Epidemia koronawirusa to wydarzenie bez precedensu. Lockdown wywrócił gospodarkę naszego kraju do góry nogami. I choć wyszliśmy już z pierwszego szoku, nie da się ukryć, że kryzys wpłynął na praktycznie każdy aspekt życia gospodarczego: od bezrobocia, dziury budżetowej, przez notowania spółek na giełdzie, po kurs złotego i ceny paliw.
Bezrobocie
Po wybuchu epidemii i zamrożeniu gospodarki pojawiły się poważne obawy o rynek pracy. Po sześciu miesiącach można stwierdzić, że – jak do tej pory – nie spełniły się najczarniejsze scenariusze.
W Polsce odsetek osób bezrobotnych nie jest tak duży, jak w innych krajach Unii Europejskiej. Epidemia uderzyła znacznie mocniej w rynki pracy na południu Europy – we Włoszech, Hiszpanii i części Francji. Nie zmienia to jednak faktu, że mimo mniejszej skali zjawiska, liczba osób pozostających w Polsce bez pracy zauważalnie wzrosła.
O ile? Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że o 110 tys. W końcu lutego w urzędach pracy zarejestrowanych było prawie 920 tys. bezrobotnych, a na koniec lipca prawie 1 mln 30 tys. (to najnowsze dostępne dane). W tym samym czasie stopa bezrobocia wzrosła z 5,5 proc. do 6,1 proc. Dla porównania: w analogicznym okresie w ubiegłym roku liczba bezrobotnych spadła o prawie 150 tys.
Często pojawia się argument, że dane nie pokazują wszystkiego, bo Polacy nie rejestrują się w urzędach pracy. Jednak również ankietowe badanie rynku pracy według metodologii unijnej pokazuje, że w Polsce stopa bezrobocia jest prawie najniższa w UE (3,0 proc. w lutym wobec 3,2 proc. w lipcu). Lepiej od nas wypadają tylko Czesi.
Dziura budżetowa i zadłużenie
Przed wybuchem pandemii zakładano, że budżet w tym rok będzie zrównoważony, czyli wydatki nie przekroczą wpływów. Rząd chwalił się, że po raz pierwszy od 1989 roku nie będziemy mieli dziury budżetowej. Lockdown wywrócił jednak budżetowe plany do góry nogami. Na ratowanie firm, miejsc pracy i pobudzenie gospodarki przeznaczonych zostały miliardy złotych, a to jeszcze nie koniec wydatków.
W efekcie prognozowana na ten rok dziura budżetowa wzrosła z zera do prawie 110 mld zł. Co więcej - nie jest w tej liczbie uwzględniona tarcza antykryzysowa Polskiego Funduszu Rozwoju o wartości 100 mld zł, która nie stanowi pozycji w budżecie. Biorąc ją pod uwagę, jest jeszcze gorzej.
Walka ze skutkami epidemii sprawia, że zadłużenie Polski wzrośnie do rekordowego poziomu. Dług publiczny ma wynieść w tym roku 50,5 proc. wartości PKB, a według metodologii unijnej - która uwzględnia też wydatki na tarcze antykryzysowe - aż 62,2 proc. PKB.
Wzrost gospodarczy
W pierwszej połowie marca stało się jasne, że wcześniejsze prognozy markoekonomiczne na 2020 rok można wyrzucić do kosza. Do dziś - choć minęło już pół roku - przewidywania ekonomistów nadal są obarczone dużym ryzykiem błędu.
Według wcześniejszych prognoz Ministerstwa Finansów wzrost gospodarczy w tym roku miał wynieść 3,7 proc. Jednak według najnowszych szacunków nasza gospodarka ma skurczyć się o 4,6 proc. Jeśli jednak pojawi się druga fala epidemii i dojdzie do ponownego lockdownu, spadek PKB może być większy.
W drugim kwartale, który obejmował okres kwarantanny, polska gospodarka skurczyła się o 8,2 proc. w porównaniu z analogicznym okresem rok temu. Dane za drugi kwartał potwierdziły to, czego eksperci spodziewali się od kilku miesięcy – po raz pierwszy od dziesięcioleci znaleźliśmy się w recesji.
Giełda
Wyraźne spadki na warszawskiej giełdzie rozpoczęły się już w lutym, jeszcze zanim w Polsce pojawił się pierwszy przypadek Covid-19. Już wcześniej epidemia szalała w Europie Zachodniej, a jej dotarcie do Polski było tylko kwestią czasu.
Na początku marca indeks WIG20, skupiający największe spółki notowane na warszawskim parkiecie, poleciał ostro w dół. Jednak od tamtego czasu odrobił już część strat. I choć w dalszym ciągu jest o około 18 proc. niżej niż na początku roku, znajduje się już blisko poziomu z 4 marca.
Znacznie gorzej radzą sobie banki. Poziom indeksu WIG-banki, skupiającego banki notowane na warszawskiej giełdzie, w dalszym ciągu jest o prawie 40 proc. niższy niż na początku marca. Ten sektor ucierpiał m.in. w wyniku trzech cięć stóp procentowych, których po wybuchu pandemii dokonała Rada Polityki Pieniężnej, aby pobudzić gospodarkę.
Główna stopa procentowa została obniżona do rekordowo niskiego poziomu 0,1 proc., przez co spadły zarówno raty kredytów, jak i oprocentowanie lokat, a co za tym idzie - zyski banków. W pierwszym półroczu tego roku zysk sektora bankowego zmniejszył się o połowę.
Kurs złotego
Na początku marca kurs złotego wynosił około 4,30 za euro, po pół roku wynosi nieco powyżej 4,40 za euro. Polska waluta osłabiła się po wybuchu pandemii. Dlaczego tak się stało? W czasach kryzysu i niepewności inwestorzy szukają bezpiecznych przystani, jak dolar amerykański czy frank szwajcarski, a uciekają od walut rynków wschodzących, do których należy polski złoty.
Za bezpieczną przystań uważane jest też złoto. Cena kruszcu poszła ostro w górę, pokonała historyczne maksimum i dotarła do ponad 2 tys. dolarów za uncję. Obecnie złoto notowane jest po około 1940 dolarów za uncję.
Ceny paliw
Notowania ropy naftowej na globalnych rynkach zaczęły spadać już w styczniu i lutym, zanim jeszcze koronawirus dotarł do Polski. W czasie lockdownu drastycznie zmalało bowiem zapotrzebowanie na paliwa. W pierwszym tygodniu marca benzyna Pb 95 na stacjach w Polsce kosztowała średnio 4,82 zł za litr, potem spadła poniżej 4 zł, natomiast pod koniec sierpnia średnia cena wynosiła 4,50 zł za litr. Jednak w dalszym ciągu za bezołowiową 95-tkę płacimy mniej niż na początku roku (4,97 zł za litr), a także znacznie mniej niż rok temu (5,06 zł za litr).