Na niektóre zapisy tarczy 4.0 zwraca uwagę "Gazeta Wyborcza".
W przepisach, które wciąż jeszcze są procedowane w parlamencie, rząd dał prawo pracodawcy do cofnięcia polecenia pracy zdalnej. I to nawet z dnia na dzień.
- W tarczy 4.0, która w życie może wejść już w lipcu, taki przepis został przewidziany. To oznacza obowiązek stawienia się w biurze w czasie wskazanym przez pracodawcę i powrót do normalnego trybu pracy - zauważa w rozmowie z "GW" Wioletta Żukowska-Czaplicka, ekspertka ds. regulacji Pracodawców RP.
Co prawda przepisy w tarczy są tymczasowe i mają przestać obowiązywać już po kilku miesiącach, ale akurat kwestia pracy zdalnej zdaniem wielu ekspertów może niedługo znaleźć się w Kodeksie pracy.
Jednak nawet bez tych regulacji szef może z dnia na dzień nakazać pracownikowi przyjazd do biura.
A wielu pracowników wiąże z pracą zdalną konkretne plany. Nie brakuje bowiem takich, którzy wyprowadzają się z małych wynajmowanych mieszkań w centrach miast.
Po co utrzymywać ciasne lokum z drogim czynszem, skoro można wynieść się na obrzeża lub nawet do mniejszego miasta, ale zyskać więcej przestrzeni? Tam jest dużo taniej i można zaoszczędzić już nie tylko na dojazdach, ale też na comiesięcznych wydatkach. W efekcie w portfelu może zostawać nawet kilkaset złotych więcej, co w dobie kryzysu nie jest bez znaczenia.
Zauważają to eksperci od nieruchomości. - Obserwujemy kilkukrotny wzrost zainteresowania działkami budowlanymi (rzadziej domami) poza miastem. Można powiedzieć, że nabywcy częściej poszukują nieruchomości w gminach ościennych niż mieszkań np. w Krakowie. Czegoś takiego nigdy nie notowaliśmy - mówi "GW" Piotr Krochmal, prezes Instytutu Analiz Rynku Nieruchomości.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl