedynie urlop bezpłatny – mowa oczywiście o osobach, które swojego zawodu nie mogą wykonywać zdalnie.
Za ten czas nie dostaną więc wynagrodzenia. Jednocześnie jednak nie będą podlegali takim ograniczeniom jak podczas urzędowej kwarantanny – dotyczy to również ich rodzin.
"Rp" podpowiada jeszcze jedno rozwiązanie takiej sytuacji – pracownikowi na dobrowolnej kwarantannie można zlecić inne zadania, niż te, które wykonuje na co dzień. Wtedy przynajmniej część czasu nie będzie stracona bezpowrotnie.