Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak
Mateusz Ratajczak
|

Polacy bez maseczek na ulicach, sklepy bez limitów klientów. Tymczasem statystyki wirusa w Polsce nie chcą spadać

586
Podziel się:

Życie wraca do normalności a… liczba nowych zakażeń koronawirusa wciąż taka sama. W dniu ogłoszenia obowiązku noszenia maseczek dzienna liczba nowych zakażeń była mniejsza niż w dniu ogłoszenia zmiany zasad. Statystyki w górę ciągną pojedyncze ogniska choroby - ripostuje w rozmowie z money.pl Łukasz Szumowski. I podkreśla, że w przyszłym tygodniu sytuacja na Śląsku ulegnie poprawie. Tymczasem problem rośnie na Mazowszu.

Rząd wprowadza kolejny etap odmrażania, chociaż... statystyki wirusa nie chcą spadać
Rząd wprowadza kolejny etap odmrażania, chociaż... statystyki wirusa nie chcą spadać (KPRM)

44 dni. Dokładnie tak długo Polacy będą musieli nosić maseczki w miejscach publicznych. Dla większości to gwarancja bezpieczeństwa. Dla niektórych udręka. Od soboty 30 maja obowiązek zakrywania twarzy pozostanie jedynie w przestrzeniach zamkniętych. W sklepie, autobusie, tramwaju, taksówce i firmie, w której nie można utrzymać 2 metrów dystansu, maseczki wciąż będziemy musieli mieć na twarzy. W parku i na ulicy - już nie.

I to nie koniec zmian. Od tego samego dnia znikają limity osób w sklepach, na poczcie i w restauracjach. Od 30 maja możliwe będą też wesela i to z limitem 150 gości. Do pracy ruszą też hotele i ich restauracje, które do tej pory działały w ograniczonym zakresie. Od 6 czerwca w Polsce otwieramy kina, teatry, siłownie i salony masażu.

I to może być zaskoczeniem. Gdy premier Mateusz Morawiecki wraz z Łukaszem Szumowskim przekonywali Polaków do maseczek (obowiązek wszedł w życie 16 kwietnia) służby sanitarne informowały o 336 nowych zakażeniach. Gdy obaj panowie informowali o końcu obowiązku służby sanitarne poinformowały o… 399 nowych zakażeniach.

Zobacz także: Obejrzyj: Siłownie i kluby <a href="https://portal.abczdrowie.pl/fitness">fitness</a> ruszają 6 czerwca. Będzie się lał pot i płyny dezynfekujące

16 kwietnia w Polsce było 7 tys. aktywnych przypadków wirusa (aktywne przypadki to osoby z potwierdzonym badaniem, ale liczba pomniejszona jest o ozdrowiałych i zmarłych). 27 kwietnia liczba ta wynosi 11 tys. I ani razu nie zbliżyła się do poziomu sprzed półtora miesiąca.

Jak wskazywaliśmy w money.pl, pod względem liczby chorujących zostawiliśmy w tyle Niemcy. Nasi sąsiedzi mają już mniej aktywnych przypadków, choć to właśnie w tym kraju epidemia szalała o wiele mocniej.

Prześledziliśmy również, jak dotychczasowe etapy odmrażania wpłynęły na wyniki zachorowań. Wskaźnik utrzymany jest w ryzach, czyli pomiędzy 300 a 500. Nie widać jednak, znanego z innych krajów, spadku liczby nowych infekcji. Widać to zarówno na wykresie pokazującym liczbę przypadków od pierwszego dnia, jak i na wykresie pokazującym przebieg epidemii po wprowadzeniu obowiązkowych maseczek.

Szumowski broni decyzji

Skoro nie ma zmian, to dlaczego resort zdrowia prze do kolejnego odmrażania? - Bo pozwala na to stan epidemii - tłumaczy w rozmowie z money.pl minister zdrowia Łukasz Szumowski. - W większości regionów wskaźnik reprodukcji wirusa (tzw. wskaźnik R – red.) jest już na poziomie poniżej 1 - dodaje.

