Choć w krajach ościennych ceny na stacjach benzynowych rosną, w Polsce sukcesywnie spadają. Eksperci pytani przez naszą redakcję nie mają wątpliwości, że to efekt ręcznego sterowania polityką cenową krajowych koncernów przed październikowymi wyborami parlamentarnymi. Mówią wprost: skończy się to podwyżkami. Jednego i drugiego świadomi są również wyborcy — jak wskazują wyniki sondażu przeprowadzonego przez United Surveys na zlecenie Wirtualnej Polski oraz money.pl (szczegóły prezentujemy na poniższych grafikach).
Większość (prawie 62 proc. badanych) widzi w tym, co dzieje się z cenami paliw na stacjach, "niewidzialną rękę polityki". Również większość, bo prawie 3/4 badanych, obawia się znacznego wzrostu cen paliw po wyborach. Widzą to zarówno wyborcy Zjednoczonej Prawicy, jak i wyborcy opozycji — komentuje wyniki badania dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Wydział Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego.
— Wśród tych ostatnich postrzeganie zależności przyczynowo-skutkowych — niska cena paliw przed wyborami, znaczny wzrost ceny paliw po wyborach — jest silniejsze (80 proc. uważa spadki cen paliw za efekt zbliżających się wyborów, a prawie 95 proc. obawia się ich silnego wzrostu po wyborach) — dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według ekonomistki konsumenci, kupując dzisiaj paliwo po niskich cenach, nie zastanawiają się nad tym, czy powinni odwdzięczyć się przy urnie. Jednocześnie — uważa nasza rozmówczyni — duża ich część zdaje sobie sprawę, że po wyborach ich kieszenie będą obciążone znacznie wyższymi kosztami zakupu paliwa.
Nie sądzę, aby ten dzisiejszy 'darmowy lunch' miał wpływ na decyzje wyborcze. Ale na pewno już dzisiaj ma duży negatywny wpływ na sytuację stacji benzynowych, które nie zaopatrują się w paliwa w Orlenie. Przede wszystkim jednak ta 'gra' cenami paliwa destabilizuje rynek, nie pozwala firmom na planowanie kosztów i zapewne będzie wpływać na ich płynność finansową, gdy zmaterializują się obawy respondentów — ocenia Starczewska-Krzysztoszek.
Wyjaśnijmy, że rola Orlenu — giganta paliwowego z udziałem Skarbu Państwa — nie ogranicza się wyłącznie do dystrybucji paliw za pośrednictwem sieci stacji działających pod tym szyldem. Spółka odgrywa też kluczową rolę na rynku hurtowym. To właśnie Orlen zaopatruje wiele, również konkurencyjnych, sieci stacji paliw oraz wielu niezależnych operatorów.
"Będziemy musieli zapłacić z wyrównaniem"
W czerwcu 2023 r. cena baryłki ropy (Brent) oscylowała wokół 75 dol., we wrześniu natomiast mocno zdrożała (o ok. 25 proc.). Kosztuje obecnie 90-95 dol. Co więcej, w tym czasie — szczególnie po ostatniej decyzji RPP obniżającej referencyjną stopę procentową NBP o 75 punktów bazowych — złoty osłabił się wobec dolara. W efekcie powinniśmy mieć do czynienia ze wzrostem ceny hurtowej paliw, a tym samym także wzrostem cen paliw na stacjach benzynowych. Tymczasem cena hurtowa benzyny Pb95 oferowanej na rynku przez Orlen spadła od czerwca o 5 proc. (a od końca sierpnia o ok. 11 proc.).
Mamy zatem — zarówno gospodarstwa domowe, jak i przedsiębiorstwa — 'darmowy obiad'. Problem w tym, że nie ma darmowych obiadów. To, czego nie zapłacimy na stacjach benzynowych dzisiaj, będziemy musieli zapłacić z wyrównaniem za okres nierynkowo niskich cen w przyszłości — uważa ekspertka Uniwersytetu Warszawskiego.
Choć Polacy zdają sobie sprawę, że ceny na stacjach wzrosną — co wynika z sondażu WP i money.pl — nie kryją zadowolenia z tego, że dziś tankowanie jest tanie. Na niektórych stacjach Orlenu ceny paliw spadły poniżej 6 zł za litr. Czekający w kolejce do kasy klienci komentują to zjawisko w uszczypliwy sposób.
Nie pamiętam, kiedy płaciłam poniżej 6 zł. Jak dla mnie wybory mogłyby odbywać się co miesiąc — mówi klientka Orlenu.
Urszula Cieślak, analityczka rynku paliw Biura Maklerskiego Reflex, tłumaczy, że ceny paliw na stacjach benzynowych w kraju nie wynikają z sytuacji na rynku ropy naftowej. — Widać to chociażby po cenach paliw w krajach ościennych, gdzie ceny na stacjach rosną, natomiast w Polsce spadają. Ceny paliw na naszym rynku kształtują obecnie koncerny krajowe — obniżały hurtowe ceny paliw kosztem własnej marży, czyli kosztem własnego przychodu — wyjaśnia w rozmowie z money.pl.
Jej zdaniem taka polityka cenowa nie jest możliwa do utrzymania w długim terminie. Ekspertka uważa, że jeśliby się jednak utrzymała, to wyeliminowałaby z rynku firmy prywatne zajmujące się importem paliw do Polski. A to z kolei miałoby negatywny wpływ na kształtowanie się cen na zasadach konkurencyjnych. Urszula Cieślak podkreśla, że z tej perspektywy trudno przewidzieć, jak będą kształtowały się ceny paliw w przyszłości.
Piotr Kuczyński, analityk rynków finansowych Domu Inwestycyjnego Xelion, zwraca uwagę, że ceny nie zależą wprost od cen ropy i kursu złotego, bo "firmy (Orlen) mają średnioterminowe i długoterminowe kontrakty". W komentarzu na LinkedInie wskazuje, że cena kontraktowa prawie zawsze uzależniona jest od cen na giełdach, dlatego "cudem byłoby spisanie kontraktu tak, żeby ceny spadały przed wyborami".
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl