Pod koniec roku mieszkania będą jeszcze droższe - wynika z analizy firmy Cenatorium dla money.pl. W IV kwartale za lokum z rynku pierwotnego zapłacimy 12 tys. zł za metr, a z wtórnego - nawet ponad 12,2 tys. zł.
Co istotne, analiza Cenatorium dotyczy cen transakcyjnych, a nie ofertowych. A to oznacza, że podane stawki dotyczą tego, co ostatecznie klient płaci po negocjacjach ze sprzedawcą.
W ostatnim kwartale w aż czterech miastach średnie ceny (z rynku pierwotnego i wtórnego) przekroczą granicę 10 tys. za metr - poza Warszawą (choć kupujący w stolicy potrafią znacznie "zbić" cenę), będzie to również Gdańsk, Gdynia oraz Kraków.
Ceny mieszkań. Płacimy za własny optymizm
Średnio 9,5 tys. zł zapłacimy za metr mieszkania we Wrocławiu. 8,1 tys. zł trzeba będzie zapłacić w Poznaniu, a nieco ponad 7 tys. zł - w Łodzi.
Wzrosty są bardzo wysokie. Jeszcze w II kwartale tego roku mieszkanie w stolicy (biorąc pod uwagę ceny transakcyjne) średnio kosztowało 10,6 tys. zł. W Gdańsku natomiast cena metra podskoczy do końca roku o ponad 2 tys. zł. O blisko 1,5 tys. zł podrożeją z kolei lokale w stolicy Dolnego Śląska. Nawet w stosunkowo niedrogiej Łodzi wzrost cen będzie wysoki - o ponad tysiąc zł.
- Polacy patrzą optymistycznie na swoją sytuację, jak i na to, co się dzieje w gospodarce. I kupują mieszkania. Często decydują się na drugie czy trzecie lokum - uważa Mariusz Kurzac, dyrektor zarządzający Cenatorium.
Skąd ten optymizm? - Spójrzmy. Pensje rosną, mamy rekordowo niskie bezrobocie, o kredyty łatwo, mamy dużo oszczędności. Zatem deweloperzy sprzedają wszystko na pniu - uważa Kurzac.
Swoje zrobiła też pandemia. - Coraz więcej osób chce mieć drugie lokum. Nad morzem, w górach lub nawet przy lesie - mówi ekspert. To tłumaczy rekordowe wzrosty w Trójmieście. Jak jednak dodaje Kurzac, w innych nadmorskich miejscowościach ceny potrafią być jeszcze wyższe niż w metropoliach. Rekordowo drogie mieszkanie w 2020 r. sprzedano w Juracie, cena za metr wyniosła 56 tys. zł.
Kiedy(ś) będzie taniej?
Kiedy ceny mogą się ustabilizować lub spadać? Mariusz Kurzac przyznaje, że wyobrażalne są czarne scenariusze dla gospodarki. Na przykład jeśli Unia ostatecznie wstrzyma środki dla Polski.
- Na razie jednak wśród Polaków dominuje przekonanie, że nic strasznego w gospodarce się nie stanie - dodaje.
- Załóżmy jednak, że stopy procentowe wzrosną o 2 proc., pojawi się ochłodzenie w gospodarce. I tak na ceny nieruchomości wpłynie to przynajmniej po kilku miesiącach - uważa ekspert.
Jak jednak dodaje, pewnej korekty w cenach mieszkań możemy się spodziewać prawdopodobnie nie wcześniej niż za rok.