Co to oznacza? Mówiąc w uproszczeniu, to wskaźnik pokazujący ile osób zaraża przeciętny nosiciel w ciągu 7 dni. Oczywiście warto zauważyć, że wskaźnik ten na początku epidemii był wyższy niż 3, jednak - dopóki nie spadnie poniżej poziomu 1 - epidemia wciąż się rozwija.

Jeżeli wskaźnik przewyższa 1, to każdy zakażony przekazuje wirusa więcej niż jednej osobie. Jeżeli jest to poniżej 1, to przyjmuje się, że chory zakaża mniej niż jedną osobę. Najłatwiej wyjaśnić to na przykładzie. Przy wskaźniku 1, dziesięciu chorych będzie odpowiadać za kolejnych 10 chorych. Przy wskaźniku 0,5 - dziesięciu chorych będzie odpowiadać średnio za 5 nowych zakażeń. I z drugiej strony - przy wskaźniku 3 dziesięciu chorych odpowiada za 30 zarażonych.

- Wskaźnik dość wysoko poszybował na Śląsku, ale to wynik ognisk choroby w kopalniach. Co ważne, ogniska są zamknięte, a chorzy w izolacji. Nowe przypadki, które pojawiają się w tym regionie, to właśnie osoby z rodzin, które już przebywają na kwarantannie. Nie przenoszą wirusa dalej - tłumaczy się Szumowski. - Wszystko wskazuje na to, że skala wzrostów skończy się na Śląsku pod koniec tego tygodnia, później zaobserwujemy spadki - dodaje.

Minister przekonuje, że tylko w trzech województwach: łódzkim, śląskim i wielkopolskim są wykryte i duże ogniska choroby. Reszta kraju najgroźniejszą fazę epidemii ma mieć już za sobą.

Tymczasem od kilku dni rośnie liczba wykrywanych przypadków na Mazowszu. Jest więcej chorych, jest więcej osób w kwarantannie. Jak wynika z danych Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej z Warszawy we wtorek w województwie mazowieckim było 16,5 tys. osób objętych kwarantanną. Liczba potwierdzonych przypadków wirusa to 3,3 tys.

Liczba hospitalizowanych z podejrzeniem koronawirusa to z kolei 633. To osoby, które mają objawy, ale nie zobaczyły jeszcze pewnego pozytywnego testu.

A tak wygląda "Polska bez Śląska" w przypadku epidemii:

W ciągu jednej doby - we wtorek - w województwie pojawiło się 76 nowych przypadków. Niewiele? Ostatni raz tyle pojawiło się pięć dni po wolnych dniach na przełomie kwietnia i maja, czyli po majówce. Był to jednak jednorazowy skok. W kwietniu takie szczyty były zaledwie dwa razy. Gdyby sytuacja się utrzymała, a wzrost zakażeń byłby widoczny w kolejnych dniach, byłby to w zasadzie powrót do stanu z marca, gdy każdy dzień przynosił niemal 100 nowych przypadków.

Jak wynika porównanie stanu na dziś z pierwszym dniem odmrażania? 18 maja w województwie mazowieckim było niespełna 12 tys. osób na kwarantannie. Wynik dodatni badań miało niemal dokładnie 3 tys. osób. A to już pokazuje, że w ciągu tygodnia liczba chorych - pomimo przekonywania o wygasającej epidemii - urosła o 10 proc.

Tydzień temu sanepid informował dziennie o 20 - 40 przypadkach. I tu również widać skok gołym okiem. W poniedziałek informował o 66, we wtorek o 76. W środę sytuacja się uspokoiła. Ministerstwo Zdrowia przekazało informację o kolejnych 37 przypadkach.

"To przejściowe"

- Chwilowy wzrost zachorowalności w Warszawie to też klasyczny przykład ogniska choroby. Pojawiło się w ośrodku dla cudzoziemców oraz w szpitalu. Podkreślam jednak, że mamy wypracowane metody szybkiego zamykania ognisk, stąd wkrótce powinniśmy we wszystkich województwach dojść do wskaźnika reprodukcji poniżej 1 - argumentuje minister Szumowski.

Resort broni się jeszcze jedną statystyką. Wykorzystaniem łóżek w szpitalach. Jest tak małe, że część szpitali przekształconych w zakaźne zaraz będzie wracać do normalnego funkcjonowania.

Decyzji o kolejnym otwieraniu nie krytykuje dr Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych oraz rzecznik prasowy Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce.

- Obecnie mamy w Polsce po prostu mniej koronawirusa. Stało się tak dzięki zamknięciu granic i wdrożeniu skutecznych środków, które ograniczyły jego rozwój – mówił w programie "Newsroom WP". Jak sam przyznaje, od soboty nie zamierza nosić maseczki ochronnej na świeżym powietrzu. W jego opinii będzie to nie tylko zgodne z prawem, ale też logiką medyczną, ponieważ ryzyko zakażenia jest tu minimalne.

Jak podkreślał, noszenie maseczki w publicznej przestrzeni zamkniętej ma jak najbardziej sens, gdyż istnieje tam większe ryzyko zakażania.

gospodarka
gospodarka polska
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(586)
WYRÓŻNIONE
Krzysztof
5 lata temu
Jak przestaną robić testy to będziemy mieć pandemię z głowy jako jedyny kraj na świecie. Gdyby testowali taką ilość osób jak np. w Niemczech to zachorowań mielibyśmy z pięć razy więcej, a tak kolejne sukcesy rządu
CIEKAWSKA
5 lata temu
A ja się pytam kiedy otworzą przychodnie lekarskie ???? Galerie, sklepy, przedszkola itp. otwarte.... Brak słów !!!!!
Ulala
5 lata temu
To się zacznie. Będzie jak we Włoszech. Noszę maseczkę. A wy jak chcecie.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (586)
5 lata temu
Jak był nakaz noszenia maseczek, to źle.... Jak nie trzeba nosić maseczek w otwartej przestrzeni, to tez źle..... Jak nie można było chodzić do lasów, to nagle wszyscy pół dnia spędzali w lesie i byli pokrzywdzeni.... Jak był zakaz przekraczania granicy, to lament i płacz, protesty na granicach..... Jak wszystko było zamknięte, to krzyki i żale...... Jak otwierają kolejne działy gospodarki, to narzekanie, że nie te co inni by chcieli.... LUDZIE!!!! NIKT WAM NIE DOGODZI!!!! Jak mówi stare przysłowie: JESZCZE SIĘ TAKI NIE NARODZIŁ, CO BY WSZYSTKIM DOGODZIŁ.......
ula
5 lata temu
YT : Bald.Tv
gornicydoborn...
5 lata temu
niech PIS przestanie grać Śląskiem i mamy po "plandemii" bo niech nikt nie udaje głupa że 50% dziennie to zarażenia na śląsku ... kto w to jeszcze wierzy?
czytelnik
5 lata temu
Ta rzekoma epidemia to test na inteligencję!
pstryk
5 lata temu
żeby wyjść na dwór muszę wyjśc na klatkę schodową, na której sa malutkie okienka i minimalny przepływ powietrza prawie jak w zamknietym pomieszczeniu. na dworze syfa może nie złapię, ale na tej klatce schodowej już tak. wiec wychodzac z domu tą maseczka na nosie mam. i idać do sklepiku też ją mam, bo przeciez nie bede co chwiel zejmować i wkładać. zreszta na chodniku nie mam jak wyminac kogoś w odleglosci 2 metrów, bo chodnik ma szerokość 1-1,2. w parku ? owszem dużo przestrzeni, ale o 6 rano. potem tłumy (60% bez maseczek) i niepilnujace oifleglosci - musiałbym chodzić po drzewach. no wiec chodzę w maseczce.
...
Następna strona